„Spór o diakonisy trwa i nie wygląda na to, żeby szybko miał się zakończyć” – pisała wiosną ubiegłego roku w „Przewodniku Katolickim” Monika Białkowska. Czy najnowsza decyzja papieża Franciszka to potwierdzenie tej diagnozy? Sam fakt zaistnienia kolejnej komisji nie powinien wywoływać zdziwienia. To realizacja obietnicy, którą papież Franciszek złożył przy okazji Synodu dla Amazonii. Podczas zamykającego go przemówienia stwierdził, że ogłoszony wówczas dokument końcowy Synodu nie spełnia oczekiwań co do roli kobiet w przekazie wiary. Ale dodał też, że rola kobiety w Kościele „wykracza daleko poza funkcjonalność”.
Temat wraca jak bumerang
Był już publicznie poruszany w Watykanie w pierwszym roku pontyfikatu Franciszka. W grudniu 2013 r. wypowiedział się w tej kwestii dość kategorycznie prefekt Domu Papieskiego abp Georg Gänswein. Wieloletni prywatny sekretarz Benedykta XVI uznał, że za pontyfikatu papieża Franciszka diakonat kobiet w Kościele katolickim jest wykluczony. Czas pokaże, czy miał rację. Z pewnością jednak tamta jego stanowcza wypowiedź nie zamknęła tematu.
Pierwszą komisję Franciszek powołał w sierpniu 2016 r. Jej zaistnienie wiązało się ze zorganizowanym cztery miesiące wcześniej spotkaniem Międzynarodowej Unii Przełożonych Generalnych żeńskich zgromadzeń zakonnych. Do Rzymu przyjechało wówczas prawie 900 zakonnic z całego świata. Podczas serii pytań i odpowiedzi z udziałem papieża padło również i to: „Dlaczego Kościół nie dopuszcza kobiet do posługi diakonatu?”. Pojawił się postulat stworzenia komisji poświęconej temu zagadnieniu. Franciszek go zaakceptował.
Jak na lekarstwo
Jak wynika z dostępnych informacji, przed pierwszą komisją postawione zostało zadanie rozważenia, kim były i jaką rolę pełniły diakonisy w Kościele pierwszych wieków. Prace
12-osobowego zespołu (pół na pół, kobiety i mężczyźni) koordynował dzisiejszy prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Luis Francisco Ladaria Ferrer SJ. Raport podsumowujący dwuletnie dociekania trafił do papieża w grudniu 2018 r., jednak niewiele można znaleźć informacji na temat jego zawartości. Ujawniono natomiast, że Franciszek dwukrotnie i to osobiście uczestniczył w spotkaniach Komisji. Z nielicznych medialnych doniesień wynika, że temat analizowano z perspektywy historycznej, antropologicznej i teologicznej. Nie szukano odpowiedzi, czy dziś, w XXI stuleciu, dopuszczenie kobiet do diakonatu jest możliwe. Podobno członkowie zespołu zwracali uwagę na niewielką liczbę historycznych źródeł dotyczących zagadnienia, którym się zajmowali.
Informacji na temat zakresu prac nowo powołanej Komisji jak na lekarstwo albo jeszcze mniej. Nie wiadomo, czy podobnie jak jej poprzedniczka, kolejna 12-osobowa ekipa (jak poprzednio, sześć kobiet, sześciu mężczyzn), tym razem pod przewodnictwem kard. Giuseppe Petrocchiego, arcybiskupa l’Aquila, będzie wyłącznie zgłębiać przeszłość diakonatu kobiet. Pojawiają się jednak pewne wskazówki pozwalające snuć przypuszczenia, że jej spojrzenie będzie szersze. Tutaj trzeba jeszcze raz przywołać wspominane przemówienie synodalne Franciszka, w którym podkreślił on, że rola kobiet w przekazie wiary nie została jeszcze wystarczająco określona. I że nie chodzi tylko o „funkcjonalność”, a więc o doprecyzowanie spraw czysto praktycznych, ale o zastanowienie się nad istotnym i oryginalnym wkładem kobiet w ten przekaz. Można się więc domyślać, że druga grupa ekspertów będzie badać właśnie ten temat nie tylko w aspekcie historycznym.
Dwóch diakonów
Jest coś jeszcze. Tym razem w składzie Komisji (co wyraźnie zaznaczono w podawanych mediom informacjach) znalazło się dwóch diakonów stałych. Praktyków, a nie teoretyków. To przypadek czy też wyraźna sugestia, że tym razem zespół będzie odnosić się do współczesnej posługi diakona. Być może jest to również sugestia, że odpowiedzi na pytanie o diakonat kobiet należy szukać nie tylko w zamierzchłej przeszłości, ale także we współczesnych potrzebach Kościoła powszechnego. A może są one zawarte w sposobie, w jaki Kościół dzisiaj praktykuje diakonat mężczyzn na podstawie przykładów z Dziejów Apostolskich, ale z zamiarem pogłębienia jego istoty odwołując się do intuicji zawartych w listach św. Pawła? Skoro da się ponad dwa tysiące lat później z pożytkiem dla katolickiej wspólnoty realizować tamte koncepcje w odniesieniu do mężczyzn, to może chodzi teraz o to, aby przy głębszym zrozumieniu móc udzielać go także kobietom?
Jako mężczyznę i kobietę
Nawroty sprawy kobiecego diakonatu we współczesnym Kościele to przejaw coraz pilniejszej potrzeby rozważenia obecności i roli żeńskiej części katolickiej wspólnoty. Myli się ten, kto sprowadza całą rzecz jedynie do emancypacji kobiet w ostatnich stuleciach. To raczej przekształcenia na ogromną skalę, które w naturalny sposób znajdują swoje odbicie również w Kościele. Byłoby nieroztropnością je ignorować. Jednak tu nie chodzi tylko (i wcale nie głównie) o doganianie współczesnej mentalności świata zachodniego, który dąży do równouprawnienia kobiet i mężczyzn, oraz częściową akomodację na jej użytek feministycznych osiągnięć. Chodzi o coś znacznie głębszego i trudniejszego, z czym Kościół usiłuje sobie poradzić od wieków i różnie mu to wychodzi. O konsekwencje prostej prawdy, zawartej już na pierwszych kartach Pisma Świętego: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27).
To znamienne, że właśnie do tego sformułowania odwołał się Jezus w bardzo drażliwej kwestii listu rozwodowego. „Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę?” – zapytał najpierw, a dopiero później wyjaśnił istotę nierozerwalności małżeństwa. Najpierw przypomniał prawdę, która ludziom raz po raz umyka, także ludziom wierzącym.
Zawsze na początku
„Kwestia kobieca” jest jednym z głównych tematów pontyfikatu papieża Franciszka (co nie znaczy, że poprzednicy ją lekceważyli). Łatwo nie jest. Znamiennym przykładem oporów, na jakie temat napotyka, są losy dodatku do watykańskiego dziennika „L’Osservatore Romano” zatytułowanego „Kobiety Kościół Świat”. Trzeba było manifestacyjnej rezygnacji całej pierwszej redakcji czasopisma z Lucettą Scaraffią na czele, aby ukrócić próby wyciszania i tłumienia nawet tak skromnego głosu kobiet w Kościele. To zresztą nie jedyny przykład upartego hołdowania „męskocentrycznej” mentalności w Kościele. W styczniu br. nie tylko w mediach świeckich, ale również w kościelnych, i to w tonie sensacji, informowano o tym, że Francesca Di Giovanni została wiceszefową watykańskiej dyplomacji. Gdzie tu powód do zdziwienia i podkręcania emocji?
13 kwietnia br., w Poniedziałek Wielkanocny, w niejednym serwisie internetowym można było przeczytać, że papież „podkreślił rolę kobiet w walce z pandemią koronawirusa”. Faktycznie, zrobił to po modlitwie „Regina caeli”. Jednak przed nią również mówił o kobietach w kontekście dziejów zbawienia. Powiedział, że zmartwychwstały Jezus powierzył kobietom nakaz misyjny w odniesieniu do apostołów. Przypomniał, że dały one godny podziwu wzór wierności, poświęcenia i miłości względem Chrystusa w czasie Jego życia publicznego, jak również w czasie Jego Męki. Zauważył, że po zmartwychwstaniu Chrystus nagrodził je szczególnym gestem uwagi i upodobania. I dodał: „Kobiety zawsze na początku: Maryja na początku, kobiety na początku. Najpierw kobiety, potem uczniowie, a zwłaszcza Piotr, stwierdzili rzeczywistość zmartwychwstania”. Jeśli ktoś myśli, że to tylko kurtuazja ze strony Franciszka i nic głębszego za takimi sformułowaniami nie stoi, może się po jakimś czasie bardzo zdziwić. Nie tylko w kwestii diakonatu kobiet.