Logo Przewdonik Katolicki

Nie tylko o "mokrych jajkach"

Piotr Tomczyk
Fot.

Dwa kurczaki w koszu siedzą i rzeżuchę sobie jedzą. Baran w szopie zioło pali, pewnie zaraz się przewali. Święta to jest czas wyżerki, porzućcie wszelkie rozterki. kartka pocztowa Wielkanoc 2007 Podobno żyjemy w kraju, którego 95 procent mieszkańców zostało ochrzczonych. Kiedy jedna z gazet poinformowała o chrzcie Ludwika Dorna, mogło się wydawać, że już wkrótce...

Dwa kurczaki w koszu siedzą i rzeżuchę
sobie jedzą.
Baran w szopie zioło pali,
pewnie zaraz się przewali.
Święta to jest czas wyżerki, porzućcie
wszelkie rozterki.
kartka pocztowa – Wielkanoc 2007


Podobno żyjemy w kraju, którego 95 procent mieszkańców zostało ochrzczonych. Kiedy jedna z gazet poinformowała o chrzcie Ludwika Dorna, mogło się wydawać, że już wkrótce wszyscy nasi rodacy, jeden przez drugiego, będą afiszowali się ze swą przynależnością do chrześcijańskiej rodziny. Zarówno polskie, jak i zagraniczne media przerażone były narastającym „fundamentalizmem religijnym”. Polska już wkrótce miała zostać „chrześcijańskim Iranem”!

Te przerażające dla całego postępowego świata wizje upadły w czasie Świąt Wielkanocnych. W telewizji, Internecie i w marketach, na kartkach pocztowych i w życzeniach SMS-owych zamiast Zmartwychwstałego Chrystusa królowały... kurczaki, jajka, zające i barany!

Można było odnieść wrażenie, że świętowaliśmy z okazji Międzynarodowego Dnia Przemysłu Drobiarskiego, połączonego z ofensywą propagandową Stowarzyszenia Hodowców Owiec i Zajęcy.

„Smacznego Jajka!”, „Wesołego Jajka!”, „Mokrego Jajka!”, „Bogatego Zajączka!”, „Nieskacowanego Barana!”. Treść świątecznych życzeń, przekazywanych sobie przez Polaków, mogła świadczyć o wszystkim, z wyjątkiem straszącego w lewicowych gazetach „katolickiego fanatyzmu”.

Żarciki i komercjalizacja świąt w miejsce głębszej refleksji? Może i w naszym kraju niezbyt przychylna katolikom poprawność polityczna stała się już „najpotężniejszą religią”? Potężną na tyle, że dla wielu z nas przyznanie się do swojego światopoglądu i wiary stało się trudne.

Medialne trendy sprawiają, że w szkole, na uczelni, w zakładzie pracy niełatwo być katolikiem. Bardziej opłaca się zostać „katolikiem-ale”. Takim, który nie protestuje jeszcze zbyt gorliwie przeciwko nauce Kościoła ani zasadom zawartym w Dekalogu, ale jednocześnie ogłasza, że „w dzisiejszych czasach” spośród Dziesięciorga Przykazań przynajmniej połowę warto byłoby „unowocześnić”.

Obrona zasad własnej wiary od dawna nie jest już w modzie. Sprawa wydaje się poważniejsza niż same poprawne politycznie „mokre jaja”, serwowane nam przez pomysłowych żartownisiów.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki