Logo Przewdonik Katolicki

Wielki Post XXI wieku

Monika Białkowska
fot. Yulia Reznikov/Getty Images

Nie chodzimy masowo na gorzkie żale, ale to nie znaczy, że Wielki Post jest nam obojętny. Jesteśmy świadkami nie tyle porzucania religijności, ile raczej jej zmiany. Ludzie XXI wieku nie chcą automatycznie powtarzać gestów minionych pokoleń. Chcą rozumieć istotę tych gestów i szukają sposobów jej wyrażenia we własnym języku.

Jest tradycja: drogi krzyżowe, gorzkie żale, osobiste wyrzeczenia, o których księża mówią w kazaniach. Jest i praktyka: wystarczy wyjść w wiosenny weekend do centrum wielkich miast, między ludzi wypełniających restauracje i kawiarnie, żeby doświadczyć, że Wielki Post w przestrzeni publicznej praktycznie nie istnieje.
Czy to znaczy, że ludzie wierzący przestali pamiętać o Wielkim Poście? Niekoniecznie. Z jednej strony z pewnością maleje liczba osób wierzących, co przekładać się będzie na sferę publiczną. Z drugiej strony jesteśmy świadkami zmian zachodzących w rozumieniu własnej religijności i postrzeganiu tradycyjnych wskazówek duchowym.
Postanowiłam zapytać kilkadziesiąt osób – dorosłych, zarówno tych młodszych, jak i na emeryturze – w jaki sposób zamierzają przeżyć Wielki Post, co ten okres dla nich oznacza, jakie wyrzeczenia zamierzają podejmować, a jakich nie chcą. W lekturze odpowiedzi uderza przynajmniej kilka elementów.
Pierwszy z nich zadaje kłam tezie o porzucaniu praktyk religijnych w ogóle. Ludzie chcą, żeby okres Wielkiego Postu był inny niż reszta roku. Chcą, żeby się wyróżniał i żeby niósł ze sobą refleksję, pogłębienie wiary, poszerzenie wiedzy, zwiększenie miłości. Bez wątpienia ma to być czas, który coś zmienia – choć to „coś” bywa trudno nazywalne, czasem również trudno osiągalne. Samo jednak pragnienie zmiany i dojrzewania jest mocno widoczne.
Drugim elementem powracającym w wypowiedziach jest odchodzenie od tradycyjnych form pobożności, takich jak drogi krzyżowe, gorzkie żale czy parafialne rekolekcje. Zauważalne jest jednak to, jaka jest przyczyna tego odrzucenia: zwykle nie jest to niechęć jako taka, ale zniechęcenie, będące skutkiem niskiego poziomu tych nabożeństw. W rzeczywistości, w której mamy nieograniczony dostęp do treści wysokiej jakości, do wytrawnych rekolekcjonistów, którzy nie wygłaszają sztywnych formuł, ale ze swadą docierają do serc – dostęp do ludzi, którzy kompetentnie dzielą się wiedzą – nie chcemy słuchać tych, którzy stają na ambonie nieprzygotowani albo modlitwę zastępują czytanką rozważań niezmienną od dziesięcioleci. Szukamy tego, co karmi, i nie zadowalamy się tym, co jest najbliżej i najbardziej dostępne. Można oczywiście zwracać uwagę na potrzebę fizycznej wspólnoty, ale też trudno się dziwić ludziom, że dążą do własnego rozwoju i kiedy treści przestają im wystarczać – idą dalej.
Trzecim charakterystycznym elementem zmieniającej się duchowości wielkopostnej jest zmiana akcentów z wyrzeczenia i cierpienia na rozwój i miłość. Słuchając pytanych o to ludzi, można odnieść wrażenie, że nie zależy im na powtarzaniu we własnym życiu cierpień Jezusa, ale na pytaniu, z jakiego powodu cierpiał. Kiedy odpowiedzią jest miłość – oni sami właśnie miłość chcą w swoim życiu praktykować. Znamienna jest tu wypowiedź mężczyzny, który rezygnuje z chodzenia na ekstremalną drogę krzyżową, bo dostrzega, że miłością jest spędzenie niedzieli z rodziną, a nie jej przespanie po nocnej, samotnej wędrówce.
Z tego samego powodu w odpowiedziach niezwykle często pojawiają się słowa o relacjach, o pomocy drugiemu człowiekowi, o wrażliwości na ludzką biedę. Wydaje się, że cierpienie przestaje być postrzegane jako zasługa sama w sobie: nawet w nim istotą pozostaje intencja i serce.
Dobrze jest posłuchać tych ludzi. Dla jednych będą inspiracją. Dla innych wyzwaniem. Jeszcze dla innych motywem nawrócenia.
Można się z nimi zgadzać lub nie, przyznać im rację lub próbować ich przekonać. Najważniejsze jednak jest zobaczyć, z jakim człowiekiem mamy do czynienia. Wielkiego Postu 2025 nie zaczyna właśnie wymyślony pięćdziesiąt lat temu w podręczniku do homiletyki anonimowy wierny. Zaczynamy go my, żywi ludzie, tacy, jakimi jesteśmy.

GettyImages-1413007745.jpg

Jakub
Kiedyś było inaczej… Traktowałem post na poważnie. Rezygnowałem ze słodyczy czy alkoholu, brałem udział w ekstremalnej drodze krzyżowej. Byłem też na rekolekcjach ignacjańskich… A potem w moim życiu rodzinnym doszło do tragicznego zdarzenia, które zmusiło mnie do przemyślenia obrazu Boga, jaki sobie stworzyłem. Boga, który za dobro wynagradza, a za zło karze. Boga, którego oczekiwania należy spełniać.
Teraz postrzegam Boga inaczej. Staram się zrozumieć, co znaczy, że jest Miłością. Posty jakościowe i ilościowe – jeśli służą mi i mojej rodzinie, to OK, ale bez jakiejś napinki. Bardziej chciałbym szukać lepszego czasu z najbliższymi, być dla nich bardziej dostępny i miły. Doszedłem do wniosku, że Bóg nie oczekuje ode mnie cierpienia pod zimnym prysznicem, bo w ten sposób raczej buduję swoje ego, więc nie o to by chodziło.

Andrzej
Wydaje mi się, że Wielki Post powinien bardziej polegać na tym, co się robi, niż czego się nie robi. Z odmówienia sobie słodyczy czy piwa przeze mnie nikt nie skorzysta, co najwyżej sklep nie zarobi. Z poświęcenia komuś czasu, uwagi, zorganizowania życia rodzinnego w jakiś mniej rutynowy sposób ktoś skorzysta. Niezależnie od tego, czy będzie to sposób pobożny, czy nie.
W ogóle zastanawiam się nad sensem tradycyjnego postu jako takiego. Myślę, że w czasach dawnych służył on temu, żeby nie musieć poświęcać czasu na zdobywanie jedzenia. Jan Chrzciciel szedł na pustynię, jadł to, co tam było, i zajmował się modlitwą, nawracaniem, udzielaniem chrztu. Ograniczył swoje potrzeby przez ascezę, żeby móc całkowicie poświęcić się czemuś wyższemu. Dziś post ścisły w Środę Popielcową i Wielki Piątek nie przynosi nic, poza tym, że jestem głodny i mam gorszy humor. Przestrzegam, ale jakoś bez przekonania.

Monika, 55 lat
Kiedyś Wielki Post bardzo mnie stresował, głównie dlatego, że wszyscy dookoła przechwalali się, jakie to mają fantastyczne postanowienia, a moje jakoś nie wychodziły. Potem doszłam do wniosku, że wszelkiej maści okazjonalne postanowienia niczego nie wnoszą w moje życie.
To, co dziś dla mnie w czasie Wielkiego Postu jest ważne, to chwila wyciszenia. Zawsze ważne były rekolekcje wielkopostne i to się nie zmieniło, choć zmieniłam się chyba ja, bo coraz rzadziej mam poczucie, że faktycznie coś wnoszą do mojego życia i wiary. A może powinnam poszukać tych rekolekcji gdzieś indziej niż w najbliższych parafiach...

Hanna, 40 lat
Dla mnie Wielki Post to taki czas, w którym chciałabym choć trochę „wyjść na pustynię” – żeby wyrwać się z wiru codzienności (proste to nie jest przy trójce dzieci i pracy na pełen etat), przewietrzyć głowę i serce, zrobić więcej przestrzeni dla głosu Pana. Próbuję ograniczać media społecznościowe, natłok informacji, żeby ten głos usłyszeć. Biorę też udział w rekolekcjach – wybieram jednak te internetowe, bo albo trudno mi logistykę domową tak poukładać, żeby wziąć udział w parafialnych, albo średnio te parafialne do mnie trafiają.
Od czasu pandemii, zainspirowana poradnikiem „Przewodnika Katolickiego” o przeżywaniu Wielkiego Postu, Triduum i Wielkanocy, wprowadziłam do naszej domowej przestrzeni kilka zwyczajów, które pomagają ten czas przeżywać – robiliśmy domowe drogi krzyżowe z dziećmi, zasłaniamy krzyże w V niedzielę, w Wielki Czwartek mamy uroczystą obiadokolację z elementami wieczerzy sederowej, budujemy grób Pański. I choć to są symbole, robione początkowo głównie z myślą o dzieciach, to nam, dorosłym, też bardzo pomagają ten czas głębiej i mocniej przeżyć.

Ewelina, 48 lat
Kiedyś rezygnowałam ze słodyczy, ale to bardziej dla diety niż dla Jezusa, a w poście jakoś łatwiej było to sobie w głowie ułożyć. Teraz już tego nie robię, bo religijne motywowanie potrzeby odchudzania nie jest dla mnie. Chodzę na drogę krzyżową, ale głównie wtedy, gdy wiem, że będą mądre rozważania, bo bylejakość coraz mniej toleruję. Lubię gorzkie żale, lubię słuchać i śpiewać. Czekam na Triduum Paschalne. Lubię adorację Krzyża w Wielki Piątek. Jednak istotą mojej wiary jest zmartwychwstanie, a nie ukrzyżowanie, że nie muszę stać przy krzyżu, dźwigać krzyży, bo to Jezus wziął za mnie na siebie. Wiem, że zostałam zbawiona i nie muszę na nic zasłużyć. I że nie dam już nikomu zmanipulować swojej wiary i nikt mi nie wmówi, że Bóg jest sprawiedliwy ludzką sprawiedliwością.

Justyna, 42 lata
Jest to dla mnie jakiś wyjątkowy czas, bo najpierw katastrofa i ból męki Chrystusa, a potem szalone zwycięstwo Zmartwychwstania są tak granicznymi doświadczeniami Jezusa, że trudno pozostać obojętnym. Mnie wzywają do spojrzenia na siebie i do spojrzenia na Pana, na moją relację z Nim. Staram się, żeby to był czas mojego trwania w Nim, przy Nim i rozmowy. Niestety absolutnie nie pomagają mi w tym żadne kościelne nabożeństwa. Nie znoszę gorzkich żalów. Nie przepadam też za grupowym odprawianiem drogi krzyżowej. Bardzo pomocne są mi zawsze przeżywane internetowo rekolekcje dla miasta Łodzi kard. Rysia. Słucham, robię swoje notatki. To od kilku lat są moje rekolekcje, które faktycznie spełniają swoją rolę. Natomiast wyrzucam sobie zawsze, że za mało mnie w kościele w tym czasie: na adoracji, na Mszy św. w tygodniu. To moje wyzwanie na ten Wielki Post. Żeby podejmować wyzwania nie tylko do obecności duchowej, ale też fizycznej. W mojej chorobie to bywa trudne, ale to jest właśnie wezwanie do rozeznania, jak i kiedy mogę to pragnienie spełnić.

Małgorzata, 54 lata
Staram się, żeby ten czas był inny. Na Wielki Post przygotowuję sobie stosik lektur wartościowych, niekoniecznie związanych jednak z religią/Kościołem – książek znaczących, niesłużących rozrywce czy odmóżdżeniu. Nie chodzę na nabożeństwa, ale mam potrzebę modlitwy i refleksji, często łączę je z wyciszającym spacerem w niedzielne popołudnia. Jestem, a w każdym razie staram się być, bardziej uważna na potrzeby innych, co wychodzi mniej lub bardziej, ale rzeczywiście z takim nastawieniem zaczynam Wielki Post. Nie akceptuję natomiast wyrzeczeń typu „nie będę jeść słodyczy”, „nie będę oglądać telewizji” – to są koszmary mojego dzieciństwa, kiedy byłam zmuszana do deklarowania wyrzeczeń, a potem czułam się podle, po kryjomu jedząc cukierka, którego ktoś przyniósł do szkoły na imieniny.

Ks. Andrzej
Kiedy przed prawie dwudziestu laty znalazłem się w Belgii, musiałem nauczyć się na nowo przeżywać czas Wielkiego Postu. Tutejsze tradycje z tym związane nie są tak bogate jak polskie. Nie ma takiego nabożeństwa jak gorzkie żale, zanikła też tradycja odprawiania drogi krzyżowej w piątki tego okresu. W samym Wielkim Tygodniu nabożeństwa Triduum Paschalnego odprawiane są w sposób bardzo uproszczony, nie buduje się w kościołach Ciemnicy ani Bożego grobu. Wszystko to było okazją do tego, by odkrywać głębszy sens tego okresu, bez znanych mi od dziecka zewnętrznych form, które niewątpliwie pomagają w przeżywaniu Wielkiego Postu, ale nie stanowią jego istoty.
Pozwoliło mi to skupić się na głębszym rozważaniu tekstów biblijnych tego okresu, przeżywaniu z Chrystusem jego czterdziestodniowego pobytu na pustyni bez wielu zewnętrznych bodźców, a w skupieniu na obecności Boga w ciszy i oddaleniu od świata zewnętrznego.
Z czasem nauczyłem się też karmić swoją wielkopostną duchowość tym, na co pozwalają współcześnie dostępne środki – rekolekcje online, rozważania i konferencje dostępne w internecie.
Doświadczam więc na co dzień tego, że jeśli Pan Bóg pozbawia nas środków, do których byliśmy przyzwyczajeni i które były dla nas niejako rutynowe każdego roku, to daje inne możliwości, stwarza nowe okoliczności, by karmić swoje życie duchowe i dzielić się swoją duchowością z innymi.

Bogumiła, 50 lat
Co do odmawiania sobie jakiegoś jedzenia, nie mam żelaznych postanowień, ale czasem sobie czegoś odmówię, bardziej ilościowo. Generalnie objadanie się zamula, więc dobrze jest pościć dla jasności umysłu. Kiedyś słyszałam dobrą myśl, że nie chodzi o to, by sobie czegoś odmówić i by to przepadło: chodzi o to, by to, czego sobie odmówiłeś, dać komuś, kto tego potrzebuje. Taki jest sens odmawiania sobie – dać innemu.

ANNA
W Wielkim Poście nie odmawiam sobie słodyczy (bo nie jest to dla mnie wyrzeczenie) czy alkoholu (bo go nie piję). Poza jakąś specjalnie dobraną lekturą i rekolekcjami – raczej znalezionymi w internecie, chyba że rekolekcjonista zaproszony przez mojego proboszcza mnie zachwyci, raczej skupię się na swoich słabościach w relacjach z innymi ludźmi. Chciałabym, aby moi bliscy doświadczyli, że wiara naprawdę zmienia, sprawia, że próbujemy (mimo upadków) być coraz lepsi, uważniejsi na drugiego człowieka. Walczę więc ze swoim ego, z moim „chceniem”, z moim perfekcjonizmem. Dla mnie to wciąż duże wyzwanie.

Irena, po trzydziestce
Mam kłopot z Wielkim Postem. Nie dało mi się dotąd znaleźć żadnego sposobu, żeby ten czas przeżyć jakoś bardziej sensownie i tak, żeby mnie naprawdę przygotował do świąt.
O co nie chodzi w Wielkim Poście?
O dodatkowe nabożeństwa, więcej modlitwy – bo robi się z tego określona porcja kościołogodzin do wyrobienia i cała sprawa koncentruje się na mnie i na moich wysiłkach. Mogę wzorcowo odprawić rekolekcje i być z siebie bardzo zadowolona. Tak bardzo, że w tych rekolekcjach nie spotkam Jezusa.
O niejedzenie słodyczy – bo kiedy nie jem słodyczy ze względu na Pana Jezusa, to nie myślę o Panu Jezusie, tylko o słodyczach (gdzieś to zdanie przeczytałam i zobaczyłam, że mam tak samo).
O walkę z jakimś grzechem czy słabością – bo to mam robić zawsze.
O odmówienie sobie czegoś, co samo w sobie jest dobre, a niekonieczne – bo mało mam w życiu przyjemności, a masę obowiązków i nie ma już z czego odejmować, a poza tym nie widzę pożytku duchowego z takich działań.
O zwiększenie wysiłków duchowych, postanawianie, mobilizację, staranie się, nadaktywność – bo to jak sprzątanie przed świętami: za dwa tygodnie znów będzie pełno kurzu. A chodzi o to, żeby coś się we mnie na stałe zmieniło.
Chciałabym sięgnąć do źródeł. Zobaczyć, o co naprawdę chodziło w poście w czasach Jezusa. Sprawdzić, co dziś mogę z tego wziąć dla siebie i w jakiej formie.

fot. AlxeyPnferov/Getty Images

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki