Logo Przewdonik Katolicki

Druga umowa na czas określony

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Zanim liderzy partii tworzących koalicję rządową złożyli podpisy pod stosownymi dokumentami, cementującymi trwający już jakiś czas sojusz, nie omieszkali wcześniej parokrotnie publicznie nastrzelać sobie po twarzy, zrugać, zaszantażować i wzajemnie oskarżyć. Po tym wszystkim jednak, jakby nigdy nic, padli sobie w ramiona. Ot, typowe scenki rodzajowe z życia polskiej polityki... Nowa...

Zanim liderzy partii tworzących koalicję rządową złożyli podpisy pod stosownymi dokumentami, cementującymi trwający już jakiś czas sojusz, nie omieszkali wcześniej parokrotnie publicznie nastrzelać sobie po twarzy, zrugać, zaszantażować i wzajemnie oskarżyć. Po tym wszystkim jednak, jakby nigdy nic, padli sobie w ramiona. Ot, typowe scenki rodzajowe z życia polskiej polityki...

Nowa umowa koalicyjna rodziła się w bólach, bo to albo Andrzejowi Lepperowi nie podobała się polityka rolna rządu (którego sam jest przedstawicielem), a to znów Roman Giertych krzywił się na forsowane przez premiera Kaczyńskiego obniżenie składki emerytalnej, a to na przeszkodzie stawało jeszcze coś innego.

Ale że umowa zostanie podpisana, wiadomo było tak naprawdę od samego początku. Bo żadnej z partii tworzących koalicję wcześniejsze wybory parlamentarne nie byłyby dziś na rękę. Ani PiS-owi, bo przecież nie skonsumował jeszcze do końca swoich koalicyjnych „przystawek” (a wszystkie sondaże pokazują sukcesywny przepływ elektoratu Samoobrony i LPR na pozycje propisowskie) ani tym bardziej samym „przystawkom”, dla których przyśpieszone wybory oznaczałyby wielce prawdopodobną polityczną śmierć. Przynajmniej przy ich dzisiejszych notowaniach na politycznej giełdzie. A w takiej sytuacji negocjuje się o wiele łatwiej.

13-punktowy aneks do nowej umowy koalicyjnej zawiera „długi spis ustaw koniecznych, by dalej zmieniać Polskę” – ocenił dokument premier Jarosław Kaczyński. Czy znajdują się w nim jednak jakieś szczególne postanowienia, które w istotny sposób zmieniałyby dotychczasowy sposób funkcjonowania obecnej koalicji rządowej?

Z pewnością kluczowym zapisem w nowej umowie jest postulat przeprowadzenia zmian w ordynacji wyborczej do parlamentu. Tego domagały się coraz bardziej słabnące Samoobrona i LPR. Wszyscy koalicjanci będą zatem popierać „projekty wynikające z pozytywnych doświadczeń z wyborów samorządowych 2006-2007, które zmierzają do wprowadzenia rozwiązań umożliwiających blokowanie list w wyborach do Sejmu przy przyjęciu progu 3 procent dla partii startujących w ramach bloku wyborczego lub innych analogicznych rozwiązań” – brzmi fragment aneksu. Ale Prawo i Sprawiedliwość także zyskało niemało. Koalicjanci zobowiązali się bowiem do prezentowania uzgodnionego stanowiska w zakresie polityki zagranicznej, prowadzonej przez rząd oraz do popierania działań prezydenta, w szczególności w pracach nad projektem nowego traktatu UE i tzw. systemem tarczy antyrakietowej.

To niezwykle ważne postanowienia, ponieważ wiążą one koalicjantów PiS-u i ograniczają ich samodzielność, uniemożliwiając im w praktyce prowadzenie własnej polityki zagranicznej i obronnej. Jedynie w sprawie ratyfikacji traktatu europejskiego strony umowy zastrzegły sobie prawo do prezentowania własnego stanowiska. W aneksie znalazła się także – na co bardzo naciskała Liga Polskich Rodzin – zgoda na powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie działalności lobbysty Marka Dochnala i jego spółki Larchmont Capital.

Jeden z punktów umowy mówi też o zgodzie koalicjantów na zwiększenie jednolitości polityki edukacyjnej i rolnej prowadzonej przez rząd.

Najwyraźniej te zapisy są więc ceną, jaką Prawo i Sprawiedliwość musiało zapłacić za poparcie pozostałych koalicjantów dla wskazanego przez PiS kandydata na nowego prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Jest to ostatnie ważne stanowisko państwowe, jakie zostało do obsadzenia w tej kadencji parlamentu.

Aneks wymienia także cały katalog ustaw, które mają zostać uchwalone za pomocą głosów koalicyjnych parlamentarzystów. Są to przede wszystkim: ustawa o finansach publicznych, o emeryturach pomostowych oraz podaniu do wiadomości publicznej informacji o byłych funkcjonariuszach komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Strony umowy zobowiązały się również do przeznaczenia w 2008 roku środków na realizację polityki prorodzinnej na poziomie 2-3 mld zł.

„Ustawy zapisane w aneksie mają podtrzymać tendencję porządkowania państwa, które zastaliśmy w najwyższym stopniu wymagającym naprawy”– stwierdził premier Kaczyński, w ocenie którego nowa umowa koalicyjna jest „aktem umocnienia i odnowienia”. Całkowicie odmiennego zdania są oczywiście politycy opozycji: „Kładąc aneks na stole, koalicja chce ukryć coś, co jest pod stołem – zapewne element targu politycznego, czyli stanowiska lub funkcje” – powiedział wiceprzewodniczący PO Bronisław Komorowski. Z kolei zdaniem szefa SLD Wojciecha Olejniczaka aneks do umowy koalicyjnej ma odwrócić uwagę od bieżących problemów w kraju. W jego ocenie z aneksu nic nie wynika: „To są suche zapisy” – stwierdził Olejniczak.

Wiele wskazuje jednak na to, że polityk SLD myli się. Bo nowa umowa zdaje się świadczyć o politycznej woli koalicjantów, aby podtrzymać ich sojusz co najmniej do końca kadencji obecnego parlamentu. Na tym jednak nie koniec: „Jestem przekonany, że mamy wszelkie przesłanki do tego, aby mimo niełatwych okoliczności kontynuować naszą współpracę, uzyskać sukces w 2009 roku, dążyć do tego, aby formuła polityczna, którą wypracowaliśmy stała się formułą trwałego rządzenia Polską” – deklaruje wręcz Jarosław Kaczyński.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki