Ks. Stefan Rudowicz, kanonik gremialny Kapituły Kolegiackiej w Środzie Wielkopolskiej
– Moja rodzinna miejscowość to Topola Wielka, parafia Janków Przygodzki. Z tych okolic wywodziło się wielu księży i sióstr zakonnych, a niektórych z nich znałem osobiście; byli naszymi sąsiadami. Pójście do seminarium czy zakonu nie było tu więc niczym niecodziennym i ta korzystna dla powołań atmosfera rodzinnych stron niewątpliwie wywarła i na mnie wpływ. Bardzo zapadł mi jako dziecku w pamięć także pierwszy proboszcz tej wspólnoty, wydzielonej z parafii w Ostrowie Wlkp., ks. Franciszek Kuchowicz. Tylko raz dane mi było uczestniczyć w prowadzonej przez niego religii. Kiedy podczas lekcji aresztowało go gestapo, zdążył nas tylko pobłogosławić. Więcej go nie widziałem, ponieważ zginął w obozie, ale był dla mnie świadkiem wiary i przykładem kapłana. Podobnie zresztą jak ksiądz, który działając w konspiracji również i w naszym domu odprawiał niejednokrotnie Mszę św. Tak się też zrodziło moje powołanie w wieku 13 lat, co dokładnie pamiętam.
Po otrzymaniu święceń pracowałem na wikariatach w Kębłowie, Zbąszyniu i we Wronkach. Będąc fotografem pasjonatem, jako wikariusz wykonywałem obrazki kolędowe dla parafian (kiedyś trudno było je dostać), wywołując samemu zdjęcia. Następne 37 lat, aż do dziś, służyłem jako proboszcz w parafii pw. św. Michała Archanioła w Uzarzewie. Jednym z największych chyba wyzwań tego czasu było tworzenie, od 1974 r., kaplicy filialnej w Biskupicach pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy, którą poświęcił abp Antoni Baraniak. Borykając się z przeciwnościami, jakie stwarzała władza ludowa, przy Bożej pomocy i dzięki życzliwosci i ofiarności wszystkich parafian udało się nam ukończyć to dzieło. Także teraz, na emeryturze, będę mieszkał tu, w Uzarzewie, z czego się bardzo cieszę, i w miarę sił służył wspólnocie, z którą tak się zżyłem przez te wszystkie lata.