Logo Przewdonik Katolicki

Antykościelna polityka za "wczesnego Gomułki"

Arkadiusz Małyszka
Fot.

W okresie stalinowskim zaprzestanie wydawania pozwoleń na budowę nowych świątyń było jednym z elementów wojny komunistów z Kościołem katolickim. W 1956 roku, po objęciu funkcji I sekretarza KC PZPR przez Władysława Gomułkę, władze poszły na pewne kompromisy wobec Kościoła. Traktowały jednak tę politykę jako ustępstwo taktyczne, bo w latach 60. XX wieku powróciły...

W okresie stalinowskim zaprzestanie wydawania pozwoleń na budowę nowych świątyń było jednym z elementów „wojny” komunistów z Kościołem katolickim. W 1956 roku, po objęciu funkcji I sekretarza KC PZPR przez Władysława Gomułkę, władze poszły na pewne kompromisy wobec Kościoła. Traktowały jednak tę politykę jako ustępstwo taktyczne, bo w latach 60. XX wieku powróciły do działań, które w różnym stopniu uderzały w Kościół katolicki.

Komuniści, kierując się ideologicznym przekonaniem, że w państwie uprzemysłowionym i laickim w sposób naturalny nastąpi wypalenie się religijności, wstrzymywali rozwój infrastruktury kościelnej. Proces ateizacji – logiczny z punktu widzenia marksistowskich teoretyków – miał się jednak nijak do rzeczywistości PRL. Świątynie były pełne wiernych, a „zaczadzeniu” klerykalizmem ulegały nawet podpory systemu: członkowie komunistycznej partii, wojska i organów bezpieczeństwa, którzy potajemnie chrzcili dzieci, posyłali je do I Komunii św. i brali kościelne śluby.

Tłumione niezadowolenie wiernych, nie mogących pomieścić się w dotychczasowych świątyniach albo pokonujących wiele kilometrów, by móc uczestniczyć we Mszy św., prowadziło niekiedy do protestów czy nawet rozruchów. Największym zawodem dla komunistów były gwałtowne demonstracje w Nowej Hucie, wzorcowym mieście „nowej rzeczywistości”, gdzie zdecydowana postawa mieszkańców i poparcie biskupa Karola Wojtyły doprowadziły do budowy kościoła.

„Nowych parafii nie otwierać”
Administratorzy wszystkich diecezji składali systematycznie wnioski o zgodę na budowę nowych kościołów i kaplic, jednak w przytłaczającej większości prośby te spotykały się z odmową. Działo się tak w myśl dyrektyw Biura Politycznego, które już w 1958 roku postanowiło w sprawach budownictwa sakralnego: „Jedynie w nielicznych wypadkach dawać nowe zezwolenia. Zbadać sprawę zrujnowanych kościołów do rozbiórki na terenie Ziem Odzyskanych. Zorganizować walkę z nielegalnym zaopatrywaniem budowy obiektów sakralnych w materiały budowlane”. A wszystko to w myśl generalnej dyrektywy: „nowych parafii nie otwierać”. Można było postawić takie zadanie, ale terenowe ogniwa PZPR, realizujące politykę partii w stosunku do Kościoła widziały praktyczne problemy, które stwarzało władzy coraz powszechniejsze zjawisko „nielegalnego budowania, stawiania i urządzania różnych obiektów kultu religijnego”. Na przykład w roku 1960 stwierdzono szczególne nasilenie budowy kaplic oraz figur i krzyży przydrożnych. Takie nielegalne w myśl ówczesnych przepisów budownictwo miało miejsce prawie w każdym powiecie ówczesnego województwa poznańskiego. Jednak największe nasilenie tego „procederu” odnotowano w początkach lat 60., w powiatach: gostyńskim, kępińskim, ostrowskim, kaliskim, gnieźnieńskim, konińskim, tureckim i rawickim. Partyjni kreatorzy walki z Kościołem żalili się, iż w niektórych miejscowościach dochodziło do jeszcze gorszych zdarzeń – podejmowano próby budowania kościołów i erygowania parafii. Jednak przy pełnym zaangażowaniu instancji partyjnych, ówczesnych rad narodowych, przy wydatnym udziale organów pilnujących porządku w porę ujawnione przypadki takiego nielegalnego budownictwa były likwidowane „szybko i skutecznie”. Polegało to na tym, że „wiele kaplic, figur i krzyży przydrożnych, które wybudowano nielegalnie, zostało rozebranych, a organizatorzy ukarani”. Najbardziej charakterystyczne przykłady likwidacji kaplic miały miejsce w powiatach: gostyńskim, kępińskim, ostrowskim i kolskim. Działania tego typu miały zastraszyć duchowieństwo i świeckich organizatorów, przekonać ich, że metoda faktów dokonanych nie będzie akceptowana i nie opłaca się.

Pomysłowi księża i ich sposoby
Nie wszystkich duchownych dało się tak łatwo zastraszyć. Na przykład proboszcz Antoni Thiel z parafii św. Marii Magdaleny w Czarnkowie, mimo iż władze nie zgodziły się zalegalizować parafii w miejscowości Gębice, od 1959 r. nakazał swemu wikaremu, ks. Zygmuntowi Tarce, opiekę nad miejscowym kościołem filialnym. W 1961 r. w partyjnej informacji znalazła się notatka, że ksiądz Tarka początkowo „działał” bez żadnych ksiąg i pieczątek, „a ostatnio już z księgami i pieczątką «Ośrodek Duszpasterski Gębice pow. Czarnków»”. Należy nadmienić, iż parafię w Gębicach erygowano dopiero w 1973 r., jeszcze za życia księdza Thiela, który proboszczował w Czarnkowie do 1980 roku. Natomiast w 1957 r., w sąsiedniej parafii Gulcz ks. proboszcz Bernard Woltman bez zgody władz doprowadził do powstania figury Matki Boskiej Częstochowskiej.

Poradził sobie również ksiądz Tadeusz Lubik, w latach 1950-1975 proboszcz parafii św. Katarzyny w Sierakowie. W miejscowości Zatom Stary zorganizował kaplicę w byłej restauracji, gdzie od 1956 r. przez kilka lat bez zezwolenia władz odprawiał Msze św. Warto w tym miejscu zacytować fragment informacji Wydziału Administracyjnego KW PZPR z 1961 r., dotyczący kaplicy w Zatomiu Starym: „Wydział Spraw Wewnętrznych [KW PZPR-AM] czynił starania wyświetlenia sprawy w Wydziale Wyznań W[ojewódzkiej] R[ady] N[arodowej] na jakiej podstawie kaplica ta została utworzona. Wydział Wyznań odpowiedział, że kaplica ta figurowała w roczniku statystycznym kurii biskupiej w roku 1947. Na tej podstawie sprawa została odłożona. Stwierdzić należy, że w 1947 nie było jakiegokolwiek obiektu sakralnego na terenie Zatomia Starego – a było to perfidne kłamstwo ze strony Wydziału Wyznań WRN”. Niezależnie, czy była to pomyłka Wydziału Wyznań WRN, czy jakiś przejaw „klerykalizmu” lokalnych władz, pozostaje faktem, iż w Zatomiu Starym, mimo zawiązania się społecznego komitetu budowy kaplicy już w 1958 roku, kościół został wybudowany dopiero w latach 80. XX wieku.

Jeszcze innego wybiegu użył długoletni proboszcz parafii św. Jadwigi w Grodzisku, ksiądz Czesław Tuszyński. Z początkiem 1960 r. zorganizował na terenie swej parafii „stacje duszpasterskie”, które – jak wyjaśnił władzom – miały udogodnić odbywanie modlitw ludziom starszym. Stacje te powstały w mieszkaniach prywatnych rolników: Kazimierza Skubla z Grąblewa, Romana Kubali ze Słocina oraz Józefa Szwaka z Czarnej Wsi. Jednak ku zdumieniu partyjnych urzędników odbywały się w nich 2-3 razy w miesiącu nabożeństwa dla wszystkich mieszkańców, a nawet prowadzone były nauki stanowe dla różnych grup wiernych. Władze komunistyczne dość długo blokowały jednak inicjatywy lokalne, w związku z tym dopiero po dwudziestu latach zbudowano kaplicę w Słocinie, natomiast w Grąblewie powstała „kaplica katechetyczna pw. Stanisława Kostki”.

Podziemna kaplica
Mimo zabiegów administracyjnych, których celem było uniemożliwienie rozwoju Kościoła katolickiego i zniechęcenie wiernych, katolicy ciągle pokazywali komunistom, że mają potrzebę obecności sacrum w swoim życiu. Jako dowód niech posłuży fakt powstania, po 12 latach komunizmu, podziemnej kaplicy w Kopalni Soli w Wapnie, w powiecie wągrowieckim, którą uroczyście poświęcono 9 maja 1957 roku. Załoga zaprosiła na uroczystość Prymasa Stefana Wyszyńskiego, który jednak – z uwagi na wyjazd do Rzymu – zapowiedział swoją wizytę w kopalni w terminie późniejszym. Uroczystość poprowadził wikariusz generalny archidiecezji gnieźnieńskiej bp Lucjan Bernacki przy udziale sześćdziesięciu pięciu kapłanów. 9 maja 1957 r. był świętem dla całej lokalnej społeczności. Górnicy mieli czas wolny od pracy, a uczniom skrócono lekcje, aby mogli powitać dostojnych gości.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki