W tej parafii jest zwyczaj, że nowożeńcy w trakcie śpiewu na zakończenie Mszy ślubnej wraz z kapłanem udają się do bocznego ołtarza Matki Bożej i tam podpisują księgę małżeństw oraz dokumenty Urzędu Stanu Cywilnego. Zaraz po tym wracają na swój klęcznik i uroczyście wychodzą z kościoła. Kiedyś w niejednym kościele był taki zwyczaj: nowożeńcy po nabożeństwie kierowali się przed obraz Matki Bożej i tam modlili się, prosząc Matkę Pana Jezusa o modlitwę, pomoc, wstawiennictwo, opiekę... Od lat, choć błogosławiłem setki małżeństw, tego nie spotkałem.
*
Od dwóch, trzech lat w niejednej parafii obserwuje się znaczny wzrost sakramentalnych małżeństw. To dobry znak. Zawarcie każdego małżeństwa sakramentalnego zaczyna się dobrze, ale nie każde tak samo się kończy. Dlaczego? Moim zdaniem bardzo rzadko mówi się o małżeństwie, ukazuje się je jako wspólnotę ducha. Duchowość małżeństw to program pracy na całe lata. Wszelkie problemy małżeńskie, z kryzysami włącznie, są sprawdzianem duchowości małżeństwa. Rozpad czy rozwód to nie słabość ciała, np. niemożność współżycia, ale słabość ducha. Niekiedy podczas ślubnych homilii na ten temat mówię wprost: jedność, wspólnota fizyczna, cielesna jest bardzo łatwa, bo zawiera element pożądania. Jest w tym także trochę biologii. Wspólnota ducha to trud bycia razem w Bogu. Ta wspólnota wymaga wiary wyrażanej podczas wspólnej modlitwy, we wspólnocie sakramentów, umiłowaniu Słowa Bożego i tej więzi, która łączy z Bogiem, a przez to ludzką miłość może uczynić nieśmiertelną.
Kiedyś bp Ignacy Jeż przeżył takie zdarzenie. Przed odprawieniem Mszy św. jubileuszy małżeńskich wyszedł przed kościół, by witać tych, którzy na tę Eucharystię zdążali.
W pewniej chwili zobaczył mężczyznę pchającego wózek inwalidzki, na którym siedziała kobieta. Zapytał, co ich skłoniło do przyjścia na tę Mszę. Nasz jubileusz, 25-lecia małżeństwa – padła odpowiedź. A od kiedy żona jest przykuta do wózka? – kontynuował. Od przeszło 24 lat. Czy można sobie wyobrazić miłość takiego małżeństwa bez duchowości małżeńskiej? Tym bardziej, gdy przybywa się na Eucharystię, na której dziękuje się Bogu za wspólnie przeżyte lata małżeństwa, miłości i wierności.
Gdy przed laty nowożeńcy nie musieli niczego podpisywać, mogli po nabożeństwie przejść do ołtarza Matki Bożej i przed Jej obrazem czy figurą modlić się o miłość bez rozwodu i wierność mimo śmierci. Czy dziś nie mogą tego robić? Mogą, mimo że muszą złożyć po cztery podpisy. Przecież w każdej katolickiej świątyni znajduje się obraz, figura czy mozaika przedstawiająca Matkę Bożą. Czy tak trudno Jej powiedzieć: Matko Boża, Ty wiesz jak bardzo się kochamy i jak jesteśmy szczęśliwi, pomóż nam kochać się naprawdę, a nie na niby, do końca, a nie do czasu, zawsze i wszędzie, a nie tylko w łóżku. „Pod Twoją obronę”...