Po pierwsze - nie szkodzić
ks. Wojciech
Po skończonej modlitwie przed tabernakulum miałem zamiar wejść do zakrystii, gdy zauważyłem kobietę stojącą z trojgiem dzieci. Zorientowałem się, że chce ze mną porozmawiać. Czy ksiądz mnie poznaje? zapytała. Tak, chyba razem pielgrzymowaliśmy na Jasną Górę odrzekłem, ale wyjdźmy na zewnątrz, bo nie lubię rozmawiać w kościele....
Po skończonej modlitwie przed tabernakulum miałem zamiar wejść do zakrystii, gdy zauważyłem kobietę stojącą z trojgiem dzieci. Zorientowałem się, że chce ze mną porozmawiać. „Czy ksiądz mnie poznaje?” – zapytała. „Tak, chyba razem pielgrzymowaliśmy na Jasną Górę” – odrzekłem, ale wyjdźmy na zewnątrz, bo nie lubię rozmawiać w kościele. Na zewnątrz świątyni rozpoczęliśmy rozmowę, wspominając wspólne pielgrzymowanie. Zainteresowałem się też dziećmi Ani, szczególnie jednym, chorym na zespół Downa. W pewnym momencie zapytałem: „Masz męża?”. „Tak, i to bardzo kochanego, ale w szpitalu, gdy oczekiwałam z Piotrusiem na operację, lekarka przyniosła mi gazety, mówiąc: «przeczytaj sobie, bo wkrótce mąż cię opuści... tam to jest opisane»”. Słuchając tego, wzrastało moje oburzenie... Wymieniliśmy kilka zdań, zapewniłem Anię o mojej pamięci modlitewnej i pożegnaliśmy się.
*
Podstawową zasadą postępowania lekarza, wynikającą z przysięgi Hipokratesa, jest: po pierwsze, nie szkodzić. Zobowiązuje ona leczących do ratowania zdrowia i życia, gdy zaś to jest z medycznego punktu widzenia niemożliwe, nie wolno bez zgody chorego leczyć go metodami eksperymentalnymi. Zdecydowana większość lekarzy to ludzie bardzo oddani chorym i cierpiącym. Tylko niewielki procent sprzeniewierza się swojemu powołaniu.
Sytuacja, w której znalazła się Ania, dotyczy bardziej sfery duchowej: na ile lekarze podtrzymują na duchu swoich pacjentów, bo przecież także w tym zakresie mogą bardzo wiele uczynić. Doświadczenie uczy, że powrót pacjenta do zdrowia niejako „uzależniony” jest również od niego samego, od jego postawy. Jest to pewna tajemnica wpływu życia psychicznego i duchowego na organizm, nie do końca możliwa do zrozumienia. Wykładając kiedyś etykę w studium medycznym, musiałem także poruszyć problem, w jaki sposób i kiedy informować pacjenta o stanie jego zdrowia. Wiemy, jakie to trudne zadanie, gdy trzeba bliskiej osobie powiedzieć, że ma np. nowotwór złośliwy i stan jego zdrowia jest stabilny, ale...
Ania, matka trojga dzieci, ma wiarę i kochającego męża. To jest jej siłą. Nie poddała się. Ile jednak kobiet będących w podobnych sytuacjach nie ma mężów ani silnej wiary? Poruszony przeze mnie problem nie dotyczy tylko lekarzy, ale ludzi wszystkich zawodów. Tylko od nas zależy, czy pogrążymy zrozpaczonych, czy rozpalimy w nich nadzieję...