Logo Przewdonik Katolicki

Mówić i słuchać

Małgorzata Bilska
fot. Javier Zayas Photography/Getty Images

Jeżeli Kościół nie zmieni sposobu komunikacji, straci kontakt ze światem wokół. Innego języka potrzebują katolicy, innego ludzie wątpiący, a jeszcze innego niewierzący. A to te dwie ostatnie grupy są w Polsce coraz liczniejsze.

Pod koniec września Katolicka Agencja Informacyjna zaprezentowała raport Kościół w Polsce 2023 wydany przez KAI oraz Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego J. Paderewskiego. Ukazuje on aktywność Kościoła w Polsce w różnych obszarach, a do napisania poszczególnych rozdziałów (w sumie 22) zaproszono ekspertów z danych dziedzin.
Wybrałam trzy, które pokazują dynamiczne zmiany społeczno-kulturowe, a dotyczą: religijności Polaków, sekularyzacji młodzieży i kryzysu instytucji rodziny. Wszystkie piszą o konieczności zmiany języka, jakim księża komunikują się z innymi.
Już we wstępie Joanny Operacz z KAI czytamy: „Badania pokazują, że kluczowym wyzwaniem jest kwestia komunikacji. Młodzi ludzie oczekują od Kościoła przede wszystkim doświadczenia Boga, wsparcia w sytuacjach kryzysowych i argumentów za prawdziwością wiary. Zgłaszają też potrzebę nieformalnych spotkań z rówieśnikami w obecności księdza, z którym mogliby porozmawiać i zostać wysłuchani”.
Problem nie dotyczy tylko młodzieży. Gdyby tak było, można by szukać winy w szybkich zmianach technologicznych, bo młodzi ludzie wiele czasu spędzają w świecie wirtualnym. To ważny czynnik zmiany komunikacji, do czego jeszcze wrócę. Argumentem za „winą” młodych byłby też fakt, że nauka zalicza język młodzieżowy do tzw. odmian języka polskiego i każdy dorosły miewa kłopoty w komunikacji z młodym pokoleniem (które potem dorasta i historia się powtarza…). Kiedy jednak sięgniemy do dalszych rozdziałów, znajdziemy ten sam motyw i u analizującego religijność Polaków ks. dr. Remigiusza Szauera, i przyglądającego się rodzinom Tomasza Królaka.

Szacunek, empatia, dialog
„Jakie wady mogą zdyskredytować księdza? (w oczach ludzi – MB) Przede wszystkim: ewentualna skłonność do wykorzystywania seksualnego, materializm i traktowanie posługi duszpasterskiej jako pracy zarobkowej, następnie arogancja wobec ludzi, nadmierny formalizm, fundamentalizm w myśleniu i niezdolność do dialogu. Natomiast istotne są takie zalety, jak: wykazywanie się powołaniem, szacunek do człowieka, wykazywanie się wiarą, empatia, a także umiejętność głoszenia kazań i kompetentnego kierownictwa duchowego w konfesjonale, dbałość o liturgię i wspólnotę parafialną oraz zdolność do dialogu”. Arogancja i formalizm z jednej strony, z drugiej – szacunek do człowieka, empatia, zdolność do dialogu – te kwestie dotyczą komunikacji. O ile do tej pory za przyczynę kryzysu Kościoła uważano przede wszystkim upolitycznienie, materializm, skandale seksualne, rewolucję seksualną itd., mało kto zwracał uwagę na to, jakiego języka – i w jaki sposób – używają księża w komunikacji z ludźmi.
Ogromne trudności komunikacyjne kapłanów potwierdzają inne badania. Według ks. dr. Tomasza Adamczyka młodzież oczekuje od księży dwóch rzeczy – autentyczności i duchowości. Ale tym, co ją razi i odpycha najbardziej, jest… agresywny język księży. Młodzi nie chcą być non stop oceniani, osądzani, krytykowani, potępiani i lekceważeni. W kościelnej komunikacji brakuje im szacunku, empatii i dialogu.
Intrygujące w tym świetle są wnioski z badań jakościowych, przeprowadzonych niedawno przez badaczy z Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego pod kierunkiem prof. Marcina Jewdokimowa na grupie 24 proboszczów. W niedawnym wywiadzie dla „Przewodnika” (nr 37/2023) prof. Jewdokimow mówił, że proboszczowie muszą dziś być refleksyjni, bo wyuczone skrypty zachowań nie działają, i że muszą „być bardzo kulturalni wobec świeckich”. Proboszczowie (a pewnie i inni księża) mają zatem świadomość, że powinni zmienić swój stary sposób komunikacji. Konieczna jest zmiana tonu, który był po prostu zbyt apodyktyczny, oceniający i nastawiony na jednostronne pouczanie, zamiast na dialog, rozmowę, słuchanie, uważne towarzyszenie. Dotychczasowy ton nie buduje ani relacji, ani wspólnoty, za to niszczy więzi. Język przestał łączyć – generuje konflikty, dzieli i odpycha.

Potrzeba zrozumiałego języka
Autor rozdziału o rodzinie, Tomasz Królak, cytuje opinie osób, które doskonale znają ten obszar. One też widzą duży problem z komunikacją. „Zdaniem Joanny Krupskiej zdecydowanej korekty wymaga także język, w jakim Kościół mówi o antykoncepcji i naturalnych metodach planowania rodziny – to język dla wielu zniechęcający, skoncentrowany na grzechu, mało merytoryczny. «Wiele par mówi, że Kościół w pewnym sensie przekracza ich granice, jest zbyt paternalistyczny i osądzający» – mówi Joanna Krupska. Kwestia zmiany sposobu przekazu dotyczy całego duszpasterstwa. «Dziś musimy zejść z piedestału i zacząć głosić Ewangelię wśród zwykłych, normalnych ludzi językiem, który oni będą rozumieli» – apeluje ks. Przemysław Drąg (krajowy duszpasterz rodzin – MB)”. I jeszcze: „Wszyscy musimy się uczyć współczesnego języka, by wiedzieć, jak trafić do tych, którzy utracili kontakt z Kościołem. A tu najlepszymi «tłumaczami» nauki Jezusa na język współczesny są świeccy” – zauważa dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin”. Problem dotyczy więc świeckich jako takich, bez względu na wiek!
Z raportu wiemy, że sekularyzacji najłatwiej ulegają ludzie: 1. wysoko wykształceni, 2. mieszkający w dużych miastach i metropoliach, 3. młodzi, 4. płci żeńskiej. To odbiorcy najbardziej wymagający. Często są profesjonalistami, a więc sami oczekują profesjonalizmu, szacunku i poważnego traktowania. Mają doświadczenie pluralizmu: potrzebują racjonalnych, rzeczowych argumentów za wiarą oraz merytorycznej krytyki jej przeciwników. Cechuje ich zazwyczaj tzw. wrażliwość ponowoczesna oparta na autentyczności. Chcą języka pełnego empatii, współczującej miłości wobec grzesznika. Mają świadomość własnej podmiotowości, zadają pytania, nie boją się szukać i eksperymentować. Żyją w ciągłym ruchu, w społeczeństwie wiedzy, ale też w kulturze ponowoczesnej, w której ceni się wartości postmaterialne. Jednymi z ważniejszych są jakość życia i jakość relacji. Szukają miłości. Są nadwrażliwi, wyedukowani psychologicznie. Negują przemoc i narzucanie poglądów siłą – straszenie karami, nawracanie pod groźbą piekła…
Na to nakłada się doświadczenie przestrzeni wirtualnej, a ta przygotowuje do nowego typu komunikowania. Prof. Marian Niezgoda, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, tak mówił o tym na łamach „Przewodnika” (nr 6/2023): „Kościół musi się nauczyć tego, że dziś zmienia się model komunikowania z ludźmi. Odchodzi w zapomnienie «model ambony» – przekaz jednostronny, z góry, pozbawiony sprzężenia zwrotnego (jest to wymiana ról w komunikacji – nadawca, mówca, staje się w rozmowie słuchaczem; odbiorca, słuchacz, reaguje, wchodząc w rolę nadawcy itd.). Internet, czy może raczej nowe media wprowadziły tzw. model konwersacji. Internet to dialog! Kościół, który do tej zmiany się nie przystosuje, będzie się upierał przy dawnym stylu, wpadnie w kłopoty”.
Niestety Kościół w kłopoty już wpadł. Zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, jak duże.

94 proc. ludzi na marginesie
Kościół ma pełną rację, broniąc wspólnoty przed narcystycznym indywidualizmem, jaki zakorzenił się w kulturze Zachodu. Tyle że wspólnota składa się z relacji, a spajają ją relacje i więzi. Od około 200 lat społeczeństwa się atomizują. Więzi rozpadają się w wyniku procesów takich jak industrializacja, urbanizacja, migracje, globalizacja, technicyzacja itd. Jesteśmy już częścią „globalnej wioski”, gdzie normą jest różnorodność, demokracja, równość, upodmiotowienie jednostek i komunikacja pozioma. Język „z góry”, osądzający, a nawet agresywny, nie tylko jest nieakceptowalny, ale rodzi chaos. Czy takim narzędziem można głosić dobrą nowinę o miłości, przebaczeniu i zbawieniu? Język jest nośnikiem wartości i musi być z nimi spójny.
Na tym etapie rozwoju społecznego wspólnoty utraciły charakter „naturalny” (w sensie – oczywisty) i musimy je tworzyć od podstaw, świadomie. Wspólnota to projekt, wymaga m.in. profesjonalnej komunikacji. Bo to ona zapośrednicza kontakty, relacje i trwałe więzi międzyludzkie! Jeżeli komunikacja z ludźmi jest nieskuteczna, wspólnota po prostu się rozsypie. A przecież jest jeszcze mnóstwo innych czynników kryzysu wspólnoty Kościoła…
Jak pisze w raporcie ks. dr Adamczyk, „na podstawie analiz i rozmów z przedstawicielami Kościoła można stwierdzić, że sposób prowadzenia duszpasterstwa i przekaz treści religijnych ukierunkowany jest przede wszystkim na potrzeby osób głęboko wierzących, których w Polsce jest ok. 6 proc.”. Wynika stąd, że 94 proc. odbiorców jest zaniedbanych, począwszy od obcego dla nich kodu komunikacyjnego. Nie stać nas na to, żeby już na podstawowym poziomie separować ludzi od Kościoła z powodu braku kompetencji miękkich. Można je nabyć – one nie są wrodzone, lecz wyuczone. Czy ktoś ma talent do słuchania, czy nie – to umiejętność, a nie dar.

Sztuka słuchania
Celem komunikacji interpersonalnej – bo o niej tu mowa – jest porozumienie człowieka z człowiekiem. Nie jest to, jak czasem się słyszy, przekazywanie informacji. Komunikacja interpersonalna (międzyludzka) to jest rozmowa twarzą w twarz. Nie zaliczamy do niej rozmów za pomocą listów i nowych technologii (telefonów, komunikatorów internetowych). Nie jest to przekaz mediów, który idzie jednostronnie od nadawcy od odbiorcy. Jest to rozmowa ludzi oparta na sprzężeniu zwrotnym, czyli stałej wymianie ról nadawca-odbiorca. Mówca po pewnym czasie rozmowy zmienia się w słuchacza, a ten, kto słuchał – mówi itd. Ta cecha komunikacji sprawia, że porozumienie wymaga kompetencji w obu tych rolach – zarówno nadawcy, jak i odbiorcy. Umiejętność mówienia nie oznacza, że ktoś umie się porozumiewać z innymi. To mit. Równie ważna jest sztuka słuchania.
Przez wieki jednak dużą wagę tradycyjnie przywiązywano do mówienia, nie uczono nas słuchać. Uczyło się wyrażać myśli, ale już nie wyrażać uczucia. W cenie była rywalizacja, więc po co uczyć się współpracy, budowania grupy lub zespołu? Taka jest kultura, taki też „pod wpływem światowości” jest i Kościół. Z tym że kultura 40 lat temu odkryła istnienie inteligencji emocjonalnej, kompetencje miękkie i komunikację interpersonalną, które pomagają w sukcesach w pracy i zmieniły obraz relacji międzyludzkich.
Jeżeli Kościół nie zajmie się tą dziedziną, nie zacznie szkolić kapłanów, swoich reprezentantów i liderów, straci kontakt ze światem wokół. Ograniczy się do niewielkiego grona tych, którzy używają „języka kościelnego”. Ba, będzie się czuł pokrzywdzony, bo to wina wrogów z zewnątrz…

Tego się można nauczyć
Odmianą języka polskiego jest nie tylko język młodzieżowy, ale też języki: naukowy, urzędowy i kościelny. Ten ostatni zawsze cechowała wzniosłość, nadużywanie stylu wysokiego, metafor i przenośni, stosowanie archaizmów (niewiasta, kroczyć, ubogacać, nawiedzać itp.), ale mimo licznych wad język spełniał swą funkcję. Kluczowa wydaje się jednak cecha, jaką jest jednostronność przekazu typowa dla społeczeństwa feudalnego (z góry na dół) i mediów (nadawanie jednostronne do mas).
Kościół powszechny właśnie się komunikacyjnie reformuje. Odmieniane podczas synodu słowa: konsultacje, dialog i słuchanie, to trzy hasła, które mówią o komunikacji wewnątrz Kościoła. Jak trafnie podkreślają autorzy raportu KAI, innego języka potrzebują katolicy, innego ludzie wątpiący, a jeszcze innego ludzie niewierzący. Te dwie ostatnie grupy są w Polsce coraz liczniejsze. Ewangelizacja to nie filmy i posty w internecie, ale zmiana komunikacji z człowiekiem w bezpośrednim spotkaniu. Oby raport przyczynił się do zmian. Są proste do wprowadzenia, bo jest w Polsce wielu ekspertów i szkoleń z komunikacji interpersonalnej. Dlaczego nie są one częścią formacji księży?

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki