Logo Przewdonik Katolicki

O Ukrainie nie wolno nam zapomnieć

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Ale i bez Bidena powinniśmy pamiętać, że tuż za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, od losów której zależy przyszłość naszego kontynentu

Wielkie wydarzenia zarówno wewnętrzne, jak i międzynarodowe sprawiły, że w ostatnich tygodniach nie poświęcaliśmy tyle uwagi wojnie Rosji z Ukrainą, co wcześniej. Cały zachodni świat zatrzymał się w szoku, widząc atak Hamasu na Izrael 7 października. Zginęło 1300 niewinnych osób, 200 uprowadzono w głąb Gazy. Od tego czasu postępy wojny Izraela z Hamasem, ale też i z Hezbollahem, czyli islamistycznymi organizacjami, wspieranymi przez Iran (pierwszy uderza z Gazy i Zachodniego Brzegu, drugi od północy, z Libanu), wizyty amerykańskiego szefa dyplomacji, a potem prezydenta, stają się jednymi z najważniejszych informacji dnia. Nic dziwnego. Izrael – jedno z mych ulubionych miejsc na świecie – to nie tylko kilka tysięcy lat historii, Jerozolima – święte miejsce trzech religii – ale też przyczółek Zachodu na Bliskim Wschodzie. Miejsce przenikania się kultur, zwyczajów, tradycji, ale też niesamowitej innowacyjności – wszak powstają tam najnowocześniejsze technologie wojskowe oraz cyfrowe. Gdyby pogrążył się wojnie, przestał być tym, czym jest, historia zatoczyłaby koło. Wszak mija 75 lat od ogłoszenia deklaracji niepodległości przez Żydów urodzonych w Polsce, Litwie, Białorusi czy Ukrainie, a kraj znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Ale też w Polsce działy się rzeczy ważne. Wybory 15 października okazały się niespodzianką – niezwykła frekwencja sprawiła, że choć PiS dostał ponad 35 proc głosów, to aż 11,5 miliona Polaków oddało głos na trzy partie opozycyjne, które zadeklarowały, że po wyborach stworzą wspólny rząd. Analizom wyników poszczególnych partii, zarówno tego, co poszło dobrze, jak i tego, co poszło źle, nie ma końca. I słusznie – wynik wyborów na najbliższe cztery lata definiuje agendę spraw publicznych. Rekordowa, niemal 75 proc. frekwencja, pokazuje, że Polacy naprawdę zainteresowali się sprawami publicznymi i poszli do urn zdecydować o swej przyszłości. Nic więc dziwnego, że w ostatnich dniach opinia publiczna skupiona była na konsultacjach prezydenta Andrzeja Dudy z partiami, które wygrały wybory, dywagacjach, czy misję tworzenia rządu powinien otrzymać przedstawiciel PiS czy opozycji.
Tyle tylko, że nie wolno nam zapomnieć o tym, co dzieje się na wschodzie. Kilka dni temu amerykański prezydent Joe Biden zaapelował do obywateli USA, by nie myśleli, że wojna w Ukrainie czy konflikt Izraela z Hamasem ich nie dotyczą. Przekonywał, że one są bliższe, niż może się przeciętnemu Amerykaninowi wydawać. I chodzi nie tylko o to, że Hamas porwał kilkanaście osób posiadających amerykański paszport. Jako dowód, że sprawa jest ważna, Biden podał możliwość ataku Rosji na… Polskę, która jest członkiem NATO.
Ale i bez Bidena powinniśmy pamiętać, że tuż za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, od losów której zależy przyszłość naszego kontynentu. I bez względu na to, czy premierem będzie Donald Tusk czy Mateusz Morawiecki, nasz los w dużej mierze rozstrzyga się w bitwach kontrofensywy ukraińskiej na frontach wschodnim i południowo-wschodnim. Dlatego – choć i w kraju, i na Bliskim Wschodnie dzieją się rzeczy naprawdę bardzo ważne – nie wolno nam zapomnieć o Ukrainie. Nie wolno nam znudzić się ich wojną.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki