Od słów „dove siamo” (wł. gdzie jesteśmy) rozpoczął kolejne spotkanie dla dziennikarzy Paolo Ruffini, prefekt Dykasterii ds. Komunikacji, jednocześnie zajmujący się komunikacją tegorocznego synodu. Może usłyszał i wyprzedził to, co znajduje się w głowach wielu: z dnia na dzień, z briefingu na briefing, z konferencji na konferencje, głosów pytających „no i gdzie jesteśmy?” słychać więcej. Nie pomagają rozmowy i tłumaczenia zakulisowe. Frustracja rośnie po każdej ze stron: denerwują się i konserwatyści, i moderniści, nerwy tracą będący pomiędzy.
Podążając za Instrumentum laboris ojcowie i matki synodalne dotarli do kwestii, które rozpalały wewnętrzną debatę kościelną i media od początku: roli kobiet w Kościele, diakonatu lub święceń. Nic chyba nie wywoływało tylu obaw z jednej i nadziei z drugiej strony. Kwestia ta znajdowała się od początku na sztandarach synodalnych. Brytyjski dziennik „The Guardian”, niespecjalnie słynący z sympatii do Kościoła, napisał we wrześniu tego roku, że synodalne spotkanie jest nadzieją na przyszłość kobiet w Kościele i szansą uzyskania możliwości święceń. W podobnym tonie utrzymywało swoje materiały wiele świeckich mediów obserwujących synod. Jakby jednak w kontrze do plotek i pogłosek, na briefingu kończącym jedną z części obrad, w połowie synodalnego miesiąca teolog, profesor Renée Köhler-Ryan z Uniwersytetu Notre-Dame w Australii stwierdziła, że „jako kobieta w ogóle nie skupia się na tym, że nie jest księdzem”. Dla części obserwatorów synodu było to zdanie zaskakujące i przeczące oczekiwaniom zmiany. Australijska profesor, obok prof. Anny Rowlands czy s. Nathalie Becquart, jest w końcu jednym z głównych kobiecych głosów zgromadzenia. Czy więc temat potencjalnych święceń w ogóle nie pojawia się wśród 54 obecnych przy synodalnych stolikach pań? Oczywiście, jest obecny, ale jak słychać na prowadzącej do Watykanu via Borgo Pio i wokół murów Watykanu, znacznie częściej pomysł wyświęcania kobiet artykułowany jest w mediach i przez tych, których na synodalnej auli nie ma. Choć zakończony niedawno tydzień synodalnych obrad faktycznie uznać należy za najbardziej emocjonalny z dotychczasowych, a diakonat czy święcenia kobiet były wysoko na agendzie.
Zbyt duży nacisk
Profesor Renée Köhler-Ryan uważa, że spędzanie zbyt dużej ilości czasu wokół „niszowej kwestii” kapłaństwa i diakonatu kobiet odwraca uwagę Kościoła od zajmowania się tym, czego naprawdę potrzebują kobiety. „Myślę, że na tę kwestię kładzie się zbyt duży nacisk” – powiedziała australijska profesor we wtorek 17 października. A kiedy „położy się zbyt duży nacisk na tę kwestię, zapomina się o tym, czego potrzebują kobiety w większości na całym świecie”. Nie wytłumaczyła jednak, kto, jak i dlaczego ten nacisk wywiera.
Kwestia kobiecych potrzeb została na tamtym wtorkowym spotkaniu podkreślona wielokrotnie, w kolejnych dniach również. Potwierdził to oficjalnie Paolo Ruffini, mówiąc zgromadzonym w Sala Stampa dziennikarzom kolejnego dnia, że dyskusje synodalne w dużej mierze skupiały się na roli kobiet w Kościele, w tym, czy kobiety powinny mieć możliwość głoszenia homilii podczas Mszy św. Innym tematem dyskusji rozpoczynającej tamten etap synodu było to, „jak przezwyciężyć modele klerykalne, które utrudniają lub mogą utrudniać komunię wszystkim ochrzczonym”. Zdaje się bowiem, że dla części zgromadzonych na synodalnej auli kwestie te są ze sobą powiązane. Ale czy diakonat albo święcenia są w tym momencie potrzebne samym kobietom? Kiedy zada się to pytanie pochodzącym czy pracującym poza światem Zachodu członkiniom Kościoła, odpowiedź będzie jednoznaczna: to kwestie drugo- trzeciorzędne. Tak zdaje się też sugerować prof. Köhler-Ryan, która twierdzi, że niektórzy ludzie za bardzo skupiają się na idei, uznając, że tylko wtedy, gdy kobiety zostaną wyświęcone, będą traktowane w Kościele na równi. Ale czy równość w Kościele oznacza być „jeden do jednego” kobiet i mężczyzn i posiadanie dokładnie takich samych obowiązków, praw, zadań? Francuski filozof Jacques Maritain powiedziałby, że równość praw kobiet i mężczyzn bierze się z samego faktu bycia osobą ludzką. To ważne przypomnienie dla wszystkich, nie tylko w Watykanie, gdzie od samego początku spotkania słyszymy, że synodalność to pomysł na jedność w różnorodności. „Częścią tej różnorodności jest to, że istnieją realia macierzyństwa i ojcostwa, które są zarówno duchowe, jak i biologiczne i które są naprawdę ważne dla zrozumienia tego, co dzieje się w całym Kościele” – podsumowała swoje wystąpienie na synodalnym briefingu australijska teolog. Jedni kręcili głowami z niedowierzaniem, inni skrupulatnie zapisywali jej słowa.
Odwracanie uwagi
Zdaniem australijskiej profesor kwestia ordynacji kobiet ma „odwracać uwagę” Kościoła od tego, co można byłoby zrobić, aby pomóc kobietom w inny sposób. Jak? Na przykład oferując większe wsparcie rodzinom i pracującym matkom, w obrębie katolickiej nauki społecznej. „Myślę, że dla większości kobiet jest to o wiele bardziej interesująca rozmowa niż to, co uważam za temat niszowy” – powiedziała prof. Köhler-Ryan, odnosząc się do omawianej kwestii. Głos australijskiej profesor wybrzmiał wkrótce po tym, jak inna delegatka określiła udział kobiet w synodzie, w którym po raz pierwszy są one pełnoprawnymi członkiniami z prawem głosu, jako „przygotowanie gruntu pod przyszłe zmiany”. Tak samo zdają się sugerować niektóre katoliczki, które bardziej jednak na ulicach Wiecznego Miasta, zwłaszcza na prowadzącej do Watykanu via Conziliazione, niż na synodalnej auli, przygotowują performance i uliczne happeningi, dzierżąc sztandary z postulatami diakonii i kapłaństwa kobiet. Zwłaszcza dostrzec można je w niedzielne południa, kiedy na placu św. Piotra rozpościerają banery przed kamerami mediów czy smartfonami pielgrzymów i wiernych.
Faktycznie jednak, spotkanie to i dyskusja jest dla 54 delegatek wydarzeniem ważnym. Francuska siostra Maria de los Dolores Palencia Gomez, ze zgromadzenia św. Józefa w Lyonie, która przewodniczyła zgromadzeniu ogólnemu synodu 13 października, opisała doświadczenie siedzenia przy jednym stole z papieżem „jako symbol otwarcia, pragnienia, jakie ma Kościół… czegoś, co stawia nas wszystkich na tym samym poziomie”. Obserwując synod z bliska, można jednak odnieść wrażenie, że są różne poziomy tematów, ważne dla świeckich i ważne dla części hierarchii. A zdaje się, temat diakonatu i święceń kobiet najważniejszy jest dla kilku duchownych i biskupów. – Kwestia święceń kobiet jest niewątpliwie kwestią, którą należy zająć się powszechnie. […] A gdyby tak się stało, że święcenia diakonatu byłyby otwarte dla kobiet, z pewnością przyjąłbym to z radością – powiedział w niedawnym wywiadzie biskup Shane Mackinlay z Sandhurst w Australii. Podobnych głosów jest więcej, i jeśli wierzyć doniesieniom, przodują w nich biskupi i duchowni z Globalnej Północy. Czy to ich głosom i namowom ulegnie papież?
Różnorodność i brak decyzji
Franciszek powołał w końcu dwie tymczasowe komisje do zbadania kwestii diakonis. Pierwsza, założona w 2016, dotyczyła historycznej roli diakonis w Kościele pierwszych wieków. W 2019 roku ogłoszono, że 12-osobowa komisja nie osiągnęła konsensusu w tej kwestii. W kwietniu 2020 roku papież powołał więc drugą komisję, już po omówieniu tematu na synodzie amazońskim. Pod koniec tamtego spotkania w październiku 2019 roku członkowie synodu zalecili papieżowi uwzględnienie kobiet w niektórych posługach w Kościele, w tym w diakonacie stałym. Jednak w adhortacji apostolskiej o Amazonii, opublikowanej w lutym 2020 roku, Franciszek wezwał kobiety z regionu Ameryki Południowej do objęcia nowych form posługi w Kościele, ale nie do posług stałego diakonatu lub kapłaństwa. Temat diakonii był też wcześniej przedmiotem badań Kościoła, m.in. w dokumencie z 2002 roku Międzynarodowej Komisji Teologicznej (ITC), organu doradczego Kongregacji Nauki Wiary. W dokumencie czytamy, że diakonki we wczesnym Kościele nie pełniły ani roli równoważnej diakonom, ani „funkcji liturgicznej”, ani sakramentalnej. W IV wieku „sposób życia diakonis był bardzo podobny do stylu życia mniszek”.
Zapytany podczas konferencji prasowej 20 października, czy więc oto nadszedł czas, aby podjąć decyzję w sprawie diakonis, arcybiskup Tokio Tarcisio Isao Kikuchi powiedział, że na synodzie istnieją „różnice zdań” w tym temacie. Przysłuchując się jednak temu, co przebija się zza murów auli Pawła VI, uznać trzeba, że te „różnice zdań” to raczej fundamentalny spór, który określać będzie przyszłość Kościoła. Zapytany o to abp Kikuchi odpowiedział: „Po trzech tygodniach dowiedzieliśmy się, że istnieją duże różnice i w tej chwili jest za wcześnie, aby podejmować jakiekolwiek konkretne decyzje”.
Irlandzka Siostra Mary Teresa Barron, przewodnicząca Międzynarodowej Unii Przełożonych Generalnych, dodała zaś, że kwestia kobiet diakonów znajduje się „na stole”, ale także wspomniała o różnicach zdań, mówiąc, że „piękno Kościoła katolickiego polega na jego różnorodności”. Dopytana, powiedziała jedynie, że synod ocenia tę kwestię „w kontekście napięcia, jakie faktycznie powoduje w Kościele”, aby ustalić, „jak wspólnie podążać naprzód”.
Paradygmat kobiecości
Przytoczmy jedną jeszcze opinię. Arcybiskup Gintaras Grušas z Wilna, przewodniczący Rady Konferencji Episkopatów Europy (CCEE), powiedział, że dyskusja synodalna jest znacznie szersza niż „próba skupienia się na jednej rzeczy”.
„Skoncentrowanie się na różnych służbach w Kościele i być może odkrycie nowych jest częścią dyskusji” – stwierdził. „Bardzo często staramy się przedstawić wszystko czarno-białym. Myślę jednak, że dyskusja, która się toczy, dotyczy tego, jak mamy żyć wspólnie jako Kościół” – powiedział, stwierdzając, że celem jest rozwój nowego wewnętrznego procesu dyskusji i refleksji, który „jest czymś więcej niż tylko próbą powiedzenia tak lub nie”. Zapytany zaś o różnice zdań, wyrażone w różnych kwestiach oraz o to, czy istnieją jakieś tematy, w przypadku których na sali synodalnej osiągnięto ogólny konsensus, Grušas powiedział, że synod nie dotyczy konkretnych kwestii, ale raczej „synodalności jako takiej”.
„Jeśli chodzi o szczegóły dotyczące podejmowania decyzji lub wniosków w odniesieniu do samych tematów, nie sądzę, że stanie się to na tym etapie lub w 2024 roku. Dodał, że kwestie takie jak status kobiety czy włączenie osób LGBTQ+ „nie znikną, są częścią Kościoła, ale synod nie próbuje podejmować decyzji w kwestiach doktrynalnych czy dogmatycznych”.
Wielu członków synodu próbowało publicznie bagatelizować znaczenie wewnętrznych dyskusji na temat święceń kobiet. Jak mantra w rozmowach przewija się kwestia niezmienności doktryny i dogmatów. W sobotę 21 października opat generalny cystersów Mauro-Giuseppe Lepori powiedział, że choć uczestnicy omawiali kwestię dopuszczenia kobiet do diakonatu, nie była ona głównym tematem i że temat kobiet kapłanów nie pojawił się w ogóle. A jednak, kilka źródeł potwierdziło, że w minionym tygodniu ożywionych dyskusji na temat kobiecości w Kościele świecka uczestniczka otrzymała głośne brawa na zgromadzeniu ogólnym za wystąpienie, które określiło dążenie niektórych członków do wyświęcania kobiet, jako próbę klerykalizacji świeckich. W odpowiedzi na raporty małych grup, wzywające nie tylko do wyświęcania diakonis, ale w niektórych przypadkach także do kapłaństwa, poranne przemówienie świeckiej, wygłoszone w poniedziałek 16 października do zgromadzenia ogólnego, wywołało burzę. Sprawę opisał „National Catholic Register”. Oprócz krytyki wezwań do wyświęcania kobiet w trzyminutowym przemówieniu podkreślone zostało znaczenie macierzyństwa, zarówno biologicznego, jak i duchowego, dla zrozumienia, co znaczy być kobietą w perspektywie katolickiej, osadzając dyskusję mariologiczne, wskazując na Matkę Boską jako paradygmat kobiecości.
Inkluzywność, równość i otwartość
Pomimo obaw czy nadziei synodalna dyskusja ostatniego tygodnia wykroczyła więc poza kwestię diakonatu i święceń kobiet. Uczestnicy synodu dostrzegli, że ministerialność i misyjność Kościoła to także np. rola matek i babć w przekazywaniu wiary, pomoc w wychowaniu przyszłych pokoleń czy możliwość podejmowania decyzji i dyskusji na równych prawach. Interwencja świeckiej kobiety wpłynęła na dyskusje całego tygodnia bardziej niż uliczne happeningi. Kilka uczestniczek, którym wyznaczono skupienie się na konkretnym temacie roli kobiet w Kościele, stwierdziło, że przemówienie świeckiej wywarło wpływ na dyskusję w małych grupach, które miały odpowiedzieć na pytanie: „Czy można przewidzieć włączenie kobiet do diakonatu i w jaki sposób?”.
Otwierając synod 4 października, Franciszek zasugerował, że skupianie się na kwestiach takich jak wyświęcanie kobiet jest bardziej kwestią spekulacji mediów niż centralnym punktem zgromadzenia. Jednak jeszcze przed rozpoczęciem synodu niektórzy uczestnicy wyrazili zamiar poruszenia tej kwestii. Amerykański kardynał Robert McElroy napisał w styczniu, że Kościół powinien wykorzystać synod, aby „zbliżyć się do dopuszczania kobiet do diakonatu”. A jednak optyka Zachodu i jego problemów zdaje się coraz mocniej przegrywać na zgromadzeniu, podobnie jak radykalna forma docenienia kobiet poprzez diakonię i święcenia. Wybrzmiewają inne głosy i inne potrzeby. Syryjska siostra Houda Fadoul, zakonnica reprezentująca Kościoły wschodnie i Bliski Wschód, wskazała na osobiste doświadczenia w prowadzeniu zgromadzenia kobiecego w Syrii, mówiąc, że ważne jest, aby „każdy z nas, zarówno mężczyzna, jak i kobieta, podjął swoją rolę i korzystał z darów w Kościele, bez względu na to, czym one są”. „Kiedy każdy ma swoje miejsce i wykorzystuje swoje dary, możemy mówić faktycznie o równości” – powiedziała.
Grzegorz Wielki twierdził, że dobre rządy oznaczają bilansowanie „nadmiaru z niedoborem lub niedoboru z nadmiarem” w zależności od sytuacji, ale zawsze w perspektywie właściwej równowagi. Przysłuchując się i ważąc głosy w debacie ostatniego tygodnia, nieśmiało uznać trzeba, że jeśli zgromadzenie synodalne pójdzie za tymi słowami, rewolucji nie będzie.