Bardzo atrakcyjna wizualnie nowa ekranizacja Chłopów Władysława Reymonta jest polskim kandydatem do Oscara. Nie wiadomo jeszcze, czy otrzyma nominację, jak to było w przypadku poprzedniego dzieła twórców filmu, czyli Twojego Vincenta – filmu opowiadającego o życiu Vincenta van Gogha, którego głównym atutem była bardzo oryginalna animacja jego obrazów. Z Chłopami jest trochę inaczej. Mimo atrakcyjności zastosowanej techniki animacji nie można się oprzeć wrażeniu, że chwilami jest ona zupełnie niepotrzebna, a momentami wydaje się nawet nieco niezdarna. Za to opowiedziana historia, z trochę inaczej położonymi akcentami niż w literackim pierwowzorze, broni się sama.
Poza tym doskonale wpisuje się w modną ostatnio „chłopomanię”, zderzając rzeczywistość z młodopolską inteligencką fascynacją życiem na wsi. Dzisiaj czytamy książki pokazujące nam prawdziwe życie naszych chłopskich przodków, pozbawione cepelii i ludowej barwnej egzotyki. Nieoczekiwanym bestsellerem stała się wydana w tym roku książka Joanny Kuciel-Frydryszak Chłopki. Opowieść o naszych babkach, w której autorka przedstawia świadectwa niełatwego życia kobiet na wsi. Trzy lata temu wyszła świetna książka biografki Stanisława Wyspiańskiego, Moniki Śliwińskiej, Panny z „Wesela”. Siostry Mikołajczykówny i ich świat, opowiadająca o rzeczywistości chłopskiej w podkrakowskiej wsi. Wspominam o tych pozycjach specjalnie, bo w sposób idealny uzupełniają i powieść Reymonta, i najnowszą jej ekranizację. Także dlatego, że twórcy filmu nie potraktowali świata przedstawionego realistycznie, a raczej magicznie, co zresztą wcale nie musi być zarzutem.
Jagna wyjątkowa
Jeszcze zanim Reymont otrzymał w 1924 r. za Chłopów Nagrodę Nobla, jej ekranizacji dokonał w 1922 r. Eugeniusz Modzelewski, a Reymont współpracował z nim podczas prac nad filmem. Nie wiemy o nim wiele, właściwie tylko to, że liczne skróty i przeróbki sprawiły, że różnił się znacznie od literackiego pierwowzoru. Nie możemy tego sprawdzić, bo nie zachowała się ani jedna kopia. Rok po Noblu zgłosili się do Reymonta filmowcy francuscy, lecz odprawił ich. W 1972 r. na ekranach telewizorów zagościła kilkunastoodcinkowa wersja w reżyserii Jana Rybkowskiego, którą znamy doskonale także w odmianie kinowej. W międzyczasie powstawały również adaptacje teatralne, jednak to Boryna o twarzy Władysława Hańczy i Emilia Krakowska jako Jagna pozostali w zbiorowej pamięci. Rybkowski kręcił zdjęcia w autentycznych plenerach: wieś Lipce grała samą siebie, choć warto wspomnieć, że powieściowe Lipce wcale nie odpowiadały topograficznie prawdziwej wsi. Którą zresztą Reymont dobrze znał, bo w swoim arcyciekawym życiu był m.in. pomocnikiem dróżnika niedaleko wsi, którą umieścił w powieści.
Zawitali tam też przed rozpoczęciem prac nad filmem twórcy najnowszej adaptacji i dokładnie oddali jej położenie. Poza tym wszystko jest inne. Niby dawne, a jednak współczesne. Niby ludowe, a jednak niezupełnie. Niczym baśń, w której złe siły odmieniają ludzkie losy, choć żadnych czarów tu nie ma. Jest za to historia kobiety wykorzystanej i upokorzonej, dziewczyny z marzeniami, która została zmuszona do wejścia w bezwzględny świat dorosłych. Cztery pory roku, które u Reymonta przybierają symboliczny obraz życia w niezmiennym rytmie natury, tutaj są tylko ramą czasową. Na tle przemijających miesięcy dzieje się dramatyczna historia dojrzewania Jagny. Śliczna osiemnastolatka, uzdolniona plastycznie, spędza dnie marząc i wycinankami, którymi ozdabia ściany chałupy, opowiada o sobie. Próżna Jagna Reymonta tutaj przybiera postać wrażliwej dziewczyny, która nie pasuje do świata, w którym przyszło jej żyć, do jego obyczajów i surowości. Jest wioskowym odmieńcem: nie chce wychodzić za mąż, rodzić dzieci i ciężko pracować na roli. Pragnie czegoś więcej. Jej życie odmieni się wraz z wizytą wójta, który przychodzi do jej matki jako swat. Jagna zostaje przehandlowana za 6 morgów ziemi. Ale przede wszystkim Jagna jest obiektem pożądania. Pożąda jej każdy mężczyzna we wsi, jej piękno staje się przekleństwem. Początkowo się nim cieszy: kto nie lubi być adorowany, kto nie lubi prezentów, kto nie lubi czuć się wyjątkowy. Potem zaczyna jej to ciążyć.
Jagna osaczona
Jest taka scena z wesela Jagny ze starym Boryną: tańczą razem, a potem każdy z wioskowych mężczyzn chce także poobracać pannę młodą. Muzyka – wspaniała, z przytupem, z głębokimi basami, transowa – szaleńczo gra, a Jagna zostaje osaczona przez chłopów, młodych i starych. Każdy chce skorzystać z akceptowalnej społecznie sytuacji, żeby ją dotknąć, obmacać, spojrzeć pożądliwie, nie obawiając się o żadne podejrzenie. Młoda żona wpada w sidła silniejszych od siebie, uwiedziona przez syna Boryny, wykorzystana przez wójta, pożerana spojrzeniami, obgadywana przez tych, których zaloty były jej obojętne, otoczona plotkami zazdrosnych kobiet. Ciągle ma nadzieję, że sobie poradzi. Z ostatecznego upokorzenia narodzi się jej moc. Jagna wygnana odzyska wiarę w siebie i możemy sobie wyobrazić, tak jak chce reżyserka filmu, Dorota Kobiela Welchman, że odrodzi się jako kobieta silna i niezależna.
Choć koniec filmu powinien budzić nadzieję, to wydaje się nieco zbyt naiwny: wygnane i oskarżone o cudzołóstwo chłopki skazane były na życie cokolwiek inne, ich los był przesądzony. Ale zaraz, przecież ten film to baśń, a w baśni wszystko jest możliwe. Także te kolory wokół, cudnie ubarwione stroje, zmieniane każdego dnia sznury korali, chusty przepiękne, jarmarki niczym wschodnie bazary. Wszystko tu jest fantastycznie piękne, pastelowe pejzaże jak z dziecinnej kolorowanki, z nieistniejącą zielenią drzew i błękitem nieba. Nawet błoto jest ładne. Niektóre kadry prosto z płócien Chełmońskiego, Malczewskiego, Gierymskiego, Wyczółkowskiego, Masłowskiego. Wspaniałą ucztą jest rozpoznawanie tych ujęć, cieszą lecące żurawie, kuropatwy chodzące po śniegu czy noga Jagny leżącej na polu trzymającej w palcach lecące babie lato.
Jagna jak malowana
Twórcy Twojego Vincenta potrafią ożywić obrazy fenomenalnie, na tym polega technika animacji malarskiej, która tak zachwyciła zagranicznych krytyków. Przy Chłopach w postprodukcji przez dwa lata pracowało stu malarzy stosujących farby olejne i stu malarzy cyfrowych. Najpierw jednak kręcono normalny tradycyjny film z aktorami. Wśród nich: Mirosław Baka jako Boryna, Robert Gulaczyk jako Antek, Kamila Urzędowska jako Jagna, Ewa Kasprzyk jako jej matka. Potem ten gotowy film pomalowano. Każde ujęcie osobno, klatka po klatce. I znowu puszczono w ruch. Rozmach i ogrom pracy, jaką wykonało tylu artystów, robi wrażenie, ale na ekranie po chwili oszołomienia zaczyna nużyć, a nawet przeszkadzać. Można zadać sobie pytanie, czy to nie zwykłe efekciarstwo. Pytań można zadawać więcej, bo i o to, czy to przekolorowanie ludowego świata nie pachnie cepelią i czy to przeszkadza, czy pomaga w odbiorze, w przesłaniu i sukcesie. Na pewno jednak warto film zobaczyć i to nie tylko wyłącznie jako ciekawostkę.