Pierwsze szczepionki stosowano już w starożytnych Chinach, gdzie wcierano dzieciom w błony śluzowe nosa sproszkowane strupy po ospie. Od końca XVIII w. dzięki kolejnym odkryciom szczepionki rozpoczęły swój triumfalny pochód. Opracowano szczepionki na m.in. wściekliznę, tężec, cholerę, dur brzuszny, dżumę, wąglik, krztusiec, gruźlicę, żółtą febrę, grypę, polio, odrę, świnkę, różyczkę i ospę wietrzną. Łącznie na 25 różnych chorób. Mądrość i doświadczenie badaczy z wielu krajów uratowały zdrowie i życie milionów ludzi.
Obawy przed szczepieniami istniały od zawsze, ale dotyczy to niemal każdej metody leczenia. Pod koniec XX w. zaczęło się jednak coś, co przez wielu zostało nazwane antyszczepionkową histerią. Wszystko przez jedno źle przeprowadzone badanie, w którym nieuczciwy badacz wykazał związek między podawaniem niemowlętom trójskładnikowej szczepionki MMR (przeciw odrze, śwince i różyczce) a rozwojem chorób ze spektrum autyzmu. Lekarzowi wytoczono proces, który ostatecznie przegrał, ale to nie pomogło. Wątpiących nie przekonało nawet wiele badań dowodzących bezpieczeństwa tych i innych szczepień. Nie podziałał przykład Japonii, gdzie długo nie szczepiono dzieci przeciwko różyczce, odrze i śwince, a liczba dzieci autystycznych była tam nie mniejsza niż w krajach, gdzie podawano wspomnianą szczepionkę.
Za a nawet przeciw
– Osoby obawiające się szczepień to najczęściej zwolennicy naturalnych metod wychowania. Mają specyficzne podejście do życia bez ingerowania w naturę. Obawiają się, że w wyniku działania szczepionki może dojść do pojawienia się poważnego objawu chorobowego – mówi dr Iwona Paradowska-Stankiewicz z Zakładu Epidemiologii Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. – Są też rodzice, którzy nie negują programu szczepień, ale sprzeciwiają się jego elementom, kwestionując choćby czas podawania określonych szczepionek. Uważają, że nie powinno się szczepić niemowląt w pierwszej dobie życia – dodaje.
Tych drugich rodziców powinny uspokoić wyniki licznych badań, które wykazały, że układ immunologiczny w okresie noworodkowym ma możliwość reagowania na ogromną liczbę antygenów. Gdyby teoretycznie dziecko otrzymało w tym samym czasie 10 różnych szczepionek, każda po 100 antygenów, zużyłoby zaledwie 1 promil możliwości swojego układu immunologicznego.
Wzajemne uprzedzenia
Niestety, argumenty naukowe giną w morzu tych nienaukowych. Z podejrzeniami spotkała się niedawna informacja, że państwo będzie płacić odszkodowania za powikłania po obowiązkowych szczepieniach. Ma to dać poczucie bezpieczeństwa rodzicom, że gdyby coś poszło nie tak, nie będą pozostawieni sami sobie. Przeciwnicy szczepień widzą jednak w tym geście jedynie podstęp. Twierdzą, że podobnie jak w USA, taki fundusz ma chronić wyłącznie interesy koncernów farmaceutycznych.
Szans na porozumienie nie widać. Przeciwnicy szczepień nie są lubiani przez lekarzy i określani lekceważąco antyszczepionkowcami. Zupełnie zapomniano, że w większości są to zatroskani rodzice, którzy mają wątpliwości i drżą o zdrowie swych dzieci. A system nie wie, co z nimi począć.
Po prośbach i urzędowych wezwaniach do szczepień przychodzi czas na finansowe kary. Na rodziców nieszczepiących dzieci nakłada się wysokie grzywny. Nie tędy jednak droga, o czym świadczy ciągły wzrost liczby rodziców uchylających się od szczepień. Przed sześcioma laty w Polsce na szczepienia nie zgłosiło się około 3–3,5 tys. dzieci. W 2013 r. było ich już trzy razy więcej, dwa lata później – 16 tys., a w roku ubiegłym aż 23 tys.
Eksperci z internetu
Jak wynika z niedawno opublikowanego raportu Centrum Badania Opinii Społecznej, aż 73 proc. Polaków uważa, że szczepionki są bezpieczne dla dzieci. Zdaniem dr. Pawła Grzesiowskiego utrata zaufania do szczepień jest jak choroba zakaźna. Szerzy się głównie przez internet i z ust do ust.
Internet jest głównym medium wykorzystywanym przez ruchy antyszczepionkowe. W nim każdy może udawać eksperta, dzieląc się pochodzącymi z różnych, nawet bardzo niepewnych, źródeł informacjami czy też własnymi, niezweryfikowanymi naukowo sądami. I chyba tu leży problem. Lekarze przestali być jedynymi depozytariuszami wiedzy medycznej, bo dziś jest ona łatwo dostępna dla każdego. A to prosta droga do uproszczeń i mylnych wniosków. Z drugiej strony sami specjaliści nie są jednomyślni. Przykładem lekarze stosujący homeopatię, choć badania naukowe dowodzą, że nie działa, albo autorytety medyczne od dawna niemogące się porozumieć, co lepsze: masło czy margaryna.
W internecie jest miejsce dla każdej nienaukowej opinii. Dzięki niemu wyznawcy każdego poglądu łatwo się łączą w większe grupy, wspierają się i zaczynają robić wrażenie, że jest ich dużo. Jak podaje portal medyczny eskulap.pl, analiza filmów o szczepieniach dostępna na YouTube wykazała, że 32 proc. z nich miało na celu sprzeciwianie się szczepieniom. I były to nagrania częściej oglądane i lepiej oceniane niż filmy zwolenników szczepień. Ale niemal połowa z nich zawierała informacje sprzeczne z danymi naukowymi. To niepokojące, bo według cytowanego przez wspomniany portal innego badania, w Szwecji czworo na pięcioro rodziców odmawiających szczepienia swoich dzieci podawało, że głównym źródłem informacji były dla nich media. W Polsce zapewne jest podobnie.
Korzyści większe od zagrożeń
Najważniejsza jest więc rzetelna informacja, tylko gdzie jej szukać? – Boimy się tego, czego nie znamy. Rzetelnej informacji możemy szukać w mediach, ale tylko tych, które mówią o szczepieniach na podstawie dowodów naukowych – radzi dr Iwona Paradowska-Stankiewicz. Ważną rolę muszą też wziąć na siebie lekarze. – Kiedy pani Kowalska idzie do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, to powinien on znaleźć czas, aby odpowiedzieć na jej pytania odnośnie do szczepienia i rozwiać ewentualne wątpliwości. Mam oczywiście świadomość, że lekarze są nadmiernie obciążeni obowiązkami, a za drzwiami czekają kolejni dziecięcy pacjenci. Ważne jest jednak to, aby jako lekarz rodzinny, który przecież zna panią Kowalską, wyjaśnił jej, jak ważne dla zdrowia dziecka są szczepienia.
Pamiętajmy, że nie ma szczepionek w stu procentach bezpiecznych. Po podaniu każdej szczepionki, tak jak po jakimkolwiek leku, może wystąpić niepożądany odczyn poszczepienny. Jednak ciężkie powikłania to rzadkość. Ryzyko powikłań w przebiegu choroby jest znacznie wyższe.