Logo Przewdonik Katolicki

Życie po skoku

Renata Krzyszkowska
Fot.

Co roku setki młodych ludzi skaczą do zbyt płytkiej wody i nie wychodzą już z niej o własnych siłach. Skaczący na głowę nie myślą o tym, jakie czeka ich życie z uszkodzonym rdzeniem kręgowym, często na wózku i w pampersach. Czasem jeden nieprzemyślany czyn zmienia całe życie.

Co roku setki młodych ludzi skaczą do zbyt płytkiej wody i nie wychodzą już z niej o własnych siłach. Skaczący na głowę nie myślą o tym, jakie czeka ich życie z uszkodzonym rdzeniem kręgowym, często na wózku i w pampersach. Czasem jeden nieprzemyślany czyn zmienia całe życie.

 

„Widocznie tak musiało być, innej odpowiedzi znaleźć nie potrafię. W pośpiechu rozebrałem się, wziąłem rozbieg... Wtedy już wiedziałem, że robię źle i że nie spotka mnie nic dobrego, ale nie mogłem się zatrzymać. Jeszcze przez chwilę widziałem i słyszałem kolegę, który coś krzyczał. Próbował mnie zatrzymać, ale mu się nie udało. Najpierw bardzo lekkie uderzenie i żadnego bólu. Otwieram oczy i widzę bezwładnie zwisające ręce. Dlaczego nie potrafię nimi poruszać? Potworne przerażenie. Nie mogę krzyczeć na głos, więc krzyczę w myślach: ratunku, nie mogę się ruszyć! Każda sekunda jest coraz trudniejsza: brakuje powietrza, wzrok jest coraz słabszy, wreszcie wszystko gaśnie. Czy są jakieś myśli? Jest pytanie: Boże, czy to już koniec? W taki sposób mam odejść z tego świata?” – to fragment książki Mariusza Rokickiego Życie po skoku. Z powodu niefortunnego skoku do płytkiej wody od 15 lat porusza się na wózku.

Wyżej, tym gorzej

Rdzeń kręgowy śmiało można nazwać rdzeniem życia. Jego uszkodzenie może nie tylko to życie bardzo pogorszyć, ale często po prostu zakończyć. Do największej liczby jego urazów dochodzi w letnie weekendy, często w czasie beztroskiej zabawy nad wodą.

– Podczas niefortunnych skoków do wody najczęściej dochodzi do złamania kręgów C5 C6, ale także i tych położonych jeszcze wyżej. Im wyższy odcinek kręgosłupa uszkodzony, tym rozleglejszy paraliż. Przerwanie rdzenia na wysokości kręgów C5 C6 nie wyklucza choć częściowego posługiwania się rękami. Najgorsze są złamania kręgów C3 C4, bo wtedy oznacza to całkowitą tetraplegię, czyli bezwład kończyn górnych i dolnych. U tych pacjentów często dochodzi do uszkodzenia ośrodków oddechowych i wtedy muszą korzystać z aparatów podtrzymujących oddech – respiratorów. Są całkowicie zdani na opiekę innych osób. Jeśli pacjenci ci będą korzystać z wózków inwalidzkich, to tylko z podparciem pod szyję i pod plecy  – mówi dr Paweł Baranowski, specjalista neurochirurg, dyrektor Centrum Rehabilitacji im. prof Mariana Weissa STOCER w Konstancinie. Piotr Pawłowski, szef Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji, redaktor naczelny magazynu „Integracja” również przeżył niefortunny skok do płytkiej wody. Miał wtedy zaledwie 16 lat. Gdy w szpitalu dochodził do siebie, był święcie przekonany, że lekarze na pewno poskładają jego kręgosłup, szybko znów stanie na nogi, wróci do gry w koszykówkę, do szkoły i kolegów. Nie wyobrażał sobie, że może być inaczej. Że jednym skokiem do wody wydał na siebie wyrok. Dziś mimo niepełnosprawności i poruszania się na wózku żyje bardzo aktywnie, pomaga innym, ale mówi, że zna wielu ludzi, którzy po niefortunnym skoku nigdy się już duchowo i psychicznie nie podnieśli. To dramat nie tylko jednego człowieka, ale jego całej rodziny. Osoba ze złamanym kręgosłupem już zawsze będzie wymagać pomocy osób trzecich. – Żeby wyjść z domu, ktoś musi pomóc nam wstać z łóżka, ubrać się i usiąść na wózku. Normalne funkcjonowanie to spore przedsięwzięcie. Do tego trzeba jeszcze pokonać własne obawy i lęk przed światem, który nadal premiuje sprawnych i zdrowych. Znam wielu, często młodych ludzi, którzy siedzą zamknięci w domu i to nawet nie dlatego, że nie ma windy, ale po prostu nie wierzą, że za progiem nie spotka ich nic złego, że wiele się może udać – mówi Piotr Pawłowski.

Infekcje, depresja, odleżyny

W pierwszym okresie po wypadku najniebezpieczniejsze dla pacjenta są wynikające z unieruchomienia infekcje dróg oddechowych i moczowych. – Groźne są nie tylko bakterie, ale i odleżyny na skórze, infekcje układu oddechowego, spastyczność i wywiązujące się z czasem zesztywnienia stawów. Pacjenci zwykle mają założony cewnik do pęcherza moczowego. U niektórych z czasem udaje się wytworzyć automatyzm pęcherzowy, ale i tak zdani są na stałe kontrole urologiczne. W zależności od ciężkości urazu jednym pacjentom uda się przywrócić samodzielny oddech, inni będą już na zawsze skazani na respirator  – mówi dr Paweł Baranowski. Odrębnym problemem są odleżyny będące tylko i wyłącznie skutkiem złej pielęgnacji, a które również mogą prowadzić do poważnych nawet zagrażających życiu infekcji. Kiedyś pacjenci po urazie z tetraplagią żyli tylko rok, półtora. Dziś wiele lat. Każdy przypadek jest indywidualny, ale ciągle są narażeni na infekcje i związany z nimi nagły zgon. Najgorsza w tym wszystkim dla pacjenta jest myśl, że już zawsze będzie sparaliżowany i zdany na innych.

Nim postanowisz „skaczę”

Piotr Pawłowski długo walczył i buntował się przeciw kalectwu. Do pogodzenia się ze swoją niepełnosprawnością dochodził bardzo powoli. Ciężką pracą odkrywał w sobie nowe możliwości, nowe umiejętności. To dodawało mu wiary w przyszłość i sens dalszego życia. Mariusz Rokicki po diagnozie poddał się całkowicie, tymczasem po urazie pacjent ma przed sobą wiele miesięcy rehabilitacji, by usprawnić wszystko co tylko się jeszcze da. Bez dobrej motywacji  to się nie uda, dlatego ważny jest stan psychiki. Mariusz po miesiącach depresji zaczął się jednak intensywnie rehabilitować, ale po to tylko by... móc o własnych siłach popełnić samobójstwo. Na szczęście tamten etap ma już za sobą. Dziś już się nie buntuje, pomogła mu wiara w Boga, któremu dziękuje za każdy dzień. Ma swoją stronę internetową (www.mariuszrokicki.pl), na której m.in. przestrzega innych przed nierozważnym skokiem ma główkę.

– Gdy jesteśmy świadkiem czyjegoś niefortunnego skoku do płytkiej wody, nie działajmy pochopnie. Oczywiście musimy zrobić wszystko, by poszkodowany nie utonął, ale np. nie ciągnijmy go nerwowo za tułów, pozwalając, by głowa bezwładnie wisiała, bo uszkodzenia wtórne mogą być gorsze od tych pierwotnych. Starajmy się jak najlepiej usztywnić cały kręgosłup, wydobyć poszkodowanego z wody i wezwać pomoc – mówi dr Paweł Baranowski. Dziś ratownicy z reguły przybywają szybciej niż kiedyś i mają specjalistyczny sprzęt. Lepiej jednak nie liczyć na swoje szczęście, tylko sto razy dobrze się zastanowić nim podejmiemy decyzję „skaczę”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki