Logo Przewdonik Katolicki

Kościół świadkiem nadziei

Ks. Mariusz Pohl
Fot.

Chrystus zmartwychwstał, ale Jego życie i obecność z apostołami miała teraz inny charakter niż dotąd. Musieli na nowo odkrywać i uczyć się, kim jest Jezus, czego od nich oczekuje i co mają robić Apostołowie byli zagubieni i bezradni. Dotąd Jezus zawsze był z nimi: prowadził ich, bronił, wyznaczał zadania, podpowiadał, gdy było trzeba strofował. Teraz choć wiedzieli,...

Chrystus zmartwychwstał, ale Jego życie i obecność z apostołami miała teraz inny charakter niż dotąd. Musieli na nowo odkrywać i uczyć się, kim jest Jezus, czego od nich oczekuje i co mają robić

Apostołowie byli zagubieni i bezradni. Dotąd Jezus zawsze był z nimi: prowadził ich, bronił, wyznaczał zadania, podpowiadał, gdy było trzeba – strofował. Teraz – choć wiedzieli, że żyje, to jednak mieli poczucie, że dalej nie będzie nimi bezpośrednio kierował, że odtąd będą musieli radzić sobie sami. Efekty tego były zrazu mizerne. Niefortunny pomysł owego połowu okazał się dla apostołów wielkim krokiem wstecz. Dlatego w łodzi panowała atmosfera przygnębienia i zniechęcenia, jak zawsze wtedy, gdy robota człowiekowi nie idzie albo nie ma do niej przekonania.

Jest to także jakiś obraz współczesnego stanu świata i Kościoła. Co prawda zewnętrzne przejawy pobożności są jeszcze zadowalające, ale wewnątrz jakby czegoś zaczynało brakować. Coraz bardziej pogłębia się rozdźwięk między teorią i wymaganiami wiary z jednej strony a praktyką codziennego życia i moralności z drugiej. Zaczynamy tracić z oczu Boga i realną perspektywę Jego Opatrzności, a co się z tym wiąże – także nadzieję. Skutkuje to niepewnością, zniechęceniem i odchodzeniem od zasad wiary, skrywanymi dla niepoznaki pod maską pozorów i religijnego formalizmu. Pojawia się pokusa, by życie ułożyć sobie po swojemu, tak jakby Boga nie było.

Ale apostołowie nie byli pozostawieni sami sobie. Jezus czuwał nad nimi. W jednej chwili wszystko się odmieniło: Janowi otworzyły się oczy, a Piotr bez wahania rzucił się wpław do brzegu, by bez zwłoki znaleźć się przy Jezusie.

Właśnie w taki sposób daje o sobie znać nadzieja: przywraca chęć do życia, entuzjazm, radość, pewność. Kościół ma być świadkiem tej nadziei. Ma pokazywać ludzkości pogrążonej w zniechęceniu i rozpaczy, że jest Bóg, że w każdej chwili może odmienić ludzkie losy i koleje naszego życia. Ale człowiek musi wpierw okazać Bogu trochę zaufania, nawet jeśli nie jest pewien natychmiastowych efektów. Gdyby apostołowie nie posłuchali zachęty Jezusa stojącego na brzegu, nie byłoby cudownego połowu.

Ale nie chodziło tylko o połów, lecz o próbę miłości i ufności. Oto główne kryterium przydatności do sprawowania pasterskiej posługi: miłość do Chrystusa. Wszystko inne da się zastąpić albo uzupełnić, albo stopniowo rozwinąć – ale tylko wtedy, gdy u źródeł powołania będzie autentyczna miłość do Chrystusa. Mamy Jezusowi ufać, szczerze Go kochać i wypełniać Jego wolę, a wtedy nasze powołanie wyda owoce.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki