Jeśli chcieć usłyszeć o życiu człowieka, którego nie ma wśród żywych, najlepiej zwrócić się do jego bliskich: do rodziny, sąsiadów, tych, którzy jeszcze go pamiętają i mogą przekazać, jeśli nie całą prawdę (bo któż ją zna o innym?), to przynajmniej jakieś jej szczątki czy detale. W czasach, gdy nie istniała rzeczywistość cyfrowa, a pisać i czytać potrafili tylko wybrani, opowieści o zmarłych przekazywano sobie z ust do ust. Niektóre pewnie ewoluowały. Inne zanikały w mrokach pamięci. Opowieść o Józefie siłą rzeczy ustąpiła miejsca powtarzanej po wielokroć opowieści o Jezusie. Ile z niej przetrwało? W Ewangeliach to zaledwie pojedyncze, dobrze nam znane wzmianki. Ile jednak śladów po Józefie zachowało się w opowieściach apokryficznych, w pismach, które nie są kanoniczne?
Ciężar ojcostwa
Ewangelia Tomasza powstała w II wieku i w zasadzie opowiada o rzekomych cudach, jakich Jezus miał dokonywać jako mały chłopiec. Jako że jego działania nie zawsze były moralne, a chłopiec, cóż – był raczej krnąbrny i za nic mający nawet ludzkie życie, Józef pojawia się w tych historiach jako ten, który nieustannie ponosi za to odpowiedzialność.
Kiedy Jezus miał lepić w szabat ptaszki i je ożywiać, to do Józefa przychodzili Żydzi na skargę.
Kiedy mały Jezus miał sprawić, że dziecko, które go uderzyło, padło martwe, to Józef musiał wysłuchiwać skarg rodziców i usłyszeć, że wraz z rodziną ma się wynieść w inne miejsce.
To Józef wyprowadzony z równowagi miał ciągnąć Jezusa za ucho. To on szukał dla niego nauczyciela, który chciałby pomóc w jego wychowaniu – i odbierał go ze wstydem, kiedy chłopiec pouczał nauczycieli.
Jezus jako ośmiolatek miał pomagać Józefowi w pracy stolarskiej i uczył się piłowania. Kiedy miał osiem lat, razem z Józefem robił łóżko dla bogacza i cudownie rozciągnął zbyt krótki kawałek drewna.
To oczywiście opowieści z apokryfów. W swoim przesłaniu nie mają wiele prawdy, a ze szlachetnych często pobudek (pokazanie wielkości Jezusa jako małego chłopca) zaprzeczają tajemnicy prawdziwego człowieczeństwa Wcielonego Boga. To zawsze trzeba mieć na uwadze, do nich zaglądając. Ale czy Józef nie był właśnie taki? Był ojcem: tym, który starał się o wykształcenie i wychowanie Jezusa, który odpowiadał za niego przed ludźmi, który myślał o jego przyszłym zawodzie i uczył chłopca fachu.
Mąż z losu
Jednym z ciekawszych apokryfów, w których pojawia się postać św. Józefa, jest Protoewangelia Jakuba, spisana między 140 a 170 rokiem po Chrystusie. Józef pojawia się w tym apokryfie po raz pierwszy w momencie, kiedy zostaje wybrany na męża dla Maryi.
Maryja jako dziewczynka została oddana do Świątyni i tam dorastała. Kiedy skończyła dwanaście lat, arcykapłan Zachariasz wszedł do Świętego Świętych modlić się o to, by Bóg objawił mu, co powinno stać się z nią dalej. Wtedy miał się pojawić przed nim anioł, mówiący: „Wyjdź i zwołaj wdowców pośród ludu, i niech każdy z nich przyniesie różdżkę, i stanie się Maryja żoną tego, któremu Bóg okaże znak”.
Na głos posłańców zbiegli się ludzie i trzymając w rękach różdżki, poszli do arcykapłana. Arcykapłan zebrał je, wszedł znów do Świątyni i tam się modlił. Kiedy wyszedł, oddał różdżki – a kiedy oddawał ostatnią, właśnie Józefowi, wyleciała z niej gołębica i usiadła na głowie Józefa, co zostało uznane za znak.
Józef sprzeciwił się temu. Mówił: „Mam synów, jestem starcem, ona zaś jest młodziutką dzieweczką. Nie, zaiste, bo stanę się pośmiewiskiem dla synów Izraela”. Ostatecznie dał się przekonać wizją kary Bożej. Wziął Maryję ze Świątyni do swojego domu, ale sam ten dom opuścił, wyruszając budować domy dla innych.
Ta opowieść – przypomnijmy, że apokryficzna, zatem nieuznana za objawioną – miała na celu wytłumaczyć i upewnić czytelnika między innymi w dziewictwie Maryi. Józef jest nie tylko starcem, mającym synów z poprzedniego małżeństwa, ale też nie mieszka z dziewczyną, kiedy ta dowiaduje się, że ma zostać matką Jezusa.
Jak uwierzyć?
Ciąg dalszy ten samej Protoewangelii pokazuje nam Józefa mierzącego się z decyzją, co ma zrobić z Maryją. „I nadszedł szósty miesiąc dla Maryi, i oto przyszedł Józef ze swej budowy, i wszedł do domu, i zastał ją brzemienną. I uderzył się w twarz, i padł na ziemię na worek i zapłakał gorzko, mówiąc: «Jakim obliczem spojrzę ku Panu Bogu? Jakąż mam za nią zanosić modlitwę? Bo przecież dziewicę wziąłem ze świątyni Pana Boga, i nie ustrzegłem jej! Któż mnie zwiódł? Któż jest tym, kto uczynił zło w mym domu? Kto porwał ode mnie dziewicę i skalał ją? (…) I powstał Józef z worka, i zawołał ją, i rzekł do niej: „Dlaczegoś to uczyniła ty, którą Bóg miał w szczególnej opiece? Czyż zapomniałaś o Panu, twoim Bogu? Dlaczego ty, która wychowana byłaś w Świętym Świętych, i otrzymywałaś pokarm z ręki anioła, tak upodliłaś swoją duszę?”. Ona zaś zapłakała gorzko i rzekła tak: „Czystą jestem i męża nie znam”. I rzekł do niej Józef: „Skąd więc jest to, [co znajduje się] w twoim łonie?”. Ona rzekła na to: „Na Boga żywego, nie wiem, skąd jest to, co znajduje się w moim łonie”. I przeląkł się wielce Józef, i nie nalegał na nią więcej, rozważając, co ma z nią uczynić. I rzekł Józef: „Jeśli ukryję jej grzech, zostanę uznany za winnego, gdyż sprzeciwiłem się prawu Pana; jeśli natomiast okażę ją synom Izraela, lękam się: bo jeśli to, co znajduje się [w jej łonie], pochodzi od anioła, będę winny wydania niewinnej krwi na wyrok śmierci. Cóż więc z nią uczynię? Potajemnie oddalę ją od siebie”. Tak zastała go noc. I oto anioł Pański ukazał mu się we śnie, mówiąc: „Nie lękaj się o tę dzieweczkę. To bowiem, co w niej się znajduje, jest z Ducha Świętego. Porodzi więc tobie syna i nazwiesz Go imieniem Jezus – on bowiem wybawi swój lud z jego grzechów”. I powstał Józef ze snu, chwalił Boga Izraela, który dał mu swą łaskę. I dalej strzegł dzieweczki».
To nieco bardziej rozbudowany opis sytuacji, doskonale znanej nam z Ewangelii, pokazuje więcej emocji i dramatu decyzji podjętej przez Józefa. Być może jest podkoloryzowany, ale jednocześnie pozwala zobaczyć żywego człowieka, który rozumie, że w niektóre rzeczy naprawdę trudno jest uwierzyć.
Próba
Z treści Ewangelii kanonicznych nie znamy dalszego ciągu tej historii, dość brutalnego: oto, kiedy arcykapłani dowiedzieli się o ciąży Maryi, oskarżyli Józefa o złamanie prawa i „skalanie dziewicy, którą wziął od ołtarza” oraz to, że „podstępem wymógł od niej dopełnienie małżeństwa”. Józef nie przyznał się do winy, arcykapłani oskarżyli więc Maryję o „upodlenie swojej duszy”. Aby sprawdzić ich prawdomówność, kapłani wysłali ich pojedynczo na pustynię – co współcześnie wydaje się okrucieństwem, zwłaszcza jeśli chodzi o samotną kobietę w zaawansowanej ciąży. Oboje jednak zdołali z pustyni wrócić żywymi, co było dla arcykapłanów potwierdzeniem, że mówią prawdę. „I rzekł arcykapłan: Jeśli Pan Bóg nie okazał grzechu waszego, to i ja was nie potępiam”.
Jak to w apokryfach, trudno jest rozstrzygnąć, ile w tej opowieści jest fantazji, a ile prawdy. Wierzyć w nie z pewnością nie trzeba. Jeśli jednak szukamy żywej twarzy św. Józefa, to tu łatwo sobie wyobrazić, z jakim ciężarem psychicznym i duchowym się zmagał, jak świat, w którym żył, traktował brzemienne, niezamężne kobiety i mężczyzn, oskarżonych o ich wykorzystanie. To taka strona historii św. Józefa, z której często nie zdajemy sobie sprawy.
Młodsza od wnuczki
W Ewangelii Pseudo-Mateusza znajduje się podobna historia, jak ta opisana wcześniej: o poszukiwaniu męża dla Maryi i Józefie, wskazanym przez gołębicę. Tu jednak Józef zastrzega, że będzie jej strzegł do czasu, aż będzie mógł oddać ją za żonę któremuś ze swoich synów. Podkreśla nawet, że Maryja jest młodsza od jego wnuczek i prosi, by dostała inne dziewczęta ze Świątyni do towarzystwa, a on będzie ich strzegł. Arcykapłani odpowiadają: „Dostanie wprawdzie dziewczęta dla towarzystwa, ale tylko do dnia, kiedy ty ją pojmiesz; albowiem nikt inny nie może z nią zawrzeć małżeństwa”.
Apokryf wymienia nawet imiona pięciu towarzyszek Maryi – dla opowieści o Józefie ważniejsze jest jednak to, że dowiadujemy się, gdzie pracował. Kiedy Maryja z dziewczętami została w domu, on pracował na budowie w Kafarnaum. Kiedy wrócił i zobaczył Maryję w ciąży, to nie ona sama, ale jej koleżanki zapewniały go, że z nikim się nie spotykała, ale spędzała czas na modlitwie i pracy.
Żona, dzieci, śmierć
Inne apokryfy podają informacje o wcześniejszym małżeństwie Józefa. Wspominają, że jego żoną była Salome albo Escha. Twierdzą też, że miał z żoną synów. Różne teksty będą wymieniać tu różną ich liczbę i różne imiona: Jakuba i Judę Tadeusza, ale i Szymona i Józefa (lub Justusa). Miał również mieć dwie córki: Lizję i Lidię.
Apokryf – czy wręcz już legenda – o śmierci św. Józefa powstał późno, bo dopiero w V wieku, jest więc już raczej świadectwem pobożności niż historii. Rzecz zaczyna się od tego, że to sam Jezus miał zebrać swoich uczniów na Górze Oliwnej i opowiedzieć im o człowieku, który był na ziemi jego ojcem. Pewnego dnia, kiedy Jezus był już dorosły, Józef usłyszał od anioła, że w tym roku umrze. Poszedł więc modlić się do Świątyni, a gdy wrócił do Nazaretu, zachorował. Znów się wtedy modlił, robiąc rachunek sumienia z całego swojego życia. Jezus był przy nim, odpuścił mu grzechy, czuwał przy nim razem z Maryją, potem wezwał również synów i córki Józefa. Kiedy Józef zmarł, Jezus zamknął jego oczy. W namaszczaniu ciała zmarłego brali udział aniołowie, a Jezus zapewnił, że jeśli ktoś nada imię „Józef” swojemu synowi, jego dom będzie otoczony błogosławieństwem. Apokryf zapisuje również, że Jezus płakał na pogrzebie Józefa.
Ludzka twarz
Raz jeszcze trzeba powtórzyć: to nie jest przypadek, że wspomniane wcześniej apokryfy nie zostały włączone do kanonu Nowego Testamentu. Nie wolno jest przyjmować nam ich jako objawionej prawdy. Badacze tych pism szczegółowo rozpoznają, co w nich jest warstwą historyczną, co częścią wspólną z pismami kanonicznymi, co naleciałościami herezji i błędu, a co wytworem wybujałej, pobożnej fantazji.
Jednak w obliczu braku wiedzy o Józefie warto zajrzeć również tam, żeby próbować wyobrazić sobie, jak mogło wyglądać jego życie, z jakimi trudnościami się zmagał, na jakie pytania próbował sobie odpowiadać. To z pewnością czyni go świętym bardziej realnym, jeszcze bliższym naszemu życiu.