Logo Przewdonik Katolicki

Chorzy z urojenia

Renata Krzyszkowska

Zadręczają wszystkich opowiadaniem o swoich dolegliwościach. Nie dowierzają lekarzom, dobrym wynikom badań. W rzeczywistości choruje ich psychika, która daje sygnały ciału. Hipochondrycy. Czy można im pomóc?

Utrapienie lekarzy
Takich ludzi jak mąż Joanny mogą być na świecie miliony. W Polsce nie ma na ten temat danych, ale z niektórych zagranicznych opracowań wynika, że częstość wykrywania zaburzeń hipochondrycznych przez lekarzy pierwszego kontaktu i internistów może wynosić od 0,8 do nawet 14 proc. ich pacjentów. Hipochondria występuje u ludzi ze skłonnościami do lęku i samoobserwacji, nierzadko z cechami osobowości narcystycznej. Szczyt zachorowalności przypada na 30. rok życia u mężczyzn i 40. u kobiet. Jednak zachorować można w każdym wieku. Oczywiście różne są stopnie nasilenia objawów. Zarówno lekarze, jak i rodzina osoby z hipochondrią są w bardzo trudnej sytuacji. Jeśli wykażą zrozumienie dla jego narzekań, okażą mu zainteresowanie i wsparcie, chory poczuje się w swojej roli dobrze, nie będzie mu zależało na wyzdrowieniu. Gdy zaś spotka się z obojętnością, poczuje się zlekceważony, odepchnięty, jego dolegliwości mogą się nasilić, albo nawet dojść nowe. Lekarze nie mogą zlekceważyć jego objawów, bo a nuż są zwiastunem prawdziwej choroby. W prasie często można spotkać historie zmarłych pacjentów, których dolegliwości zostały zignorowane przez specjalistów. Zlecają więc szereg, często skomplikowanych badań, które nic nie wykazują, a pacjent tylko utwierdza się w przekonaniu, że coś mu jest, skoro tak sumiennie się nim zajmują.
 
Hipochondria z internetu
Wraz z pojawieniem się internetu powstała nowa odmiana hipochondrii. Każdy, kto szukał w sieci informacji o trapiących go dolegliwościach i sposobach leczenia, wie, jakie to proste. Wyszukiwarka Google otrzymała już nawet nieformalny przydomek ulubionego doktora. Niestety dla części osób takie szukanie medycznych porad w internecie kończy się chorobą. Podobnie jak w klasycznej hipochondrii dochodzi do przesadnego przejmowania się swoim zdrowiem. Zwykłe, niegroźne, a nawet naturalne objawy chorzy uważają za niebezpieczne, zaczynają rozpoznawać u siebie dolegliwości typowe dla schorzeń, o których czytają. Nazwano to cyberchondrią. Sytuację pogarsza fakt, że w internecie oprócz rzeczowych i sprawdzonych informacji o zdrowiu wiele jest niefachowych, publikowanych przez nieprofesjonalistów, w których pełno nieścisłości, przekłamań, pomyłek czy nawet zwykłych oszustw. Osoby ze skłonnościami do lęku, czytając o chorobach, czują się jeszcze bardziej niepewnie, sugerują się opisywanymi objawami, ich niepokój wzrasta, coraz silniej wierzą, że coś im dolega, coraz bardziej chcą terapii, coraz bardziej czują się chore. Zwykła niestrawność to w ich mniemaniu na pewno objaw alergii pokarmowej albo nawet raka żołądka, migrena to objaw guza mózgu itp. Do tego w internecie pacjenci na forach dzielą się swoimi żalami i dolegliwościami, narzekają na lekarzy, przytaczają historie lekarskich pomyłek (często prawdziwe), co tylko wzmacnia osobę z hipochondrią w przekonaniu, że wbrew zapewnieniom lekarzy na pewno coś jej jest.
 
Potrzebna psychoterapia
Leczenie hipochondrii jest trudne, bo pacjentowi trudno uwierzyć, że problem leży w jego psychice. Trzeba jednak przekonać go, by spróbował psychoterapii. Skuteczna jest zwłaszcza psychoterapia poznawczo-behawioralna. Wiele wskazuje na to, że zaburzenia nerwicowe leżące u podłoża hipochondrii są reakcją wyuczoną, a zatem można się nauczyć inaczej reagować na niepokojące bodźce. Psychoterapeuta razem z pacjentem analizuje jego reakcje, jednocześnie proponując zastępowanie ich innymi zachowaniami. Czasami potrzebne jest też leczenie farmakologiczne, jeśli np. okaże się, że pacjent cierpi jednocześnie także na zaburzenia depresyjne.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki