Osiągnięcie polskich naukowców zdaniem niektórych jest bardziej doniosłe niż lot na księżyc. To co jeszcze do niedawna pozostawało w sferze marzeń, powoli staje się faktem. Już niedługo sparaliżowani naprawdę mogą zacząć chodzić. Cały sekret leczenia leży w komórkach glejowych mających bardzo duży potencjał neuroregeneracji. Zespół lekarzy z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu w 2012 r. częściowo zregenerował rdzeń kręgowy pana Dariusza Fidyki, który padł ofiarą rozboju. Został pchnięty nożem, który uszkodził także kręgosłup. Lekarze dokonali u niego pobrania komórek glejowych z opuszki węchowej leżącej u podstawy czaszki i będącej częścią mózgu. Po namnożeniu ich w warunkach laboratoryjnych wszczepiono je pacjentowi w miejsce przerwanego rdzenia. Proces regeneracji postępował powoli. Pierwsze efekty pojawiły się dopiero kilka miesięcy od operacji. Pacjent do dziś poddawany jest codziennej wielogodzinnej rehabilitacji. Dzięki temu może chodzić przy pomocy specjalnych ortez i jeździć trójkołowym rowerem. Komórki glejowe zregenerowały panu Dariuszowi kilkanaście procent włókien nerwowych rdzenia. Dr Paweł Tabakov z Kliniki Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, który kierował zespołem neurochirurgów przeprowadzających operację, określił ją jako krok milowy we właściwym kierunku i wielką szansę dla kolejnych pacjentów. Podobne operacje były wykonywane już wcześniej na świecie, ale tylko na zwierzętach.
Całe przedsięwzięcie jest jednym wielkim eksperymentem wymagającym powtórzenia wyniku jeszcze u przynajmniej dwóch pacjentów. W tym celu stworzono projekt „Wrocław Walk Again”, którego zadaniem jest uzyskanie podobnego rezultatu w postaci przywrócenia czucia i częściowej sprawności ruchowej u kolejnych chorych. Potwierdzi to skuteczność nowatorskiej metody. Leczenie jest długie i kosztowne, dlatego oprócz poszukiwanych dwóch pacjentów na razie nie przewiduje się zwiększenia liczby kandydatów. Koszty badania zostaną pokryte m.in. ze środków brytyjskiej fundacji Nicholls Spinal Injury Foundation, która mocno zaangażowała się w projekt. Zakwalifikowani uczestnicy nie będą płacić za swoje leczenie i rehabilitację.
Złamana nadzieja
Rdzeń kręgowy to część ośrodkowego układu nerwowego. Przypomina długi, biały, nieco spłaszczony sznurek o średnicy ok. 1 cm. Dzięki niemu mózg zawiaduje całym ciałem. By nie uległ uszkodzeniu, natura umieściła go w twardym kanale kręgowym kręgosłupa. W celu zminimalizowania ryzyka urazu w każdym kręgu znajdują się miękkie błony nazwane oponami. Dodatkową ochroną jest także płyn mózgowo-rdzeniowy. Mimo wszystkich zabezpieczeń i tak dochodzi do przerwania rdzenia. Najczęściej ma to miejsce podczas ciężkich wypadków komunikacyjnych, ale także skoków do płytkiej wody czy upadków z wysokości.
Im wyższy odcinek kręgosłupa zostaje uszkodzony, tym rozleglejszy paraliż. Przerwanie rdzenia na wysokości kręgów piersiowych nie wyklucza choć częściowego posługiwania się rękami. Najgorsze są złamania kręgów szyjnych, bo oznacza to całkowitą tetraplegię, czyli bezwład kończyn górnych i dolnych. U tych pacjentów często dochodzi do uszkodzenia ośrodków oddechowych, muszą wówczas korzystać z aparatów podtrzymujących oddech – respiratorów. Jeśli mają oni korzystać z wózków inwalidzkich, to tylko z podparciem pod szyję i pod plecy. To dramat nie tylko jednego człowieka, ale całej rodziny. Osoba ze złamanym kręgosłupem zawsze będzie wymagać pomocy osób trzecich. Ktoś musi pomóc przemieścić się z łóżka na wózek czy też pomóc zjeść i umyć zęby. Do tego trzeba jeszcze pokonać własne obawy i lęk przed światem, który nadal premiuje sprawnych i zdrowych.
Odzyskać niezależność
W pierwszym okresie po wypadku najniebezpieczniejsze dla pacjenta są wynikające z unieruchomienia infekcje dróg oddechowych i moczowych. Groźne są nie tylko bakterie, ale i odleżyny na skórze, infekcje układu oddechowego, spastyczność i wywiązujące się z czasem zesztywnienia stawów. Pacjenci zwykle mają założony cewnik do pęcherza moczowego. U niektórych z czasem udaje się wytworzyć automatyzm pęcherzowy, ale i tak zdani są na stałe kontrole urologiczne. W zależności od ciężkości urazu jednym pacjentom uda się przywrócić samodzielny oddech, inni będą już na zawsze skazani na respirator. Odrębnym problemem są odleżyny będące tylko i wyłącznie skutkiem złej pielęgnacji, a które również mogą prowadzić do poważnych nawet zagrażających życiu infekcji. Kiedyś pacjenci po urazie z tetraplagią żyli tylko rok, półtora. Dziś wiele lat. Każdy przypadek jest indywidualny, ale ciągle są narażeni na infekcje i związany z nimi nagły zgon. Najgorsza w tym wszystkim dla pacjenta jest myśl, że już zawsze będzie sparaliżowany i zdany na innych.
Pan Dariusz Fidyka powoli odzyskuje poczucie niezależności. Jeśli kolejne dwie planowane operacje zakończą się sukcesem, i chorzy choć częściowo wrócą do sprawności, metoda będzie mogła być stosowana rutynowo. Na razie tylko u pacjentów, których rdzeń został przecięty ostrym przedmiotem. Gdy został rozerwany lub zmiażdżony, opracowana metoda może nie przynieść spodziewanych rezultatów. Jednak intensywne prace w tym kierunku także już trwają.