Z Ireneuszem Mazurem, o mistrzostwach Europy i szansach polskich siatkarzy, rozmawia Michał Bondyra
Jesteśmy w przededniu kolejnych, XXV już Siatkarskich Mistrzostw Starego Kontynentu. Tym razem najlepsze europejskie ekipy zagrają w Moskwie i Sankt Petersburgu. Głównym kandydatem do mistrzostwa będą chyba bardzo mocni gospodarze?
– Gospodarze faworytem będą niejako z definicji. Rosjanie mają bardzo dobrze przygotowany, mocny zespół, który swoją wartość pokazał już w tegorocznych rozgrywkach Ligii Światowej (wicemistrzostwo tych rozgrywek – przyp. red.). Poza tym ich atutami są doskonałe warunki fizyczne, optymalny siatkarski wiek oraz naprawdę duże umiejętności indywidualne. Każdy z zawodników dysponuje zagrywkę z wyskoku, o dużej mocy, co ułatwia z kolei uruchomienie ich najmocniejszej od lat broni – bloku. Sądzę zatem, że ewentualne mistrzostwo Europy rosyjskich siatkarzy nie będzie żadną niespodzianką.
A kto może pokrzyżować szyki Rosjanom?
– Z pewnością zespoły, które przyzwyczaiły nas do tego, że o ich sportowej wartości mówimy z dużym respektem. Myślę tu przede wszystkim o Włochach, Francuzach, Bułgarach i Polakach. Nie należy zapominać też o dobijającej się do europejskiej czołówki ekipie Niemiec oraz dochodzących do dobrej dyspozycji Holendrach.
Wśród tych drużyn wymienił Pan wicemistrzów świata – Polaków. Choć trener biało-czerwonych Raul Lozano, jak i wszyscy kibice siatkówki obiecują sobie po rosyjskim turnieju wiele – mówiąc wprost: medalu, to czy jest to realne przy obecnych kłopotach kadrowych? Myślę tu o kontuzjach największej gwiazdy reprezentacji Mariusza Wlazłego oraz jej kapitana Piotra Gruszki. Na co w tej sytuacji, Pana zdaniem, stać biało-czerwonych?
– Pojawiające się w ostatnim czasie kontuzje i kilka niespodziewanie przegranych meczów sprawiają, że nasz zespół jest nieprzewidywalny. Daleko byłbym jednak od formułowania fatalistycznych wizji. Dlaczego? Bo co prawda brak Mariusza Wlazłego, czyli jednego z naszych największych atutów, niby stawia pod znakiem zapytania poziom gry zespołu, ale z drugiej strony drużyna prezentuje tak wyrównany poziom, że jego nieobecność nie powinna decydować o wyniku. O tym ostatnim przesądzą: przygotowanie, dobra organizacja gry naszej drużyny, a przede wszystkim mentalność, ogromna waleczność i determinacja, którą zespół już wielokrotnie pokazywał. Atutami reprezentacji, o czym zresztą zapewniają trenerzy i sami zawodnicy, powinny być świeżość i lekkość gry, których po ciężkim zgrupowaniu nie było dotąd widać. Pamiętajmy też o tym, że Polska jest zespołem turniejowym, który z meczu na mecz się ogrywa.
Drążąc jednak temat absencji szczególnie Mariusza Wlazłego, który często brał „ciężar gry” na siebie... Kto, Pana zdaniem, na tym turnieju może spełniać taką rolę? Czy objawi się nam jakaś nowa gwiazda? Mistrzostwa odkryją kogoś dla tej drużyny?
– Odkryć chyba raczej nie będzie, bo nasz zespół jest teamem bardzo dobrze znanym. Ta drużyna ma też kilku zawodników, którzy w decydujących momentach potrafią udźwignąć ciężar gry. Taką postacią z pewnością jest Michał Winiarski – zawodnik, wokół którego można budować reprezentację. Do niego dołożyłbym jeszcze profesjonalizm, niekonwencjonalność i strategię rozgrywającego Pawła Zagumnego. Do tej mieszanki aż chciałoby się dorzucić świeżość i polot zawodnika takiego jak Wlazły. W ostatnich sezonach z bardzo dobrej strony pokazuje się jednak Grzegorz Szymański, który poziomem nie odstaje od tego ostatniego i w obliczu kontuzji Wlazłego z powodzeniem może go zastąpić. Myślę, że jednak ogromną rolą szkoleniowców jest takie przygotowanie zawodników, by w trudnych momentach zespół kreował tego typu postacie. Dzisiaj wśród kluczowych graczy widziałbym więc Winiarskiego, Zagumnego, do których powinien dołączyć jeszcze Szymański.
Rywale w pierwszej fazie turnieju to ekipy: Rosji, Belgii i Turcji. Taki zestaw gwarantuje chyba awans z co najmniej drugiego miejsca do fazy pucharowej?
– Powiem więcej, wręcz wymogiem dla naszego zespołu jest zajęcie co najmniej drugiego miejsca, dającego możliwość gry o medale. Z grupowych rywali nasza uwaga kieruje się w oczywisty sposób na mecz z faworytem turnieju – Rosjanami. Prawdziwe problemy zaczną się, kiedy
w przypadku zajęcia drugiego miejsca przyjdzie nam walczyć z pierwszą drużyną z drugiej grupy, wcale nie słabszej od naszej. Ten mecz będzie momentem na wykonanie takiego długiego skoku, na który albo będziemy przygotowani i go wykonamy, albo się wyłożymy i marzenia o medalu prysną.
Jest Pan znakomitym fachowcem, trenującym w przeszłości nie tylko narodową kadrę seniorów, ale i odnoszącym sukcesy z juniorami (mistrzostwo świata i Europy), a także z klubami. Jak, według Pana, muszą zagrać i co poprawić nasi siatkarze, by medalowe zapowiedzi trenera Lozano stały się faktem?
– Nie będzie truizmem, gdy powiem, że naszym atutem jest taka kanclerska zwada w grze naszego rozgrywającego Pawła Zagumnego. By ten jednak mógł uruchomić wszystkich zawodników „na siatce”, w naszym zespole musi być dobre przyjęcie zagrywki, które ustawi mu grę.
Decydującą rolę może też odegrać sama zagrywka. Z tą ostatnio, niestety, nie było najlepiej. Nastawiliśmy się bowiem na zagrywkę stacjonarną, bezpieczną, a to przecież zagrywka atakująca pozwala na odrzucenie rywala od siatki czy zdobywanie punktów bezpośrednio. Czy dobrze wykonana zagrywka pozwoli nam ustawić grę tak, byśmy mogli odpowiednio konstruować blok i dobrze bronić w trakcie gry? Czas pokaże. Według mnie w tym elemencie w grze naszej drużyny tkwi jeszcze duża rezerwa.
Na koniec krótko o największych indywidualnościach mistrzostw i o tym, która z nich może przyćmić pozostałe...
– W dobrych drużynach jest wielu takich zawodników. W ekipie Bułgarii jest znakomity Matej Kazijski, Niemcy mają Simona Tischera czy Bjoerna Andrae, Serbowie fantastycznego Ivana Miljkovicia, Rosjanie Siemiona Połtawskiego, a my Michała Winiarskiego. Największą gwiazdą może zostać ten z nich, którego dyspozycja i forma sportowa w decydującym momencie eksplodują. Jak wiele milionów kibiców, wierzę, że będzie to któryś z polskich graczy, czy to wspomniany Winiarski, czy Szymański, bo podobnie jak całą naszą drużynę po prostu ich na to stać.
Ireneusz Mazur jest członkiem zarządu i przewodniczącym Rady Trenerów w Polskim Związku Piłki Siatkowej. Prowadził kadrę narodową, z juniorami sięgnął po mistrzostwo świata i Europy. W siatkówce klubowej ze Skrą Bełchatów dwukrotnie zdobywał zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski, a z częstochowską Galaxią-Jurajską AZS wicemistrzostwo. Obecnie jest szkoleniowcem klubu PZU AZS Olsztyn.
Mecze grupowe Polaków
– z Belgią 07.09.07
– z Turcją 08.09.07
– z Rosją 09.09.07