Numer telefonu komórkowego do żarnowieckiej ksieni ma kilka osób w Polsce. Benedyktynki żyją przecież za klauzurą i chronią swoją ciszę. Beata zadzwoniła – i uzyskała coś, co wydaje się niemożliwe, czyli cały dzień z Kasią, swoją przyjaciółką, która dwa tygodnie wcześniej założyła czarny fartuszek benedyktyńskiej postulantki i weszła za kraty klauzury. Bo dla Beaty rzeczy niemożliwych nie ma.
1. Skazanie na śmierć
Beata Maciejewska mieszka w Gnieźnie. Ma 24 lata i porażenie mózgowe kończyn dolnych. Siedzi na kanapie i śpiewa „zaopiekuj się mną, nawet, gdy nie będę chciał”. Lubię śpiewać – mówi. – Jak byłam mała, to rodzice chodzili do sąsiadów prosić o ściszenie muzyki, bo tańczyłam w łóżeczku. Przez długie lata nie wiedziałam, że jestem niepełnosprawna. Dopiero ludzie mi to uświadomili.
2. Żyć z krzyżem
– Ostatnio poszłam z koleżanką do salonu kosmetycznego – opowiada ze śmiechem. – Najpierw zahaczyłam się na schodach. Potem o próg. A potem z przejęcia nie zauważyłam, że ściana stoi ukośnie, obiłam się najpierw z jednej strony, potem z drugiej, aż w końcu – łup o podłogę. Słyszałam tylko, jak siedząca obok pani jęczała – oj, oj, oj! Najpierw myślałam, że więcej tam nie pójdę ze wstydu, ale w końcu poszłam. Może mnie nie pamiętają? Przecież nie jestem chyba jedyną niepełnosprawną, chodzącą do salonu kosmetycznego, prawda?
3. Pierwszy upadek
– Zawsze spadam na cztery łapy. Jak kot. Już się tak nauczyłam. Zawsze wiem, kiedy lecę, i wcześniej wystawiam ręce. Raz tylko się nie udało, kiedy byłam mała. Przewrócił się na mnie kolega tak, że twarzą upadłam na bruk. Płakałam nie dlatego, że bolało – bardziej bałam się, że mama uzna, że zabawy z dziećmi są dla mnie zbyt niebezpieczne, i więcej mnie nie wypuści z domu.
4. Spotkanie z matką
– Mama czasem z dobrej woli trochę przesadzi. Idziemy razem ulicą, a ona ostrzega: – uważaj, tam jest kamień. A ten kamień leży sobie pół kilometra dalej! Z tego uważania w końcu i tak się przewrócę, i usłyszę: – a nie mówiłam! Ale ja mam tak samo, też często mówię „a nie mówiłam”.
Zdarza się też mamie zapytać: – Pomóc ci buty zawiązać? – Śmieję się wtedy: – Mamo, ty w ogóle przemyślałaś to, co powiedziałaś? Mam 24 lata, a ty pytasz, czy mi buty zawiązać?
Ale takie już są mamy…
5. Pomoc Cyrenejczyka
– Czy ja mam na czole napisane „naiwna”? Szłam kiedyś ulicą, podszedł do mnie mężczyzna i pyta: – Przepraszam, ale widzę, że pani tak nóżką utyka…
– Nie jedną, ale dwoma – sprostowałam.
– Bo wie pani, ja mam zdolności terapeutyczne, czy ja bym mógł tę nóżkę pani dotknąć?
To mu musiałam wyjaśnić, że choruję na porażenie, i jeśli ktokolwiek może mi pomóc, to tylko lekarze, i oni to już zresztą zrobili. Nie jest źle, radzę sobie sama i nie potrzebuję, żeby ktoś mi nogi na ulicy dotykał!
6. Weronika odkrywa twarz
– Kiedy zajmowałam się dzieckiem sąsiadki odkryłam, że mogłabym być matką! Nauczyłam nawet tamtą dziewczynkę, jak ma mnie trzymać, żebym mogła wsadzić ją na huśtawkę. Nie mogłam jej wziąć na ręce, bo sama jedną ręką musiałam trzymać się huśtawki. Ale dawałyśmy sobie radę, choć ludzie dziwnie patrzyli…
Teraz chodzę też do sióstr szarytek pomagać dzieciom w świetlicy. Bałam się na początku, ale jak zaczęłam, to jakoś tak zostało.
7. Drugi upadek: upadek ze schodów w kościele garnizonowym
– Ogólnie to sobie krzywdy nie robię. Kiedyś spadłam ze schodów w kościele garnizonowym. Narobiłam hałasu, wszyscy się śmiali. Byłam z koleżanką i czułam, że mi się noga podwija, i wystarczyło, żebym się jej lekko przytrzymała. Ale jak dotknęłam jej ramienia, ona myślała, że chcę jej coś powiedzieć, odwróciła się – a ja łuuup...! Ona przerażona pyta, dlaczego nie powiedziałam! Więc się śmiałam, że nie zdążyłam…!
Zawsze spadam na cztery łapy jak kot
8. Pociesza płaczące niewiasty
– Kiedyś się przewróciłam na podwórku. Kasia zaczęła się śmiać, bo to było śmieszne! Ona się śmieje, ja leżę, a kolega mówi do Kasi: – Ty byś się tak nie śmiała z nieszczęśliwej, tylko pomogła jej wstać!
Wtedy wstałam, otrzepałam się i zaczęłam głośno krzyczeć: – Ha, ha, zobaczcie, jaka jestem szczęśliwa! On pomyślał pewnie, że ma do czynienia z jakąś debilką. Ale dla mnie ktoś nieszczęśliwy to ktoś rozgoryczony, smutny, kto siedzi w domu i nie chce mu się żyć. Ja tak nie mam! Ja mam nawet fajnie! I to, że jestem chora, wcale nie znaczy, że jestem nieszczęśliwa!
9. Trzeci upadek
– Ostatnio przewróciłam się z jedną szarytką. Zapytała mnie: – Beti, umiesz jeździć na rowerze? Powiedziałam, że nie. – To szkoda… Chodź, to ja cię przewiozę.
– Nie, siostro, przewrócisz się ze mną!
– Nie przewrócę…!
Wsiadłam – i oczywiście, że przewróciła się!
10. Z szat obnażenie
– Niedawno zaczęłam z powrotem chodzić na plażę. W wieku dojrzewania, kiedy ludzie uświadomili mi, że jestem inna, na plaży siedziałam tylko w długich spodniach. Trwało to ze cztery lata, zanim się przemogłam. Teraz też nie lubię pokazywać swoich nóg, bo nie są jakoś specjalnie ładne – ale stwierdziłam, że to naprawdę głupie siedzieć na plaży w długich spodniach.
11. Do krzyża przybicie
– Koleżanka miała straszny kompleks z powodu swojej otyłości. Kiedyś powiedziała mi: „Jak ja siebie nie cierpię, jestem taka gruba!” Powiedziałam: – Wiesz, ja bym wolała być taka gruba i mieć świadomość, że zawsze sama zrobię zakupy, zawsze mogę sobie poradzić sama, nie muszę liczyć na kogoś. Ty możesz się odchudzać, jeśli tylko będziesz chciała – ja nigdy nie będę zdrowa. To ja bym wolała wyglądać tak, jak ty – a być osobą samodzielną.
Tak się wtedy zawstydziła, że nigdy więcej nie mówiła, że jest gruba. Przynajmniej przy mnie – śmieje się Beata. – Ostatnio nawet wspominała, że do dziś pamięta tamte słowa.
12. Śmierć na krzyżu
– Pytana o szkołę Beata poważnieje. – Nie trafiłam wcześniej dobrze. Mam wolniejsze ruchy, zawsze byłam ostatnia. Wracałam z płaczem do domu. Potem były operacje, przerwa w nauce, nie przysługiwało mi nauczanie indywidualne. Najpierw mój lekarz, potem ksiądz Jan i siostry szarytki wracali do tematu, że nie mam matury. Najpierw się broniłam, że co ich to obchodzi… Ale potem zrozumiałam, że najwyżej się nie uda. Nie umiem przez to przebrnąć. Wciąż widzę ten obraz, jak nie daję rady, jak się ze mnie śmieją. Ale złożyłam dokumenty do liceum, zobaczymy. Jeszcze dyktafon by się przydał, bo notować przecież nie nadążę.
13. Zdjęcie z krzyża
– Wiecie, że Pan Bóg mnie słucha? Powiedziałam Mu kiedyś, że chciałabym poznać wierzących ludzi – i poznałam. Powiedziałam, że fajnie byłoby poznać jakieś siostry – i poznałam. Powiedziałam, że chciałabym zaśpiewać coś publicznie – i zaśpiewałam. Teraz jeszcze tylko ta szkoła… Nie wybiegam myślami daleko, ale siostra Agata wybiega za mnie. Mówi coś o studium fizjoterapii. Kiedy byłam mała marzyłam, żeby zostać pielęgniarką. Aż się boję pomyśleć, co Pan Bóg jeszcze dla mnie szykuje.
Kiedyś myślałam, że Pan Bóg mnie nienawidzi. Ale na rekolekcjach odkryłam, że mnie kocha! I że to, jaka jestem, to jest moje powołanie. Teraz rozumiem to, jaka jestem, i nawet to lubię.
14. Złożenie do grobu
– Moja przyjaciółka niedawno wstąpiła do benedyktynek w Żarnowcu. Pojechałam z nią. Siedziałyśmy trochę nad morzem, w swetrach, bo nie zdążyłyśmy się przebrać. I zjadłyśmy wielkie lody. Odmówiłyśmy na plaży Koronkę do Miłosierdzia Bożego. A wieczorem jeszcze piwo wypiłyśmy, może ostatnie w jej życiu? Rano ona w białej bluzeczce i czarnej spódnicy poszła do kaplicy, siostra otworzyła kratę – ona podała mi rękę i weszła za klauzurę. Obie płakałyśmy. Dziwnie teraz będzie bez niej tutaj. Ale pojechałam potem ją odwiedzić i Matka pozwoliła nam cały dzień spędzić razem. Kasia jest tam szczęśliwa.
15. Zmartwychwstanie
– Nie znoszę pająków. Kiedy umrę, będę musiała Pana Boga zapytać, po co one w ogóle żyją. Niby mam ważniejsze pytania, ale na nie to mi Pan Bóg daje odpowiedzi już teraz, nawet pytać nie muszę. Tylko te pająki zostają…