Logo Przewdonik Katolicki

Franciszek Pierwszy

Monika Białkowska
Franciszek w obozie dla uchodźców Moria na wyspie Lesbos w kwietniu 2016 r. | fot. Andrea Bonetti/Greek Prime Minister's Office/Getty Images

Natychmiast po wyborze podkreślił, że nie chce być nazywany „Franciszkiem I”, ale po prostu Franciszkiem. Czas pokazał, w jak wielu kwestiach był pierwszy.

Wzbudzał kontrowersje, ale trudno jest ich nie wzbudzać, kiedy ma się odwagę łamać stereotypy, zadawać pytania i słuchać wcześniej niewysłuchanych.

Papież samotny
Najmocniejszy dla mnie obraz Franciszka pochodzi z ósmego roku jego pontyfikatu, pierwszego roku światowej pandemii Covid-19. Włochy były tym krajem, który jako pierwszy w Europie uderzony został falą choroby i zapłacił za to tysiącami ludzkich żyć: w sumie zmarło tam prawie 200 tys. osób.
Była trzecia niedziela Wielkiego Postu, 15 marca. W Rzymie tego dnia świeciło słońce. Ulice, zwykle wypełnione tłumami i hukiem samochodów, były puste. Lockdown zamknął wszystkich w mieszkaniach. Zabytki i muzea były nieczynne, kościoły opustoszały, turyści nie docierali do Wiecznego Miasta. Wtedy papież Franciszek wyszedł z Watykanu. Szedł pieszo w białej sutannie, samotny, jeśli nie liczyć kilku ochroniarzy, trzymających kilkumetrowy dystans. Poszedł najpierw do Santa Maria Maggiore, w godzinnej pielgrzymce przez miasto i świat, trawione tajemniczą jeszcze wówczas pandemią. Wybór tego miejsca nie był przypadkowy. Czczona w tej bazylice Matka Boża Śnieżna nosi tytuł „Salus populi Romani” – ocalenie ludu rzymskiego i właśnie przed nią już papież Grzegorz Wielki w VI w. modlił się o ocalenie miasta od dżumy.
Kolejne pół godziny samotnej papieskiej pielgrzymki przez wyludniony Rzym prowadziły do kościoła San Marcello al Corso. Tam znajduje się krucyfiks, którzy rzymianie uznają za cudowny od czasów, gdy ocalał z wielkiego pożaru, a w XVI w. noszony był w błagalnych procesjach po dzielnicach Rzymu w wielkiej modlitwie w czasie wielkiej zarazy dżumy. Papież usiadł pod tym samym krzyżem i modlił się, wciąż samotnie.
Samotna biała postać w miejscach, które zwykle tętnią życiem wpisała się w obraz pandemii i Kościoła. Dwa tygodnie później samotny papież wyszedł w strugach deszczu na pusty plac św. Piotra, żeby błagać Boga o ocalenie świata.
Ta samotność mówiła o dramacie, który dotknął wówczas cały świat, o niepewności, z którą wszyscy się zmagaliśmy i o relacjach, które w tamtym czasie tak boleśnie zostały ograniczone.
Ale ta samotność papieża była również symboliczna dla niego samego. Trudno jest nie dostrzegać, że Franciszek był najbardziej samotnym papieżem ostatnich wieków: papieżem odrzuconym i papieżem niezrozumianym, choć jednocześnie popełniającym błędy, i konsekwentnym w myśli, że Bóg chce być blisko każdego człowieka.

Papież bliski
Był pierwszym, który złamał tak mocno watykański savoir-vivre. Zadziwił świat i wprowadził w poważne zakłopotanie Watykan, odmawiając zamieszkania w papieskich apartamentach, zamiast tego wybierając mieszkanie w Domu św. Marty. Można dyskutować o zasadności tego ruchu: był to kłopot logistyczny, apartamenty papieskie pozostały niewykorzystane, bliskość z innymi mieszkańcami Domu św. Marty szybko stała się bliskością pozorną. Jego działanie powinno być czytane nie na poziomie praktycznym, ale symbolicznym. Nie był księciem Kościoła, zamkniętym w wieży, otoczonej murem. Był papieżem na wyciągnięcie ręki, żyjącym w miarę możliwości jak tysiące innych księży. Nielogiczny i niepraktyczny gest w rzeczywistości miał być znakiem prorockim, symbolem tego, jakie ma być całe jego papiestwo.
Wielu już nie pamięta, jakim szokiem dla świata był język nowego papieża. To też było nowe i pierwsze, w europejskiej części świata nie znaliśmy takiego sposobu komunikacji. Po papieżu – filozofie, któremu wszyscy klaskali, choć mało kto go rozumiał, i po papieżu – wybitnym teologu, przyszedł papież, który nie używał wielkich terminów, ale mówił proste przypowieści o swojej babci. Nie spotkał się z zachwytem. Nazywano go wiejskim proboszczem, odmawiano teologicznych i kaznodziejskich kompetencji. A on po prostu był Latynosem, człowiekiem z tej części świata, w której o największych i najważniejszych prawdach mówi się w prostych przypowieściach. Odrzuciło go wtedy wielu intelektualistów, ale pokochały go tłumy. To był pierwszy papież, którego rozumiał każdy.

Papież z daleka
Latynos: to również z innych powodów miało ogromne znaczenie. To Franciszek jako pierwszy na serio zwrócił oczy Kościoła poza Europę. To on uświadomił Kościołowi, że jego europejskie doświadczenie jest doświadczeniem jedynie europejskim, ale nie powszechnym. To on pokazał, że Europa musi się posunąć i zrobić miejsce innym. Że musi dostrzec wagę doświadczenia i praktyki wiary w tych kulturach, które nie wywodzą się od starożytnych Greków i Rzymian. Wcześniej Ameryka Południowa istniała gdzieś na marginesie – jako przedmiot misji, troski albo niepokoju, kiedy wybuchała teologia wyzwolenia. Za czasów Franciszka po raz pierwszy przemówiła samodzielnie, domagając się równowagi. Synod dla Amazonii zwrócił uwagę Europy na problemy, których sama nie była świadoma: na potrzebę święcenia viri probati, na ludzi pozostających miesiącami i latami bez Mszy św. i spowiedzi, ochrzczonych i porzuconych, bo kolejny duchowny dotrze do nich być może za kilka lat. Synod dla Amazonii uświadomił Kościołowi, że są takie problemy, których nie da się rozstrzygnąć w Rzymie dla całego świata: problemy, które występować będą tylko w niektórych miejscach i które wymagać będą rozwiązań innych niż w Europie. To była ważna lekcja, którą dziś można nazwać decentralizacją: albo przynajmniej pierwszą jej jaskółką.

Papież z kobietami
Wiele grup w Kościele zostało przez papieża Franciszka zauważonych i docenionych, ale tą, na którą zwrócić trzeba szczególną uwagę, są kobiety. To właśnie ten papież powrócił do zdawało się zamkniętej na zawsze dyskusji o możliwości udzielania im święceń diakonatu. Nie otworzył szeroko drzwi, nie powiedział, że jest to możliwe – ale powołał jedną, a potem drugą komisję, poświęconą diakonatowi kobiet. Pierwsza w 2019 r. nie wydała jednoznacznej oceny, ale wykazała, że diakonat istniejący w starożytnym Kościele miał inny charakter od męskiego i był posługą duszpasterską. Druga komisja powołana w 2020 r. miała ponownie przeanalizować historyczne świadectwa i rozeznać, czy w Kościele można przywrócić diakonat kobiet – wyniki jej pracy nie zostały ujawnione. I choć nie pojawił się żaden przełomowy krok w tej kwestii, a sam papież podkreślał, że temat święceń kapłańskich dla kobiet jest zamknięty, to jednocześnie nieustannie przypominał, że władza w Kościele nie jest związana wyłącznie z kapłaństwem: zatem kobiety mogą pełnić wiele ważnych ról nie mając święceń.
To był dla niego sposób nie tylko dowartościowania kobiet, uznania ich godności i kompetencji. To była również franciszkowa droga do przezwyciężania klerykalizmu, do tworzenia w Kościele nowych struktur, w których obecność kobiet będzie zupełnie naturalna.
Znów był w tym pierwszy. Już w 2017 r. po raz pierwszy w historii kobieta – na dodatek świecka – została dyrektorem Muzeów Watykańskich. Barbara Jatta miała wówczas 54 lata, wcześniej zdobywała doświadczenie również w Bibliotece Watykańskiej.
Świecką jest również prof. Emilce Cuda, żona i matka dwójki dzieci, która niegdyś jako pierwsza świecka Argentynka otrzymała papieski doktorat z teologii moralnej, a później mianowana została szefową Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej. Siostra Nathalie Becquart z nominacji papieża Franciszka została pierwszą kobietą z prawem głosu na Synodzie Biskupów, s. Simona Brambilla szefową watykańskiej Dykasterii ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, a s. Raffaella Petrini – sekretarzem generalnym Gubernatoratu Państwa Watykańskiego. To nie są puste gesty: to są nominacje na tyle znaczące, że wydaje się, iż powrót do czysto męskiej obecności w strukturach władzy Kościoła stanie się niemożliwy.

Papież pasterz
Jako pierwszy papież Franciszek tak wyraźnie zwrócił uwagę Kościoła na świat stworzony i na kwestie związane z ekologią. Nie mówił o tym jako pierwszy, ale pierwszy napisał poruszającą encyklikę na ten temat i jako pierwszy został za to nazwany lewakiem.
Jako pierwszy tak głośno domagał się wychodzenia Kościoła na peryferie. Uważał, że nie wystarczy przyjmować tych, którzy sami przychodzą, nie wystarczy żyć w pobożnych i rozmodlonych wspólnotach. Przekonywał, że obowiązkiem Kościoła jest wychodzenie na wzór pasterza – w poszukiwaniu owiec. Wychodzenie do ubogich, porzuconych, niechcianych, niewierzących, wychodzenie do nich z miłością, która nie stawia warunków wstępnych.
Jako pierwszy pytał o tych, którzy przez wieki nazywani byli po prostu grzesznikami: o ludzi żyjących w niesakramentalnych związkach, o ludzi homoseksualnych. Wracał do tych tematów wielokrotnie. Nie zastanawiał się, jak ich nawrócić i dopasować ich życie do nauczania Kościoła. Pytał, jak można dać im miłość, jak można tę miłość dostrzegać w ich życiu, ile im samym chce dać Chrystus. To właśnie w tym kontekście wprowadził do oficjalnego nauczania Kościoła słowo, pochodzące z praktyki duchowości ignacjańskiej: rozeznawanie. Budził tym ogromne kontrowersje wśród tych, którzy chcieli mieć jasno określone granice, gdzie w człowieku zaczyna się grzech. On nigdy na to pytanie nie odpowiadał. Uparcie wracał do rozeznawania i sumienia. Prawdopodobnie to właśnie najbardziej przyczyniło się do jego odrzucenia. Uznano, że relatywizuje zło, że jest modernistą, pochłoniętym przez lewicowe ideologie. A on tylko wiedział, że nie jest Bogiem, a jedynie Bóg zna ludzkie serce.

Papież bez pomnika
Pierwsze gesty, słowa i znaki tego pontyfikatu można by mnożyć i kolejni komentatorzy będą zwracać uwagę na inne aspekty. To naturalne, zwłaszcza w przypadku człowieka, którego cały pontyfikat był swoistą nowością, a niemal każde wydarzenie czytać można było jako pierwsze. Sama jestem świadoma, jak wiele z nich pomijam: chociażby ogromne dzieło synodu o synodalności, reformę rzymskiej kurii, wizytę w Iraku czy podpisanie dokumentu z Abu Zabi.
Franciszek popełniał i błędy. Być może historia zaliczy do nich ograniczenie możliwości sprawowania liturgii w rycie rzymskim sprzed reformy w 1970 r., co spowodowało rozczarowanie i wywołało poczucie odrzucenia wśród jej zwolenników. Błędne – choć wynikające z południowoamerykańskiego doświadczenia były pozbawione wrażliwości wypowiedzi na temat napaści Rosji na Ukrainę. Wątpliwości może budzić rozbieżność między deklaracjami o działaniach w związku z nadużyciami seksualnymi, a realnymi działaniami i ich tempem. Nierozstrzygnięte, przynajmniej na razie, pozostaną pytania o wsparcie, którym mógł się cieszyć Marko Rupnik. Od czasu do czasu docierać będą głosy o autorytarnym stylu działania papieża wewnątrz Watykanu. To dobrze, że jesteśmy dziś w miejscu, w którym o dokonaniach papieża można rozmawiać, w którym nie jest on już pomnikiem ze spiżu i stali.
Dobrze jest jednak mieć świadomość tego, co w tym pontyfikacie zaczęło się wydarzać: i czekać, jakie owoce przynosić będzie w przyszłości. Franciszek bez wątpienia zasiał w Kościele nowe ziarno.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki