Czym jest zespół stresu pourazowego
PTSD (Post Traumatic Stress Disorder) jest zaburzeniem psychologicznym, podobnie jak np. nerwica czy depresja. Źródłem tego zaburzenia jest tzw. trauma, czyli wydarzenie, które wzbudziło bardzo silne negatywne emocje, z którymi człowiek nie był sobie w stanie poradzić. Traumą może być wypadek komunikacyjny, bycie ofiarą lub świadkiem przemocy (na PTSD cierpią np. weterani wojenni). Najczęstszymi objawami zespołu stresu pourazowego są powtarzające się koszmary nocne, w których trauma przeżywana jest na nowo i ataki lęku (tzw. flashbacks) – szczególnie w sytuacjach przypominających straszne wydarzenie. Towarzyszy temu niechęć do wspominania czy nawet myślenia o traumatycznej sytuacji, blokady pamięci, które mogą pojawiać się, gdy ktoś próbuje zacząć rozmowę na ten temat. Pojawia się też stan podwyższonej wrażliwości emocjonalnej i pobudzenia. Jego skutkiem są problemy ze snem, nadmierna czujność, drażliwość, trudności koncentracji. Co ważne – w wielu przypadkach zaburzenie ujawnia się po okresie latencji, czyli uśpienia. Osoba, która z początku wydawała się świetnie sobie radzić z traumą, po kilku tygodniach a nawet miesiącach zaczyna mieć wyżej wymienione problemy. Tak właśnie było w wypadku Jurka.
Wsparcie dla osób z PTSD
Dobra wiadomość jest taka, że zespół stresu pourazowego można leczyć. Często proponuje się kombinację leków na depresję z psychoterapią. Doskonałym rozwiązaniem jest terapia EMDR. Nie wchodząc w szczegóły tłumaczenia skrótu, to co ważne – jest to rodzaj terapii stworzony właśnie w celu leczenia zespołu stresu pourazowego – pierwotnie w Stanach Zjednoczonych dla weteranów wojny wietnamskiej. Okazał się na tyle skuteczny, że w wielu krajach sesje EMDR są elementem polisy ubezpieczeniowej od wypadków komunikacyjnych. W Polsce przybywa psychoterapeutów, specjalizujących się w tym rodzaju terapii.
Terapia to jedno, ważne jest też zachowanie ludzi mających codzienny kontakt z osobą cierpiącą na to zaburzenie. Nie możemy popadać w dwie skrajności – traktowania danej osoby jak symulanta, próbującego manipulować otoczeniem, ani traktowania jej jak chorego przedszkolaka, za którego inni wszystko robią.
Warto zbudować system wsparcia na czas terapii. Tworzy go kilka osób, które wiedzą, czym jest PTSD, i chcą pomóc dziecku. Dobrze mieć „swoją osobę” w każdym środowisku, w którym ono przebywa. Jeśli chodzi o Jurka, systemem wsparcia stali się dla niego rodzice, terapeuta, wychowawczyni, szkolna pedagog, trener w drużynie pływackiej oraz kolega z klasy. Osoby te powinny starać się zapobiegać próbom prześladowania czy wyśmiewania dziecka doświadczającego trudnych emocji. Nie oznacza to zwolnienia z wywiązywania się z obowiązków szkolnych. Jednak nie może być miejsca na zawstydzanie dziecka przez nauczycieli w postaci choćby obraźliwych komentarzy typu: No tak, szanowny pan Jurek może raczy wrócić z księżyca i skupić się na lekcji” albo „A czego się innego spodziewałam po mistrzu wymigiwania się od pracy?”.
Z pewnością trudniej jest z zapanowaniem nad kolegami z klasy, którym może wydawać się zabawne znęcanie nad nadmiernie wrażliwym kolegą. Dlatego warto, by dwóch czy trzech zaufanych kolegów, bez robienia sensacji po prostu pomagało w zapanowaniu nad trudną sytuacją np. podczas przerw.
Osobę z PSTD warto zachęcać do prowadzenia normalnego, choć nie przeładowanego trybu życia. Najbardziej niezdrowe reakcje na stres pourazowy to sięganie po używki lub (i) ucieczka od świata, połączona z zamykaniem się w domu (co z reguły skutkuje zwiększoną liczbą flashbackow). Dla przykładu – Jurek, który przed wypadkiem brał udział w wielu zajęciach dodatkowych, zrezygnował z szermierki (stwierdził, że widok zbliżającego się floretu za bardzo przypomina mu sytuację przebicia ramienia odłamkiem blachy w czasie wypadku), jednak wrócił do drużyny pływackiej.
Dla osoby doświadczającej PTSD ważne jest, by zdała sobie sprawę, że to co przeżywa, to nie objaw „świrowania”, tylko nieprzyjemna, lecz naturalna konsekwencja wypadku, z którą można sobie poradzić. Dlatego warto, by nauczyła się sposobów uspokajania rozedrganych emocji.
Pomocne ćwiczenia
Podstawowym ćwiczeniem jest regulowanie oddechu. Dzięki skupieniu na oddychaniu – wdechu, wydechu i celowym go uspokajaniu – zaczynamy też uspokajać emocje (oddech staje się płytki i gwałtowny w sytuacji przeżywania silnych emocji).
Prostym ćwiczeniem pomagającym skupić się na tu i teraz i zapanować nad emocjami jest tzw. „ćwiczenie 5-4-3-2-1”. Wygląda ono następująco: Opisz w myślach z detalami pięć rzeczy, które widzisz (np. widzę nauczyciela fizyki, jest ubrany w żółty golf i szare spodnie, ma rude włosy, wąsa i brodę) oraz pięć dźwięków, które słyszysz. Teraz opisz cztery rzeczy, które właśnie widzisz i cztery dźwięki. Następnie trzy rzeczy widziane i trzy dźwięki, potem po dwie rzeczy widziane i dwa dźwięki. Ćwiczenie zakończ, skupiając się i opisując jedną rzecz, którą właśnie widzisz i jedną, którą słyszysz. To ćwiczenie pomagające wrócić do rzeczywistości ze świata paniki czy lęku.
Inna odmiana tego ćwiczenia to wyszukiwanie w najbliższym otoczeniu wszystkich rzeczy określonego koloru lub zaczynających się na daną literę i nazywanie ich. Ideą obu ćwiczeń jest skupienie całej uwagi na teraźniejszości, na tu i teraz, odciągając od (czasem niesprecyzowanych) wspomnień – czy to sytuacji, czy emocji.
Warto też nauczyć się podstawowych ćwiczeń relaksacyjnych, możliwych do wykonania w dyskretny sposób (np. napinanie i rozluźnianie partii mięśni, możliwe do wykonania bez wstawania z miejsca).
Podczas psychoterapii osoba doświadczająca zespołu stresu pourazowego nauczy się też ćwiczeń pomagających w rozpoznaniu i zwalczaniu szkodliwych myśli. Najważniejsze jest, by zarówno ofiara PTSD, jak i jej otoczenie zdawali sobie sprawę, że moment, w którym zaleczą się rany, a ciało wróci do zdrowia, niekoniecznie jest momentem zakończenia leczenia. Choć nie każdy przeżywa zespół stresu pourazowego, jednak dla części osób jest on realnym doświadczeniem. Na szczęście jest to taki rodzaj zaburzenia, w którym psychoterapia jest bardzo skuteczna. Dlatego możemy podejść do problemu na spokojnie, bez paniki i otaczania poszkodowanego wielowarstwowym kokonem ochronnym, ale też bez lekceważenia problemu i prób zmuszania ofiary, by „wreszcie wzięła się w garść”.