Cały biznes funeralny, bogata oferta zniczy i sztucznych kwiatów jest próbą znieczulenia i oswojenia tych niepokojących tematów. Zabiegi te, owszem, przynoszą pewien skutek, ale tylko powierzchownie. Nasze najgłębsze „ja” nie da się jednak oszukać: lęk przed śmiercią nadal nas prześladuje, tym bardziej, im bardziej jesteśmy skłonni przed nim uciekać. Trzeba szukać innego lekarstwa.
Więź między doczesnością a wiecznością
Chrystus nie proponuje nam ucieczki ani złudnych pocieszeń tanimi obietnicami. Jego propozycja to zbawienie wieczne. No tak, to już wiemy z lekcji religii, katechizmu, kazań: dusza ludzka jest nieśmiertelna, więc życie wieczne musi być naszym udziałem. Pytanie tylko: w niebie czy piekle? Otóż taki sposób myślenia jest bardzo uproszczony i nie oddaje wcale istoty przesłania Ewangelii.
Jezus przyszedł właśnie po to, by człowieka zbawić, odkupić i dać mu życie wieczne. Ale ten dar nie jest czymś, co Bóg daje w sposób arbitralny, na podstawie oceny zasług i win, jako swego rodzaju nagrodę orzeczoną przez werdykt Sądu Ostatecznego. Życie wieczne byłoby wówczas jedynie dodatkiem, jakimś elementem luźno związanym z naszą doczesnością. I wtedy zależnie od naszych preferencji cenilibyśmy albo doczesność, uważając życie wieczne za jakąś niepewną obiecankę, albo też skłonni byśmy byli do lekceważenia doczesności, uznając, że dopiero życie w Bogu ma pełną wartość i sens, a nasze ziemskie życie to marność i proch.
Ewangelia nie lekceważy żadnej z tych rzeczywistości, pokazuje ich ciągłość i wzajemną zależność, pokazuje wielką godność człowieczeństwa i świata jako środowiska ludzkiego życia. Jezus sam wszedł w to środowisko jako człowiek i w ten sposób uświęcił i samo człowieczeństwo, i życie, które jest naszym udziałem. Istnieje jakaś ciągłość i więź między doczesnością a wiecznością. Została ona zniszczona przez grzech, ale Jezus przyszedł ją naprawić przez odkupienie. Na nowo pojednał ludzi z Bogiem i przywrócił stworzeniu utraconą godność.
Ten fakt ma znaczące konsekwencje i każe spojrzeć na nasze życie zupełnie inaczej. Powinniśmy odkryć, że życie wieczne zaczyna się już tu i teraz, bo zbawienie dokonuje się i obejmuje nasze tu i teraz. Jezus chce, byśmy byli aktywnymi uczestnikami tego zbawienia i zarazem życia wiecznego już w doczesności. Jezus przyszedł tę doczesność przemienić. Dlatego proponuje nam i oczekuje od nas, że się w ten proces zaangażujemy.
Współpraca z Bogiem w dziele odkupienia
Ta przemieniona doczesność nazywa się w języku Jezusa królestwo Boże. Człowiek wchodzi do niej, a raczej rodzi się do niej przez wiarę, przez decyzję oddania swego życia Jezusowi. O tym ponownym narodzeniu Jezus oznajmił w swojej słynnej nocnej rozmowie z Nikodemem. Narodzenie to dokonuje się przez akt uwierzenia w Jezusa. Wtedy człowiek otrzymuje nowe życie, które jest już początkiem życia wiecznego. Zaczyna się ono dla niego już teraz, a nie dopiero po śmierci. Wtedy osiągnie ono swoją pełnię i ostateczny kształt, ale początek tej rzeczywistości staje się naszym udziałem już dziś, czyli w doczesności. Dlatego trzeba tę doczesność cenić i szanować jako jedyną drogę prowadzącą do naszego ostatecznego celu.
W tym ujęciu wszystko zaczyna wyglądać inaczej. Przede wszystkim życie zaczyna się jawić jako powołanie i zadanie, jako współpraca z Bogiem w dziele odkupienia. Bóg nie chce, byśmy byli tylko biernymi przedmiotami Jego zbawczych zabiegów, lecz byśmy zaangażowali się osobiście w dzieło zbawienia. Na czym ma ono polegać, o tym mówi nam Ewangelia. To praktyczny podręcznik życia chrześcijańskiego. Na każdym kroku przebija z niego godność człowieka i ludzkiego życia. Jezus niczego nie potępia, jeśli tylko każda rzecz znajduje się na swoim miejscu i jest wykorzystywana zgodnie z wolą Bożą i naturą człowieka.
Pełnienie woli Bożej uszczęśliwia
Dlatego powinniśmy nieustannie o tę Bożą wolę pytać, gdyż wszystko, co będzie z nią zgodne, będzie się przyczyniało do naszego dobra. Wielka szkoda, że wolę Bożą traktujemy jako coś przykrego, ograniczającego człowieka i degradującego go do roli biernego wykonawcy Bożych wyroków. „Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”. Wydźwięk tego refrenu jest pełen rezygnacji i żalu, a tymczasem powinien być radosny i wyzwalający.
A ludzka natura jest konkretnym wyznacznikiem naszych zadań. Wiadomo, że człowiek musi jeść, pić, ubierać się, mieszkać, nawiązywać relacje z innymi, zawierać małżeństwo, rodzić i wychowywać dzieci, pracować. Gdybyśmy w tym wszystkim umieli zachować wierność i umiar, bylibyśmy szczęśliwymi, spełnionymi ludźmi. Niestety, mamy z tym problem, bo nasza natura jest zepsuta przez grzech. Dlatego potrzebujemy Jezusa, który nas odkupił i pokazał wzór, jak mamy żyć. Jeśli Mu zaufamy, nasze życie się zmieni i staniemy się od tej chwili uczestnikami zbawienia.
Jaki to szkodliwy paradoks, że sprawy zbawienia zostawiamy na czas po śmierci. Że dopiero wtedy, gdy ktoś umrze, zaczynamy się za niego modlić, zamawiać Msze św. i lękać o jego zbawienie. Gdybyśmy tę troskę okazali już za jego życia i pomogli mu odkryć Boga i Bożą miłość, to i życie, i śmierć, i wieczność wyglądałyby dla niego inaczej.