Wspominany pod datą 6 października św. Bruno powołał do istnienia wspólnotę mnichów o wyjątkowo surowej regule. Każdy, kto czytał książki słynnego trapisty Tomasza Merthona, pamięta zapewne, że i on walczył kiedyś z pokusą – jak ją nazwał jego spowiednik – przejścia do eremickiej rodziny kartuzów. A my możemy od roku na ekranach kin oglądać film o kartuzach „Wielka cisza”. Kartuzi oddają się kontemplacji i poszukiwaniu Boga w całkowitej ciszy i samotności, pracy fizycznej, ścisłym poście od potraw mięsnych oraz wyszukanych ćwiczeniach duchowych. Chociaż zakon istnieje już blisko tysiąc lat, mnisi nadal żyją pierwotną regułą, tak jak głosi formuła: Cartusia nunquam reformata, quia nunquam deformata, co znaczy, że Kartuzja nie była reformowana, ponieważ nigdy nie uległa deformacji. Wprawdzie w Polsce nie ma obecnie kartuzów, ale na Pojezierzu Kaszubskim istnieje miejscowość Kartuzy, gdzie wznoszą się zabudowania poklasztorne, niegdyś należące do polskich kartuzów. Ich eremy znajdowały się również w Gidlu i w Berezie Kartuskiej. Szczególnym okresem rozkwitu kartuzji był czas pomiędzy XIII a XV wiekiem. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że ci mnisi, odziani w białe habity, są tylko wspomnieniem przeszłości. Aktualnie w świecie żyje kilkuset kartuzów w blisko dwudziestu klasztorach. Ich założyciel, św. Bruno, urodził się ok. 1030 r. w Kolonii. Jako pięćdziesięcioletni mężczyzna – po latach kariery kościelnej – odmówił objęcia arcybiskupstwa Reims i udał się do cystersów w Seche-Fontaine, aby w zupełnej ciszy wieść surowe życie. W 1084 r. przeniósł się, wraz z kilkoma uczniami, w okolice Grenoble i osiadł w alpejskiej pustelni, która dała początek Wielkiej Kartuzji – La Grande Chartreuse. Jednym z jego uczniów był papież Urban II, który w 1090 r. ściągnął św. Bruno do Wiecznego Miasta i mianował swoim doradcą. Później jednak Bruno znowu powrócił do pustelni, aby w Kalabrii założyć kolejną kartuzję. Zmarł w 1101 r.