Pokazać problem
Agnieszka Góra
Fot.
Co roku jest tak samo: ledwie zacznie się wiosna, wskutek braku wyobraźni i brawury toną ludzie. Tracą życie w niestrzeżonych kąpieliskach: w rzekach, jeziorach, grząskich stawach. Wiele osób, na skutek nieudanego skoku do wody, zostaje kalekami na całe życie. Najczęściej na wózki inwalidzkie trafiają chłopcy lub młodzi mężczyźni.
W Urzędzie Miejskim we Włocławku, 24 kwietnia,...
Co roku jest tak samo: ledwie zacznie się wiosna, wskutek braku wyobraźni i brawury toną ludzie. Tracą życie w niestrzeżonych kąpieliskach: w rzekach, jeziorach, grząskich stawach. Wiele osób, na skutek nieudanego skoku do wody, zostaje kalekami na całe życie. Najczęściej na wózki inwalidzkie trafiają chłopcy lub młodzi mężczyźni.
W Urzędzie Miejskim we Włocławku, 24 kwietnia, podczas seminarium dla nauczycieli, zainaugurowano kampanię „Płytka wyobraźnia to kalectwo”. Jej organizatorami są Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji oraz straż miejska we Włocławku.
Zasadniczym celem akcji jest profilaktyka: ostrzeganie i uświadamianie młodzieży, jak tragiczne i nieodwracalne mogą być skutki niefortunnego skoku do wody, najczęściej na tzw. główkę. Po wysłuchaniu prelekcji zaproszonego do udziału w seminarium dr. Andrzeja Sinkiewicza, ordynatora oddziału neurochirurgii włocławskiego Szpitala Wojewódzkiego, można stwierdzić, że taki skok to właściwie skok po paraliż bądź inny uraz kręgosłupa. Drugim prelegentem był dr Tomasz Borowiak, dyrektor poradni psychologiczno-pedagogicznej, który przedstawił zarys metod przeprowadzania zajęć profilaktycznych i udzielił wskazówek odnośnie do korzystania z przygotowanych materiałów i pomocy dydaktycznych (płyta CD, kaseta VHS, scenariusz zajęć, broszura). Pakiet edukacyjny, który otrzymał każdy z nauczycieli, ma być narzędziem do realizacji programu z uczniami.
*
Zaczyna się zwyczajnie: wyjście na plażę w gronie kolegów, śmiech, żarty, luz. Wokół mnóstwo ludzi, piękna pogoda. Jedno wejście do wody, potem drugie. Nagle pojawia się myśl, aby z najwyższego miejsca na pomoście skoczyć „na główkę”. Po to, aby np. zaimponować koleżance, wykazać się przed kumplami, a może by w ogóle zaistnieć wśród rówieśników. Zatem – skok! Niestety, brak umiejętności, nieznajomość kąpieliska i stanu głębokości wody powodują, że skaczący uderza głową o dno. Dochodzi do zmiażdżenia kręgu szyjnego; jego odłamki wbijają się w rdzeń kręgowy. Z wody wyciąga kolega. Ambulans sanitarny, szpital, stół operacyjny. Odłamki kręgosłupa zostają fachowo usunięte. Operacja zakończona sukcesem. A co z pacjentem? Żyje, ale jest niesprawny od pasa w dół. Może się poruszać tylko na wózku inwalidzkim. Przez wiele miesięcy będzie przechodził rehabilitację. Czy ćwiczenia przyniosą skutek? Czy przywrócą sprawność? Czy ofiara własnej bezmyślności będzie w konsekwencji ofiarą dramatu zdrowotnego – a także, w szerszym wymiarze – dramatu społecznego? Statystyki medyczne nie napawają optymizmem. „Nazywam się Andrzej Rokicki. Cztery lata temu, w wyniku pechowego skoku do wody na główkę doznałem złamania kręgosłupa na odcinku szyjnym C5. Spowodowało to uszkodzenie rdzenia kręgowego i paraliż czterokończynowy – tetraplegię. Sytuacja od tamtego czasu niewiele się zmieniła, mimo bardzo długotrwałej i intensywnej rehabilitacji”.
Wiosna w pełni, zbliża się lato. Trzeba przemyśleć każdy skok do wody, by nie okazał się ostatnim.