Niedawne spotkanie członków Stowarzyszenia Dziennikarzy Katolickich i Prasy Parafialnej, zrzeszającego twórców diecezjalnych gazet parafialnych, poświęcono zagadnieniu doskonalenia warsztatu zawodowego, podejścia do misji i powinności dziennikarza. Zaproszono gości – pracowników lokalnych gazet, radia i telewizji. Gospodarzem „dziennikarskiego wieczoru” była wspólnota pw. św. Łukasza Ewangelisty z Bydgoszczy – Fordonu.
Był czas na modlitwę w intencji ludzi branży informacyjnej, fachową prelekcję i integracyjne spotkanie – kolację. Wobec pytań, dociekań parafialnych dziennikarzy – wolontariuszy, postawiono doświadczonych realizatorów dziennikarskich materiałów. Część wykładowa należała do Cezarego Wojtczaka – redaktora znanego z telwizyjnego ekranu oraz radiowej anteny, komentatora wydarzeń politycznych, moderatora publicznych debat i wywiadów. O zagadnieniach etyki, kultury zawodowej mówiła zaś Urszula Guźlecka – ceniona, wielokrotnie nagradzana dziennikarka, także związana z regionalnym ośrodkiem Telewizji Polskiej. Cezary Wojtczak, młodszy stażem, podkreślił jak ważne były i są w jego pracy wskazówki i przykład doświadczonej trzydziestoletnim etatem redaktor Guźleckiej. – Każdego dziennikarza namawiam do poszukiwania własnych mistrzów, wzorców. To bardzo rozwijające, pomocne – powiedział prelegent.
Cykliczne spotkania Stowarzyszenia Dziennikarzy Katolickich i Prasy Parafialnej mają m.in. na celu właśnie umożliwienie ludziom zaangażowanym w powstawanie parafialnych tytułów kontaktu z uznanymi autorytetami w branży.
Stres, kolega żurnalisty
Trema, stres związany z publicznym wystąpieniem, pracą, nie są domeną jedynie dziennikarzy – amatorów. Uczestnicy spotkania usłyszeli, że i profesjonaliści „spalają się” przy swoich zajęciach, denerwują. Oczywiście najtrudniejsze są początki. – Przed laty prowadziłem jeden ze swoich pierwszych programów informacyjnych... – wspominał Cezary Wojtczak – temperatura w studio gorąca, ale czułem, że atmosfera w „środku” była jeszcze bardziej „podkręcona”. Skończyła się realizacja, wstałem. Przeszedłem kilka kroków i nagle ni stąd ni zowąd z nosa popłynęła mi krew. Tak organizm odreagowywał potworne napięcie. Trzeba nauczyć się powstrzymywać własne nadmierne emocje, ale nie łudźmy się, że kiedykolwiek staniemy się całkowicie odporni na stres, opanowani do perfekcji... – stwierdził dziennikarz. Urszula Guźlecka uzupełniła: – Jeśli zupełnie miałaby zniknąć trema, trzeba by chyba się zastanowić nad swoją misją, rolą. To, że wciąż, mimo upływu lat, odczuwamy pewne napięcie jest wynikiem szacunku dla widza, publiczności. Chcemy po prostu dobrze wypaść. Mamy świadomość, że jesteśmy oglądani, oceniani.
Niedawna gościnność, otwartość parafii św. Łukasza, w znaczący sposób redukowała skutki codziennej, dziennikarskiej nerwówki...