Logo Przewdonik Katolicki

Jak żyć po wypadku?

Renata Krzyszkowska
Dr Agnieszka Popiel / fot. archiwum prywatne

Wywiad z dr Agnieszką Popiel, psychiatrą i psychoterapeutką, o tym, jak pokonać traumę po wypadku drogowym.

Każdy słyszał o tym, że gdy spadnie się z konia, to trzeba od razu na niego z powrotem wsiąść. Czy po wypadku samochodowym także dobrze jest jak najszybciej znowu zacząć jeździć, bo im później to zrobimy, tym przełamanie się będzie trudniejsze?
– Te dwie sytuacje są bardzo podobne. Lęk przed tym, co się wydarzyło, czy to jest wypadek samochodowy czy upadek z konia, potrafi działać blokująco. Chcemy uniknąć ponownego nieprzyjemnego doznania. Niestety bez skonfrontowania się z obawami, przezwyciężenia ich, nie może być mowy o ich ustąpieniu.
 
Czy ciężki wypadek zawsze daje proporcjonalnie ciężki uraz psychiczny?
– Różnie to bywa. Ciężar wypadku trochę się przekłada na wielkość psychicznego urazu, ale nie ma reguły. Zdarza się, że ofiary bardzo ciężkich wypadków, które odniosły duże obrażenia i były np. w śpiączce, ale nie pamiętają samej chwili zdarzenia, nie mają objawów lękowych związanych z prowadzeniem samochodu. A zdarza się, że osoby przeżyły wcale nie aż tak groźny wypadek, ale były świadome, bardzo się przestraszyły, myślały, że ich życie dobiega kresu i mają objawy zespołu stresu pourazowego. Ten problem może dotyczyć wszystkich traumatycznych zdarzeń: gwałtów, napadów rabunkowych, zdarzeń wojennych, czy nawet bardzo obciążających interwencji medycznych.
 
A z jakimi problemami zgłaszają się ofiary wypadków do terapeuty?
– W przypadku wypadku drogowego naturalną jego konsekwencją jest strach przed prowadzeniem samochodu, czy w ogóle przed uczestnictwem w ruchu drogowym. Jeżeli jest to jedyny problem, to można go nazwać po prostu fobią przed jazdą samochodem. To najłagodniejszy wariant. Ten jeden objaw leczy się dość łatwo. Właśnie w tym przypadku skuteczne jest dążenie do pokonania, naturalnego w tej sytuacji, unikania sytuacji kojarzonej z niebezpieczeństwem, czyli ponowne poprowadzenie auta. Zdecydowanie trudniej leczy się zespół stresu pourazowego (w skrócie PTSD od ang. Posttraumatic Stress Disorder).
 
Czym się on objawia?
– Do wspomnianych już objawów lęku i unikania dochodzą jeszcze koszmary senne, wszystkie sytuacje kojarzące się ze stresorem traumatycznym, czyli w tym wypadku z prowadzeniem auta. Pacjenci tego nie chcą, a jednak wspomnienia o tym, co się wydarzyło, w różnych okolicznościach uporczywie powracają, utrudniając normalne funkcjonowanie. Do tego ciągle siedzą jak na wulkanie, są podminowani, wzburzeni, w ciągłym stresie, łatwo wybuchają, popadają w złość, czasami pojawiają się nawet działania autodestrukcyjne. Rodziny zgłaszają, że to nie ten sam człowiek co przed wypadkiem. Stan ten potrafi trwać wiele miesięcy od wypadku, a nawet lat. Rodziny tracą cierpliwość i nie rozumieją, dlaczego ich bliski wciąż przeżywa to, co się stało. Próbują pomóc choremu, tłumacząc, że przecież nic się wielkiego nie stało, bo przeżył, to było tak dawno. To nie pomaga.
 
Ile ofiar wypadków drogowych boryka się z takimi problemami?
– Prof. Bogdan Zawadzki, autor programu TRAKT ­– bezpłatnego programu terapeutycznego dla osób, które doświadczyły skutków wypadku komunikacyjnego – i najszerszych chyba w Polsce badań nad PTSD prowadził takie badania wśród ofiar powodzi, pożarów, wypadków, a ostatnio także narażonych na stres pourazowy strażaków. Z badań tych wynika, że pourazowe zaburzenie stresowe dotyczy około 10 proc uczestników wypadków komunikacyjnych. Jest to odsetek porównywalny do innych krajów Europy Zachodniej. To z jednej strony dużo, z drugiej mało. Po powodzi odsetek osób dotkniętych PTSD wynosi 4 proc., a w przypadku ofiar gwałtów czy wojen odsetek ten wynosi aż 50 proc. Te 10 proc. brzmi całkiem niewinnie, ale jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę wypadków drogowych, i fakt, że na każdą ofiarę śmiertelną takiego wypadku przypada kilka osób, dla których ta śmierć będzie przeżyciem traumatycznym, to skala problemu jest ogromna. Nie trzeba bowiem uczestniczyć w wypadku, by mieć PTSD – można być jego świadkiem lub dowiedzieć się o dramatycznym wypadku najbliższych. Szczęśliwie u około połowy z tych osób uraz psychiczny będzie stopniowo zmniejszał się samoistnie, bez leczenia. U 5 proc. objawy będą trwałe i bardzo przeszkadzać w życiu.
 
A gdy ofiary wypadków trafią już do psychoterapeuty, to na czym polega leczenie?
– Form terapii jest wiele. Najlepiej zbadana, i w świetle obecnej wiedzy najbardziej skuteczna, jest terapia poznawczo-behawioralna. Wykorzystujemy ją także w programie TRAKT. Składa się ona z około 10–12 cotygodniowych spotkań. To wystarcza, by uzyskać znaczącą poprawę bądź całkowite ustąpienie objawów u około 80 proc. pacjentów. To bardzo dobry wynik. Dokładniej leczenie opiera się na jednej z form terapii behawioralnej, czyli na metodzie przedłużonej ekspozycji. Terapeuta koncentruje się na szkodach, jakie niesie ze sobą unikanie sytuacji budzących lęk i unikanie wspomnień. Pomaga pacjentowi w zdobyciu umiejętności, które mu umożliwią to nieunikanie i pokonanie lęku. Obecnie badamy też terapię poznawczą nieskupiającą się na unikaniu, ale jej skuteczność jest jeszcze cały czas weryfikowana. Chcemy, by była dla pacjentów jakąś alternatywą.
 
Jak dokładnie wyglądają te spotkania?
– Polegają głównie na słuchaniu i rozmowie. Terapeuta sporo wyjaśnia naturę problemu, specyfikę terapii, pokazuje różne możliwości, zachęca do wyciągania wniosków. Oboje wspólnie analizują to, co się dzieje, rozmawiają o wypadku. Wszystko w bardzo partnerskiej relacji. Wspólnie sprężają się, by pokonać problemy. Najważniejsze rzeczy dzieją się jednak pomiędzy sesjami, kiedy to pacjent ma zaplanowane różne ćwiczenia i zadania do wykonania, które potem wspólnie analizują.
 
Jakie to zadania?
– W terapii metodą ekspozycyjną najczęściej jest to bardzo stopniowe mierzenie się z sytuacjami budzącymi lęk. Razem z terapeutą pacjent ustala wcześniej, jak stopniowo zacząć znowu jeździć samochodem czy korzystać ze środków komunikacji miejskiej. W terapii metodą poznawczą pacjent zapisuje swe odczucia i myśli, by lepiej rozpoznawać swe emocje. Analizuje swoje różne aktywności i to, jak one wpływają na jego nastrój. Pacjent obserwuje siebie i pokonuje lęk także przed odczuwaniem silnych emocji. Cała terapia ma odblokować zdolność samoleczenia, proces wychodzenia z traumy – zablokowany przez PTSD.
 
Czy zdarza się, że pacjenci, którzy odkrywają skuteczność psychoterapii w leczeniu skutków wypadków, chcą potem przepracowywać także problemy niezwiązane z wypadkiem i poprawiać także inne dziedziny życia?
– Oczywiście. Nic w tym niezwykłego. Psychoterapia jest skuteczna i to zachęca do jej kontynuowania, np. by poradzić sobie z bulimią czy lękiem przed korzystaniem z wind, które istniały jeszcze przed wypadkiem. Z założenia wszystkie sposoby radzenia sobie z lękiem i to, co dzieje się w czasie terapii PTSD, przydają się potem pacjentowi w radzeniu sobie także z innymi problemami, często już nawet bez psychoterapeuty. Dlatego mówię pacjentom, że moim celem jest wyposażyć ich w takie narzędzia radzenia sobie z trudnościami, bym już więcej nie była im potrzebna.
 
 



Dr n. med. Agnieszka Popiel
Psychiatra, psychoterapeutka poznawczo-behawioralna, ma ponad dwudziestoletnie doświadczenie kliniczne w pracy z osobami z zaburzeniami psychicznymi i problemami emocjonalnymi.
 



Jak skorzystać z programu TRAKT?
Informacje o programie dostępne są na stronie www.wypadki-drogowe.pl, można je też uzyskać pod nr 509 127 858 oraz pisząc na adres: terapia@psych.uw.edu.pl
Diagnozy i psychoterapia oparte na programie TRAKT są prowadzone w ramach badań naukowych i dlatego terapia jest dla pacjentów bezpłatna. Na kwalifikację do programu trzeba w niektórych przypadkach przyjechać do Warszawy, poza tym terapeuci programu TRAKT pracują w Trójmieście, Krakowie, Katowicach, Wrocławiu, Poznaniu, Lublinie, Bydgoszczy.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki