Logo Przewdonik Katolicki

Nowe rugi pruskie?

Adam Suwart
Fot.

Czy Polsce grozi ponowna germanizacja? Czy w kraju, w którym większość gazet, stacji radiowych wykupiona została przez niemieckie imperia medialne, a system bankowy jest filią tuzów gospodarczych i ekonomicznych zza Odry, Polacy zaczną jeszcze tracić ziemię oraz domy i zostaną zmuszeni do zamieszkania w ruchomych wozach, na wzór tego, jakim przed stu laty poruszał się po Wielkopolsce...

Czy Polsce grozi ponowna germanizacja? Czy w kraju, w którym większość gazet, stacji radiowych wykupiona została przez niemieckie imperia medialne, a system bankowy jest filią tuzów gospodarczych i ekonomicznych zza Odry, Polacy zaczną jeszcze tracić ziemię oraz domy i zostaną zmuszeni do zamieszkania w ruchomych wozach, na wzór tego, jakim przed stu laty poruszał się po Wielkopolsce słynny Michał Drzymała?

Te z pozoru tylko kpiarskie pytania wcale nie są bezzasadne. W ostatnim czasie bowiem Polaków zaskoczyła cała seria zadziwiających wyroków, jakie wydały polskie sądy, przyznając przybyszom zza naszej zachodniej granicy prawo do mienia pozostawionego lub porzuconego na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych, należących przed 1938 rokiem do III Rzeszy Niemieckiej.

Stare sprawy wracają
O problemie roszczeń niemieckich ziomkostw „wypędzonych” w stosunku do państwa polskiego pisaliśmy obszernie w artykule „Wypędzone demony” w 40. numerze „PK” z 1. 10. 2006 roku. Zauważyliśmy wówczas, że jednym z węzłowych problemów coraz bardziej narastającego konfliktu niemiecko-polskiego jest sprawa „wypędzonych”, ich roszczeń zarówno materialnych, jak i symbolicznych. Nie jest to już tylko problem sporu pomiędzy rządami obu państw, ale raczej coraz bardziej narastającej niechęci między społeczeństwami, obywatelami. Niemcy chcą włączyć się do europejskiej wspólnoty ofiar, ukazując powojenną niedolę części swoich obywateli jako niezawinione cierpienia doznane podczas drugiej wojny światowej. Zapominają przy tym, kto wojnę rozpętał… W ostatnich latach grupy obywateli niemieckich coraz łatwiej formułują swoje żądania pod polskim adresem. Sprawy trafiają do sądów, a te – co wielu przeraża! – przyznają sąsiadom zza zachodniej granicy rację!

Psychoza strachu
W wielu gminach na zachodzie i północy Polski narasta przerażenie i strach przed tym, co przyniesie przyszłość. Trwoga ogarnęła mieszkańców mazurskiej wsi Narty, kiedy to troje Niemców wygrało procesy przed polskimi sądami o zwrot swojego dawnego majątku. Najgłośniejsza była sprawa Agnes Trawny, która odzyskała niedawno prawie 50 hektarów ziemi i leśniczówkę. Nad polskimi mieszkańcami nieruchomości przyznanej przez polski sąd Agnes Trawny zawisła groźba eksmisji. Wszystkie polskie dzienniki pokazały przejmujący obraz zdesperowanych Polaków, zanoszących się płaczem starych kobiet, matek z dziećmi – ludzi, którzy po kilkudziesięciu latach być może będą musieli opuścić swoje dotychczasowe domy. Tymczasem adwokat reprezentujący odzyskującą mienie Niemkę oznajmił z rozbrajającą szczerością, że gdyby w przeszłości Polacy zadbali o wpisy w księdze wieczystej, Niemka nie miałaby dziś żadnych szans na odzyskanie majątku.


Mapa przedstawia tzw. Ziemie Odzyskane (kolor żółty) - tereny przyznane Polsce jako rekompensata za Kresy Wschodnie (kolor jasnozielony

Spadek po Gierku
Kim jest nowa – stara właścicielka Agnes Trawny? Kim są inne podobne osoby, które masowo przyjeżdżają do Polski z zachodu i badają status właścicielski swych byłych majątków, aby potem nierzadko wystąpić do polskich sądów z roszczeniami? Choć mówimy o nich „Niemcy” i istotnie – często mają oni niemieckie obywatelstwo i utożsamiają się z naszym zachodnim sąsiadem, to jednak nierzadko legitymują się także polskim obywatelstwem! Jak to możliwe? Otóż osoby te wyjechały z Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w latach 1956–1989 w ramach tak zwanej akcji łączenia rodzin do Niemiec Zachodnich. Najwięcej takich wyjazdów było w okresie rządów Edwarda Gierka. Choć wielu Polaków z sentymentem wspomina ten czas ożywienia i rzekomego otwarcia Polski Ludowej na świat, to dziś, po latach widzimy, jak wiele problemów przysporzyła nam ta dekada socjalistycznego rozwoju. W czasach tych z terenów Ziem Odzyskanych masowo wyjeżdżali obywatele polscy pochodzenia niemieckiego (przedwojenni obywatele III Rzeszy bądź ich potomkowie). Władze polskie, wydając zgodę na ich wyjazd bez prawa powrotu, zmuszały ich do zrzeczenia się majątków. I choć to następowało, władze zaniechały odnotowania tego faktu w księgach wieczystych, przez co ludzie ci formalnie nadal pozostawali właścicielami porzuconego mienia. Dziś sądy nie mają innego wyjścia, jak tylko potwierdzać tym Niemcom prawo własności, które nie wygasło przez lata. Tym bardziej że większość z nich zachowała też polskie obywatelstwo albo uznano, że odebranie takiego obywatelstwa w chwili wyjazdu z PRL do RFN było bezprawne.

Milion pozwów?
Sprawa nie dotyczy tylko Agnes Trawny i kilku innych osób. Szacuje się, że w ramach akcji łączenia rodzin z Polski wyjechało około miliona ludzi. Duża część z nich pozostawiła na polskich ziemiach majątki; duża część ma pełne prawo dochodzić swego przed polskimi sądami. Jest to prawo kodeksowe. Nikt nie będzie ich w sądzie pytał o prawo moralne. Tymczasem już 22 Polaków straciło swoje domy, a w sądach czeka na rozpatrzenie ponad 200 kolejnych pozwów. Mieszkańcy majątku przyznanego Agnes Trawny mają czas do 2008 roku na wyprowadzkę. Kilku innych Polaków już dostało nakazy eksmisji. Senator Jerzy Szmit uważa, że to państwo niemieckie powinno zadośćuczynić swoim obywatelom straty majątkowe i terytorialne, podobnie jak państwo polskie czyni to wobec swoich obywateli, tak zwanych zabużan. Droga do roszczeń niemieckich powinna zostać raz na zawsze zamknięta. Także na gruncie prawa cywilnego. W tym celu w senacie powstaje już projekt ustawy, która ma przeciwdziałać odzyskiwaniu mienia przez Niemców kosztem polskich obywateli. Projekt ten – mówi olsztyński senator - składa się z czterech zasadniczych elementów: po pierwsze, stwierdza, że w wyniku II wojny światowej Polska przejęła ziemie zachodnie i północne bez zobowiązań. Po drugie, Polska przejęła pełną własność na tych ziemiach i w sposób nieskrępowany nią dysponuje. Po trzecie, starostowie zostaną uprawnieni z mocy ustawy do aktualizacji ksiąg wieczystych. Po czwarte wreszcie, ustawa da państwu polskiemu prawo monitoringu i kontroli roszczeń kierowanych wobec Polski i Polaków przez byłych niemieckich właścicieli. Według senatora Jerzego Szmita, projekt ustawy powinien trafić pod obrady Sejmu już jesienią. Do tego czasu w biurach niektórych posłów i senatorów, szczególnie na Warmii i Mazurach, działają punkty informacji i pomocy prawnej dla Polaków, którzy znaleźli się w sytuacji zagrożenia z powodu niemieckich roszczeń lub wyroków, które już zapadły. Szacuje się, że w ramach akcji łączenia rodzin z Polski wyjechało około miliona obywateli polskich pochodzenia niemieckiego. Teoretycznie większość z nich może dochodzić swoich praw majątkowych przed polskimi sądami.



Błędy polskich urzędników



Z profesorem Andrzejem Saksonem, dyrektorem Instytutu Zachodniego w Poznaniu, rozmawia Adam Suwart

Gdy wstępowaliśmy w 2004 roku do Unii Europejskiej, podnosiły się w Polsce apokaliptyczne głosy, że oto teraz Niemcy wykupią polską ziemię i majątki na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Przez pierwsze lata po wstąpieniu groźba ta nie spełniła się. Jednak ostatnio polska opinia publiczna dowiedziała się o dramatycznych wyrokach polskich sądów, które w odpowiedzi na niemieckie pozwy przyznają byłym obywatelom niemieckim zamieszkującym w przeszłości te ziemie prawo własności do ich dawnych majątków.

- Rzecz dotyczy dwóch spraw. Po pierwsze, mamy do czynienia z żądaniami Powiernictwa Pruskiego, domagającego się zwrotu majątku obywateli niemieckich, mieszkających na terenach, które przed 1938 rokiem należały do Rzeszy Niemieckiej, czyli na obecnych ziemiach zachodnich i północnych RP, zwanych Ziemiami Odzyskanymi. Powiernictwo Pruskie domaga się zwrotu mienia przed sądami europejskimi, gdyż stwierdziło, że w Polsce ubieganie się o odzyskanie tego majątku w naturze bądź w postaci rekompensaty czy odszkodowania jest niemożliwe. Patrząc bowiem z punktu widzenia polskiego prawa wewnętrznego, na podstawie stosownych ustaw o majątkach poniemieckich i majątkach porzuconych oraz o nacjonalizacji, ogół majątków na wspomnianych ziemiach, który należał do prywatnych obywateli niemieckich, bądź do państwa niemieckiego, został po 1945 roku przejęty przez skarb państwa polskiego. Mówiąc w skrócie – z punktu widzenia państwa polskiego i prawa polskiego - wszystkie wnioski, które były składane przez stronę niemiecką, w tym przez Powiernictwo Pruskie, są przez polskie sądy odrzucane. Mając tę świadomość, grupa osób skupiona wokół Powiernictwa Pruskiego skierowała pozwy przeciwko Polsce do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Czekamy na pierwsze wyroki tego Trybunału.

Jest jeszcze druga kategoria osób, dochodzących swoich praw do dawnych majątków i tu problem jest chyba o wiele bardziej skomplikowany.
Mówimy tu o osobach, które do 1945 roku były obywatelami państwa niemieckiego bądź przyjęły stosowną kategorię volkslisty, czyli niemieckiej listy narodowościowej (Reichsdeutsche, Volksdeutsche). Te osoby po 1945 roku, po Konferencji Pokojowej w Poczdamie, albo były wysiedlane do Niemiec i nie nabywały obywatelstwa polskiego, albo przechodziły tak zwaną procedurę weryfikacji lub rehabilitacji narodowościowej przed stosownymi polskimi komisjami. Dotyczyło do przede wszystkim Ślązaków, Warmiaków, Kaszubów, Mazurów. Państwo polskie stanęło przed problemem, co zrobić z ludnością słowiańskiego, bałtyckiego czy wręcz polskiego pochodzenia, która żyła w strukturach III Rzeszy, ale w różnym stopniu zachowywała poczucie przynależności do Narodu Polskiego i pozostała na ziemiach polskich po 1945 r. Ludzie ci nie wyjechali do Niemiec, bo czuli się Polakami albo byli chwiejni narodowościowo. Po pozytywnym przejściu weryfikacji przed polskimi organami państwowymi osoby takie nabywały w końcu polskie obywatelstwo, pozostawały na Ziemiach Odzyskanych, gdzie zachowywały swoją własność.

Jednak po 1956 roku, szczególnie w latach 60. i 70., mamy do czynienia ze słynną akcją łączenia rodzin.
Część ludności, która przeszła pozytywnie powojenną weryfikację i pozostała na terenie Polski otrzymując polskie obywatelstwo, teraz z różnych względów zaczęła wyjeżdżać falami do Niemiec. Trwało to aż do 1989 r. W ramach tej akcji z Polski do Niemiec miało wyjechać około miliona ludzi.

Osoby te wyjeżdżając do Niemiec, zostały zobowiązane przez władze Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej do zrzeczenia się swego majątku na rzecz Skarbu Państwa, bądź sprzedania go w Polsce. Po takim „pozbyciu” się majątku obywatele ci uzyskiwali zezwolenie na jednokierunkowy wyjazd do Niemiec. Jednocześnie z chwilą przekroczenia polskiej granicy osoby te traciły automatycznie polskie obywatelstwo. W Niemczech osoby te otrzymywały pewną pomoc finansową i nabywały niemieckie obywatelstwo.

Tymczasem właśnie w tym miejscu polskie urzędy popełniały największy błąd.
Tak. Zadowalały się bowiem jedynie aktem zrzeczenia się przez wyjeżdżającego majątku, a nie wpisywały tego faktu do ksiąg wieczystych, ustanawiając w nich nowego właściciela – skarb państwa. Wskutek tego w księgach wieczystych pierwotny właściciel, który wyjechał do Niemiec i utracił polskie obywatelstwo, nadal widniał przez kolejne lata jako właściciel danego mienia. Dodatkowo – po 1989 roku – polskie sądy orzekły wielokrotnie, że owa utrata obywatelstwa w momencie przekroczenia granicy była bezprawna; uznano wprost, że osoby te nadal mają polskie obywatelstwo. Swoją drogą mogły w tym czasie funkcjonować jako obywatele niemieccy. Ten stan rzeczy otworzył tym osobom prostą drogę do dochodzenia swych praw do majątków pozostawionych na ziemiach polskich. I w wielu przypadkach majątki te zostają owym Niemcom z polskim obywatelstwem przyznane, gdyż widnieją oni nadal w polskich księgach wieczystych jako właściciele. Państwo polskie po prostu tego nie dopilnowało. Dopiero niedawno po kilku głośnych wyrokach i groźbie eksmisji polskich rodzin budżet państwa wyasygnował prawie milion złotych na sprawdzenie w księgach wieczystych, jaka jest rzeczywista skala tego problemu. Dopóki polski ustawodawca nie rozwiąże prawnie tej sytuacji, droga do odzyskiwania tych majątków będzie otwarta.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki