Logo Przewdonik Katolicki

Życie przy pomocy wirtualnej myszki?!

Jadwiga Knie-Górna
Fot.

- Mam lat 56 i niedawno dowiedziałem się o istnieniu wirtualnych cmentarzy. W ogóle słowo wirtualny jest dla mnie stosunkowo nowe, a jeszcze zestawienie jego z cmentarzem wydaje mi się dziwne, a może bardziej wymagające zastanowienia? W tym temacie znacznie więcej mam pytań, aniżeli odpowiedzi. Ale skoro są pytania, to muszę poszukiwać odpowiedzi, tym bardziej że ludzie...

- Mam lat 56 i niedawno dowiedziałem się o istnieniu wirtualnych cmentarzy. W ogóle słowo „wirtualny” jest dla mnie stosunkowo nowe, a jeszcze zestawienie jego z cmentarzem wydaje mi się dziwne, a może bardziej wymagające zastanowienia? W tym temacie znacznie więcej mam pytań, aniżeli odpowiedzi. Ale skoro są pytania, to muszę poszukiwać odpowiedzi, tym bardziej że ludzie zaczęli mnie także o to pytać.

Zanim sam jeszcze zacząłem się nad tym zastanawiać, pytałem innych np. nauczycieli ze szkoły, parafian, jak też ludzi młodych. Jedni odpowiadali wzruszeniem ramion, inni byli poważnie zdziwieni; pytano czy to kolejny objaw tzw. nowych czasów, w których dominuje słowo „przyspieszaj”.

Wspomnę wydarzenie z parafii, w której teraz duszpasterzuję. Kilka lat temu w pierwsze święto wielkanocne chłopcy chcieli wrócić z dyskoteki łodzią, w ten sposób skracając sobie czas i drogę do domu. Do łodzi wsiadło ich sześciu. Niestety, do domu wróciło trzech. Zdołali dopłynąć do brzegu, pozostała trójka się utopiła. Pamiętam, że nad jeziorem pojawiła się policja, strażacy, helikopter. Wielu parafian gromadziło się w czasie poszukiwań na modlitwie w kościele parafialnym. W modlitwach na pierwszy plan wysuwała się intencja o znalezienie ciał, żeby rodzice mogli pogrzebać swoich synów na cmentarzu. Szukano ich prawie dwa tygodnie i w końcu, w odstępie kilku dni wyłowiono martwe ciała Łukasza, Artura i Huberta. Każda rodzina miała grób swojego syna.

Słyszę gdzieś za sobą argumenty za ową „wirtualnością” np. do wszystkiego się można przyzwyczaić. Pewnie tak, ale ciągle będziemy pytać o głębsze znaki miłości niż tylko kliknięcie w magiczną myszkę. Może „pokolenie kciuka”, a więc tych ludzi, którzy porozumiewają się jako żywi za pomocą urządzeń elektronicznych, nie pozbawi się jednak ludzkich tęsknot za głębszymi znakami miłości. Aż się niepokoję, co jeszcze uzyska określenie „wirtualny”?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki