Irena
Modlitwa Kościoła przyzywająca Bożej łaski sprawia, że na osoby lub przedmioty zstępuje Boże błogosławieństwo, przez które nabierają one nowego znaczenia. Stają się znakami Bożej obecności w świecie (choć nie na sposób sakramentalny). Tak jest właśnie w przypadku dewocjonaliów. Nabywamy je jak każdą inną rzecz, ale po poświęceniu już nie możemy ich sprzedać, wyrzucić czy w sposób zamierzony zniszczyć. Takie działanie byłoby słusznie określone jako świętokradztwo. Katechizm naucza, że polega ono „na profanowaniu lub niegodnym traktowaniu sakramentów i innych czynności liturgicznych, jak również osób, rzeczy i miejsc poświęconych Bogu” (KKK 2120).
Co zrobić, gdy przedmiot ten nie jest w naszym guście lub też został uszkodzony i nie ma możliwości naprawienia go? Część wiernych nieodpowiedzialnie podrzuca takie przedmioty, pozostawiając je w kościołach. Wtedy problem, co z tym zrobić przechodzi na księdza. Ale takie zachowanie uznać należy za naganne!
Jeśli mamy do czynienia z przedmiotami pobłogosławionymi, których nie chcemy, można na początek zapytać w gronie rodziny i osób znajomych, czy ktoś ich nie chce wziąć. Jeśli nie ma chętnych, można taką rzecz po prostu schować w miejscu, gdzie w domu przechowujemy różne rzeczy obecnie niepotrzebne (ileż takich rzeczy po latach wróciło do domów, ze strychów, gdzie czekały na swój czas). Jeśli rzecz jest natomiast uszkodzona, należy ją zniszczyć tak, by nikt nie mógł zrobić z niej niewłaściwego użytku (rzeczy palne należy spalić, a niepalne zdemontować). Przy kolejnych zakupach dewocjonaliów należy się jednak poważniej zastanowić, czy dana rzecz jest nam naprawdę potrzebna.