W omawianych dawnych numerach „Ładu Bożego”, obok tekstów autorstwa osób duchownych, jest sporo artykułów napisanych przez świeckich. Wyróżniają się sprawozdania pióra Adriana Turczynowicza (1902-1979), działacza konspiracyjnego, redaktora naczelnego „Wiadomości Włocławskich” i „Gazety Kujawskiej”.
Zamieszczając relację z przywitania 15 czerwca 1947 r. we Włocławku prymasa Anglii kard. Griffina i prymasa Polski Augusta Hlonda, którym społeczeństwo i władze samorządowe wystawiły aż cztery bramy triumfalne, Turczynowicz napisał, że: „Włocławek jeszcze raz zadokumentował, że posiada wyraźnie, katolickie oblicze”. Tym stwierdzeniem tak rozdrażnił obserwujące go od 1945 r. powiatowe władze UB, że został zmuszony do odejścia z „Gazety Kujawskiej”. Zwracają uwagę teksty nauczycielki Marii Woźnickiej (1903-1978), żołnierza AK i Szarych Szeregów, organizatorki tajnego nauczania, która za współpracę z „Ładem Bożym” została przeniesiona ze szkolnictwa średniego do podstawowego, poza Włocławek. Wszystkie przywołane wyżej osoby, autorzy „Ładu Bożego” w latach 1946-1949, mają swoje zasłużone biogramy w pierwszych czterech tomach „Włocławskiego Słownika Biograficznego”, wydawanego od 2004 r. przez Włocławskie Towarzystwo Naukowe. Czekają na swoich biografów: inż. Bronisław Staniszewski, autor fachowych artykułów z zakresu rolnictwa, Roch Stańczak, organista włocławski podejmujący tematy z zakresu kościelnej tradycji świątecznej i zwyczajów ludowych, Maria Szafranówna, autorka relacji o włocławskim szewcu Szczepanie Matuszewskim, obrońcy dzwonów katedralnych, który z okrzykiem: „Póki ja żyję, Niemcy dzwonów nie wezmą” zginął w ich obronie 15 lutego 1918 r.
Studiując stare czasopisma, widać jak zasłużonym tygodnikiem jest „Ład Boży”. Jego początki w propagowaniu słowa i ładu Bożego nie były łatwe. Wiele na ten temat można się dowiedzieć z artykułu ks. Kazimierza Rulki, opublikowanego w 2005 r. w 8. tomie „Studiów Włocławskich”, pt. „Jak zniszczyć zamaskowaną agresję kleru? Działania władz komunistycznych zmierzające do likwidacji «Ładu Bożego»”.
Pierwszy numer „Ładu Bożego” ukazał się 2 września 1945 r. Tygodnik, w nakładzie ok. 25 tys. egzemplarzy, miał duże wzięcie u czytelników spragnionych polskiego, katolickiego słowa. Docierał poza diecezję włocławską do Torunia, Gdańska, Gdyni, Chojnic, Warszawy. Władze dążyły do podporządkowania sobie, a następnie do likwidacji prasy katolickiej. Zrazu była to cenzura prewencyjna, w latach 40. dość liberalna. Z czasem podjęto działania narzucające niektóre treści polityczne i ograniczenia w produkcji i kolportażu. Ale i tego było mało; oceniając „Ład Boży” za lata 1945-1952, cenzura określiła pismo mianem reakcyjnego, w którym prawie każdy artykuł był wrogi Polsce Ludowej. Gdy skreślenia cenzury doszły do 75 proc. tekstu, złożenie numeru okazywało się niemożliwe. Ponadto tzw. szczotki wracały z cenzury z opóźnieniem, aby drukarnia nie zdążyła na czas.
Jednym z głównych pretekstów do likwidacji pisma była odmowa zamieszczenia przez jego redaktora naczelnego ks. Stanisława Piotrowskiego (1912-1998) pochwalnego, pośmiertnego artykułu o Stalinie. Wydrukowany wcześniej, spóźniony numer datowany na 1 lutego 1953 r., okazał się ostatnim. Został zatrzymany przez Wojewódzki Urząd Kontroli Prasy w Bydgoszczy i zniszczony tak kompletnie, że dziś nie jest znany nawet jeden jego egzemplarz. „Ład Boży” przestał się ukazywać na prawie 30 lat, do czasu wznowienia w 1982 r. Ksiądz Piotrowski został wkrótce aresztowany przez UB i osadzony na pół roku w więzieniu. Władze nie wiedziały jednak, jak fizycznie unicestwić dawne numery wywrotowego czasopisma. Jedną z metod na zamazywanie pamięci były – obok „lustracji” bibliotek – masowe zbiórki makulatury. Mobilizowano do tego celu głównie dzieci szkolne.
Cel, jakim była likwidacja „sanacyjnej” prasy i powojennych przejawów ograniczonej wolności słowa, zostałby prawie całkowicie osiągnięty, gdyby nie osoby, które świadomie chowały stare gazety i przechowały je do naszych czasów. Widać wyraźnie, że osoba, która oprawiła zbiór nabyty przeze mnie w Gdańsku, mimo jego niekompletności, zrobiła to świadomie. Dowodem na to jest nadpisanie czerwoną kredką nad winietą tytułową jednego z numerów słowa: „zostawić”.