Logo Przewdonik Katolicki

„Jan Paweł II, mój wujek…”

Adam Gajewski
Fot.

W budowę bydgoskiej szkoły-pomnika Jana Pawła II angażuje się coraz więcej instytucji i osób. Zaproszenie na spotkanie modlitewne, zorganizowane kolejny już raz na placu budowy placówki, w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, przyjął wyjątkowy gość Maria Wiadrowska-Gliszczyńska z Łodzi, krewna Papieża Polaka. Czas wybraliśmy bardzo świadomie. Przed rokiem, w wigilię Niedzieli...

W budowę bydgoskiej szkoły-pomnika Jana Pawła II angażuje się coraz więcej instytucji i osób. Zaproszenie na spotkanie modlitewne, zorganizowane kolejny już raz na placu budowy placówki, w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, przyjął wyjątkowy gość – Maria Wiadrowska-Gliszczyńska z Łodzi, krewna Papieża Polaka.

Czas wybraliśmy bardzo świadomie. Przed rokiem, w wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego, Ojciec Święty odszedł do Domu Ojca. Jest więc dziś niejako „liturgiczna rocznica” jego śmierci – przypomniał zgromadzonym ks. Tomasz Cyl, dyrektor Katolickiej Szkoły Podstawowej im. św. Wojciecha, budowniczy szkoły-pomnika.

Zawsze był czas na dobre słowo
Maria Wiadrowska-Gliszczyńska jest katechetką: – To jednak zupełnie nie wynikło z faktu, że moim wujkiem był Ojciec Święty! – zaznacza z uśmiechem: – Nawet nie podejrzewałam, że tak ułoży się moje życie… Dopiero teraz widzę, że musiałam być w jakiś sposób, niedostrzegalnie, prowadzona – dodaje. „Cioteczna wnuczka” Karola Wojtyły nie od razu wiedziała, jak zachować się w sytuacji, kiedy członek rodziny zostaje wybrany na Stolicę Piotrową, zostaje pasterzem Kościoła powszechnego! – Nad swoim pierwszym listem do Watykanu zastanawiałam się bardzo długo! Jak zwracać się do Papieża?! Tak niedawno wszyscy mówiliśmy do niego po prostu „wujku”; ale czy teraz wypada? Może rozpocząć „Ojcze Święty! Wujku!”? – przedstawiała swoje dawne dylematy pani Maria. Jak można się domyśleć, Jan Paweł II nie oponował przeciwko dobrotliwej familiarności. Pozostał „wujkiem”, chciał nim być. Krewniacy Papieża zawsze mogli liczyć na miły gest, żartobliwe słowo, nawet podczas najbardziej oficjalnych spotkań i audiencji. Nawet wtedy, gdy Następca Świętego Piotra doświadczał choroby i cierpień. – Szedł wujek, poruszał się wsparty o laskę. Podniósł ją do góry i mi „pogroził”. Nagle się rozpromienił i powiedział: „No, no, nie bój się, to nie na ciebie tę laskę wziąłem! Podobno jest już mi potrzebna…” – wspominał specjalny gość bydgoskiego spotkania: – Ale jednym z najważniejszych przeżyć była z pewnością kolacja ślubna, jaką Ojciec Święty wydał na Watykanie dla mnie i dla mojego męża. Wujek nie mógł oczywiście przyjechać na ślub, ale w ten sposób chciał uczestniczyć w życiu swojej rodziny… – opowiada pani Maria.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki