Logo Przewdonik Katolicki

Wypełniona cisza

Paweł Milcarek
Fot.

W święto Podwyższenia Krzyża Świętego 14 września 2007 r. wejdą w życie zarządzenia podane przez Ojca Świętego w motu proprio Summorum Pontificum. Oznaczają one praktycznie całkowitą swobodę w odprawianiu Mszy i innych sakramentów według starych, trydenckich ksiąg liturgicznych, a nawet przewidują tworzenie stałych miejsc takich celebracji. Każdy ksiądz może teraz...

W święto Podwyższenia Krzyża Świętego 14 września 2007 r. wejdą w życie zarządzenia podane przez Ojca Świętego w motu proprio „Summorum Pontificum”. Oznaczają one praktycznie całkowitą swobodę w odprawianiu Mszy i innych sakramentów według starych, trydenckich ksiąg liturgicznych, a nawet przewidują tworzenie stałych miejsc takich celebracji. Każdy ksiądz może teraz odprawiać Mszę trydencką, jeśli tylko chce – a wierni przywiązani do starej tradycji liturgicznej mają otrzymać odpowiednią do tego posługę duszpasterską.

Dzisiaj, kilkadziesiąt lat po wprowadzeniu nowego Mszału (1970), większość ludzi nie wie nawet, co to jest Msza trydencka. Skąd się wzięła? Czemu Papież zachęca, aby także w zwykłych parafiach odprawiano ją już nie tylko według nowej liturgii?

Ojciec Święty używa określenia „starsza forma rytu rzymskiego”. Jej ostatnią postacią jest Mszał zatwierdzony w 1962 roku przez bł. Jana XXIII. Jednak ten Mszał nie różni się właściwie od tego, który w roku 1570, po soborze trydenckim, papież św. Pius V ogłosił jako regułę liturgii dla całego Kościoła zachodniego. Czasem więc używa się nazw „liturgia św. Piusa V” lub „trydencka” – ale nie jest to ścisłe, gdyż ani tamten papież, ani tamten sobór nie stworzyły tego obrządku. Jedynie zaakceptowano zwyczaje, które obowiązywały w papieskim Rzymie od niepamiętnych czasów. Odtąd wszyscy mogli używać właśnie tego starożytnego rytu rzymskiego.

Nie chodzi o łacinę
Jednak dzisiaj, po reformach posoborowych Vaticanum II, sytuacja się trochę skomplikowała – mamy dwie formy jednego rytu rzymskiego: trydencką (czyli starszą, kształtującą się przez długie wieki) i zreformowaną (czyli nową, sformułowaną przez komisję ekspertów po Vaticanum II). Czym w praktyce ta starsza różni się od nowej?

Często mówi się, że chodzi o łacinę i ustawienie celebransa „tyłem do ludzi”. Nie jest to do końca prawdziwe. Owszem, we Mszy trydenckiej jest dużo łaciny – ale przecież także „nową” Mszę można odprawiać po łacinie. I podobnie: to prawda, że w „starej” Mszy kapłan stoi po tej samej stronie ołtarza co i wierni, zwrócony z nimi symbolicznie w stronę krucyfiksu na ołtarzu – ale tak samo można odprawiać i po nowemu.

Jeśli więc nie łacina i nie ustawienie kapłana, to co jest specyfiką starszej formy?

Długa cisza
We Mszy trydenckiej wiele modlitw kapłan odmawia po cichu. Szczególnie charakterystyczna jest długa cisza towarzysząca najważniejszej modlitwie mszalnej – Kanonowi. Oczywiście jest to sprawa dość trudna do pojęcia dla ludzi przekonanych, że także na modlitwie powinni wciąż coś robić, mówić, słyszeć innych. Jednak kard. Ratzinger już od dawien dawna przekonywał, że „nie jest prawdą, iż pełne, nieprzerwane głośne odmawianie modlitwy eucharystycznej jest warunkiem uczestnictwa wszystkich w tym centralnym akcie święta Eucharystii. (…) Kto kiedykolwiek znalazł się w kościele zjednoczonym w cichej modlitwie Kanonu, ten doświadczył, czym rzeczywiście jest wypełniona cisza”.

Używa się zawsze jednego i tego samego Kanonu (modlitwy eucharystycznej). Jest to najstarsza tego rodzaju modlitwa na Zachodzie, stosowana bez przerwy od niepamiętnych czasów aż do czasów reformy Pawła VI. Przez długie wieki Kościół kładł wielki nacisk na to, by ta dziedziczona modlitwa Kanonu była traktowana jako nienaruszalna i nietykalna. Jednak i ten tzw. Kanon rzymski nie stanowi, teoretycznie, wyłącznej własności formy tradycyjnej: w nowym Mszale znajduje się on jako tzw. I Modlitwa Eucharystyczna, co nie zmienia faktu, że bywa rzadko używany, gdyż zastąpiły go modlitwy nowszego pochodzenia.

Pobudka pobożności
Niewątpliwie do specyfiki liturgii tradycyjnej należy wiele gestów adoracji i uszanowania, zwłaszcza względem Chrystusa obecnego realnie w Eucharystii – wiele przyklęknięć i pokłonów lub znaków krzyża, które są pobudką pobożności i przypomnieniem o sprawowaniu Misterium. W nowej formie zostały zredukowane do minimum.

Można mówić także o pewnej różnicy akcentów w treści modlitw mszalnych. O ile każda Msza św. jest uobecnieniem jedynej Ofiary krzyżowej Chrystusa, o tyle ta prawda teologiczna znajduje swoje szczególne podkreślenie właśnie w tradycyjnej formie Mszy. Myśl o Ofierze przebłagalnej Chrystusa powraca w rozmaitych momentach akcji liturgicznej. Jest także prawdą, że modlitwy starego Mszału częściej przypominają o grzechu, słabości człowieka, zagrożeniu potępieniem, w sumie – o nieustannej potrzebie łaski.



Pogłębione uczestnictwo
Czasami mówi się, że liturgia trydencka jest czymś bardzo pożytecznym dla odprawiającego kapłana – ale utrudnia udział świeckim. Jako świecki uczestniczący od lat w takiej Mszy wraz z rodziną, powiedziałbym, że zależy oczywiście, o jaki udział tu chodzi. „Sobór słusznie przypomniał nam, że liturgia oznacza także actio, czyli działanie, oraz polecił, aby wiernym zapewniono actuosa participatio, czyli czynny udział. (…) Ale zapomniano, że sobór zalicza również do actuosa participatio milczenie, które sprzyja udziałowi naprawdę pogłębionemu, osobistemu, pozwalającemu na to, byśmy słyszeli we wnętrzu słowo Pańskie” – to zastrzeżenia kard. Ratzingera z jego Raportu o stanie wiary z 1985 roku. W praktyce sposób uczestnictwa w „starej” Mszy jest bardzo zróżnicowany (cisza wspólnej modlitwy pozwala na to, by z niej różnie korzystano – albo idąc niejako krok w krok za modlitwami celebransa, albo zatrzymując się przy rozważaniu tekstów Mszy, albo np. trwając w bezsłownej obecności wobec Ofiary Krzyża).

Oto najważniejsze, streszczone sumarycznie odmienności starszej formy rytu rzymskiego – teraz ponownie wprowadzonego do życia Kościoła przez Papieża. On sam bardzo dużo zawdzięcza właśnie tej formie liturgii. Z jego wspomnień widać, że była ona zawsze w centrum jego pobożności. Zagłębianie się w „tajemniczy świat” liturgii było dla niego „fascynującą przygodą”. „Spotykałem tam rzeczywistość, której nikt nie zmyślił, której nie stworzył ani jakiś urzędnik, ani wielka jednostka. Ta tajemnicza struktura tekstu i akcji wyrosła poprzez stulecia z wiary Kościoła. (…) Nie wszystko było logiczne, czasami zawikłane i trudne w orientacji. Ale właściwie przez to struktu­ra ta była cudowna i dziwnie przejmująca. Oczywiś­cie jako dziecko nie rozumiałem szczegółów, ale moje obcowanie z liturgią było postępującym procesem dorastania do rzeczywistości, która przewyższała wszelkie indywidualności i pokolenia i dawała ciągle okazję do nowych przeżyć i odkryć”.

Wyłom w historii
Z kolei to, co działo się w wyniku pospiesznej reformy liturgicznej w końcu lat 60., witał z mieszanymi uczuciami. „Burzono starożytną budowlę i tworzono inną, nawet jeśli używano do tego materiałów, z których zbudowana była stara konstrukcja” – oto jego własne podsumowanie tamtych czasów. Najbardziej dotknięty był dyskryminacją starego rytu: „Ogłoszenie zakazanym Mszału, który był wypracowywany przez wieki, poczynając od czasów sakramentarzy Kościoła starożytnego, spowodowało wyłom w historii liturgii i jego następstwa mogły być tylko tragiczne”.

Od dawien dawna nie ukrywał, że za konieczność uważa odwrócenie tego błędu, który zatruł atmosferę w Kościele fałszywym przekonaniem, że reformy unieważniły tradycję. „Czegoś podobnego nie było w całej historii Kościoła – mówił kardynał Ratzinger – przekreślono przecież jego całą przeszłość”. A przecież „wspólnota, która wszystko, co dotychczas było dla niej najświętsze i najszczytniejsze, ni stąd, ni zowąd uznaje za surowo zakazane, a tęsknotę za tymi zakazanymi elementami traktuje wręcz jako nieprzyzwoitość, stawia samą siebie pod znakiem zapytania”.

Nigdy nie została zakazana
Jednak naprawienie pomyłki nie szło tak łatwo, nawet na stanowisku tak wysokim jak prefekt Kongregacji Nauki Wiary i jeden z najbliższych współpracowników Ojca Świętego. Jan Paweł II był skłonny rozluźnić posoborowe rygory, utworzył w 1986 sekretną komisję dziewięciu kardynałów (był w niej kard. Ratzinger), która po dogłębnych badaniach orzekła, że „stara” Msza nigdy nie została zakazana. Komisja zaproponowała Papieżowi ogłoszenie normy, że każdy ksiądz może odprawiać Mszę trydencką – lecz sprawa ta utonęła wśród sprzeciwów osób twierdzących, bezpodstawnie, że byłoby to „zanegowaniem Soboru”.

Dwa lata później, w 1988, doszło do schizmy abp. Lefebvrea, m.in. na tle sporu o liturgię. Katastrofa nastąpiła mimo niezmordowanych starań kard. Ratzingera, który w imieniu Ojca Świętego zabiegał o pojednanie. Po tym fakcie Jan Paweł II wydał dokument, który miał ułatwić zainteresowanym dostęp do „niektórych dawnych form liturgicznych tradycji łacińskiej”. Na podstawie tego dokumentu powstały też podlegające Rzymowi instytuty kapłańskie kultywujące tradycyjną liturgię i duchowość (z Bractwem św. Piotra na czele).

Gdy kard. Ratzinger został papieżem Benedyktem XVI, zaczęto się interesować tym, dlaczego tak bardzo zależy mu na przywróceniu starej liturgii i pełni praw. Niektórzy pisali, że Papież chce „uleczenia schizmy lefebvrystów”. To jednak nie wszystko i nie najważniejsze.

Test wiarygodności
Papież przywraca stary Mszał łaciński przede wszystkim dlatego, że uważa to za znak wiarygodności Kościoła, objaw normalności jego życia. Jest także drugi powód: Ojciec Święty uważa, że nieskrępowana obecność liturgii tradycyjnej wpłynie także korygująco na liturgię zreformowaną. Liturgia tradycyjna stanie się dla zreformowanej jakby kryterium poprawności, chroniącym przed nadużyciami.

I nie chodzi tu tylko o nadużycia czysto liturgiczne. To sprawa treści naszej wiary: choć „trydencką” nazywamy dziś tylko „starą” Mszę – tak naprawdę każda katolicka Msza jest w jakimś sensie „trydencka”, gdyż są w niej w praktyce sprawowane prawdy wiary sprecyzowane na soborze trydenckim. Cała wiara Kościoła w Eucharystię jest, w tym sensie, „trydencka” – formuł tego soboru używał i Paweł VI, i Jan Paweł II. Tą „trydencką wiarą” żyje Kościół także w nowej liturgii. Papież Benedykt XVI sądzi jednak, że czasami w kategorycznym odrzuceniu Mszy trydenckiej chodzi po prostu o zakamuflowane odrzucenie „trydenckiego” wyznania wiary w Eucharystię. A to byłoby już po prostu odejściem od wiary katolickiej. „Tylko na podstawie praktycznej dyskwalifikacji Trydentu – mówił kard. Ratzinger w 2001 roku w wykładzie «Teologia liturgii» – można pojąć zacietrzewienie towarzyszące walce z możliwością celebrowania nadal Mszy według Mszału z 1962”. Dziwne i zastanawiająco mocne zacietrzewienie.

Benedykt XVI chce zatem nie tylko ułatwić życie tradycjonalistom, ale i zaproponować ten swoisty „test trydencki” całemu Kościołowi – test kościelnej wiarygodności, a nawet sprawdzian solidarności z wiarą Kościoła wszystkich czasów.

Motu proprio „Summorum Pontificum” można uważać, bez przesady, za najważniejszy dokument obecnego pontyfikatu – akt o wielkiej doniosłości dla uleczenia starych ran i otwarcia nowych dróg. Papież zachęca nas wszystkich, abyśmy jako Kościół odetchnęli głęboko, całymi płucami długiej tradycji – bez strachu, że dozwolony jest nam tylko krótki oddech i krótka pamięć.

Fragmenty „Summorum Pontificum”– motu proprio Benedykta XVI


Mszał rzymski ogłoszony przez Pawła VI jest zwyczajnym wyrazem „zasady modlitwy” Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego. Natomiast Mszał rzymski ogłoszony przez świętego Piusa V i ponownie wydany przez błogosławionego Jana XXIII powinien być uznawany za nadzwyczajny wyraz tej samej „zasady modlitwy” i powinien się cieszyć należną czcią ze względu na czcigodny i starożytny zwyczaj. Te dwa wyrazy „zasady modlitwy” Kościoła nie mogą w żaden sposób prowadzić do podziału w „zasadach wiary”. Są to bowiem dwa zwyczaje jedynego rytu rzymskiego. […]

W parafiach, w których istnieje stała grupa wiernych przywiązanych do wcześniejszych tradycji liturgicznych, proboszcz powinien chętnie przyjąć ich prośby o odprawianie Mszy świętej według obrzędu Mszału rzymskiego ogłoszonego w 1962. Niech także zadba, aby dobro tych wiernych harmonijnie uzgodniło się ze zwykłą opieką duszpasterską w parafii, pod rządami biskupa, zgodnie z kanonem 392, unikając niezgody i wzmacniając jedność Kościoła.

Celebracja według Mszału bł. Jana XXIII może mieć miejsce w dni powszednie; natomiast w niedziele i święta może odbywać się także jedna taka celebracja.

Ponadto proboszcz, po dokładnym rozważeniu wszystkiego, może wyrazić zgodę na użycie dawniejszego rytuału przy udzielaniu sakramentów chrztu, małżeństwa, pokuty i namaszczenia chorych, jeśli przekonuje do tego dobro dusz.

(Nieoficjalne tłumaczenie listu za: www.christianitas.pl)

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki