Logo Przewdonik Katolicki

Postawić na miłość

Michał Paluch OP
fot. Pexels

Na ile miłość jest „duszą” relacji, które łączą mnie z innymi?

Przykazanie miłości Boga i bliźniego słusznie może uchodzić za najzwięźlejsze streszczenie nauki moralnej całej Biblii – zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu – a zarazem najważniejszą odpowiedź na nurtujące nas od zawsze pytanie: jak żyć? Skoro Bóg jest miłością (por. 1 J 4, 16), nie ma i nie będzie doskonalszej drogi dostępu do Jego tajemnicy niż miłość i, co za tym idzie, nie ma i nie będzie lepszego pomysłu na nasze działanie, które mogłoby poprowadzić nas do spełnienia – upragnionej przez każdego z nas pełni życia.
Warto przy tym jednak zwrócić uwagę na dwa aspekty zawarte w Jezusowej wypowiedzi, które w decydujący sposób ukierunkowują nas w szukaniu właściwej treści tego, co określamy słowem „miłość”. Po pierwsze, Jezus łączy ze sobą przykazania miłości Boga i miłości bliźniego, podpowiadając nam w ten sposób, że nie ma jednej bez drugiej. Co ciekawe, nie była to w tym czasie nauka powszechnie przyjmowana przez rabinów, Jezus czyni ważny krok naprzód w interpretowaniu starotestamentalnego Prawa. Święty Jan postawi kropkę nad i, dosadnie dopowiadając w swoim liście: „kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 20).
Po drugie, mamy kochać bliźniego „jak siebie samego” – miłość do siebie samego ma więc stać się dla nas podstawową miarą, która pozwala nam właściwie kochać innych. Podpowiedź ta wydaje się dość oczywista. Ale warto wiedzieć w związku z nią, że temat roli i miejsca miłości własnej był w historii chrześcijańskiej duchowości gorąco dyskutowany. Za sprawą wielkiego średniowiecznego teologa, Ryszarda z Opactwa Świętego Wiktora, zaczęto uważać, że najdoskonalsza miłość – taka, jaką znajdujemy między Osobami Trójcy Świętej – musi mieć charakter ekstatyczny, być wyjściem poza siebie, stać się niejako przeciwieństwem miłości własnej. Z czasem, szczególnie w teologii protestanckiej, doprowadziło to do przeciwstawiania sobie miłości, która wydaje się nas uszczęśliwiać (gr. eros), i miłości, która jest naszą miłosierną służbą innym (gr. agape, łac. caritas). Właśnie dlatego Benedykt XVI w swojej encyklice Deus caritas est przedstawił wykład na ten temat – wspaniale tłumaczy, że eros i agape to dwie strony jednej rzeczywistości.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki