Logo Przewdonik Katolicki

Kod zdemaskowany

Monika Białkowska
Fot.

Czy Leonardo da Vinci zawarł w swoich dziełach przekazy, o których mówi w swojej książce Dan Brown? Czy na obrazie Ostatnia Wieczerza rzeczywiście dostrzec możemy kobietę? Czy mistrz Leonardo miał dostęp do tajemniczych dokumentów, z których czerpał wiedzę o tym, o czym nie wspominają Ewangelie? Na te pytania odpowiedź można było znaleźć podczas wykładu, który...

Czy Leonardo da Vinci zawarł w swoich dziełach przekazy, o których mówi w swojej książce Dan Brown? Czy na obrazie „Ostatnia Wieczerza” rzeczywiście dostrzec możemy kobietę? Czy mistrz Leonardo miał dostęp do tajemniczych dokumentów, z których czerpał wiedzę o tym, o czym nie wspominają Ewangelie? Na te pytania odpowiedź można było znaleźć podczas wykładu, który w czwartek 8 marca wygłosił ks. Jarosław Bogacz. Wykład zorganizowany był przez Duszpasterstwo Akademickie „Na Zamku”.

Najprościej polemizować z tezami Dana Browna zawartymi w jego książce „Kod da Vinci”, przyglądając się poszczególnym obrazom Leonarda. Już pierwsze jego dzieło, „Zwiastowanie”, nawiązuje do apokryficznej Protoewangelii Jakuba. Podobnie nieukończony „Pokłon Trzech Króli”, którego scena umieszczona jest w ruinach pałacu Dawidowego, ma swoje przełożenie na apokryficzną opowieść. Na drugim planie tego obrazu toczy się walka trzech królów, którzy mieli być zaciekłymi wrogami, godzącymi się dopiero w obliczu nowo narodzonego Jezusa. Takie korzystanie z elementów, których nie znajdujemy w Ewangeliach – tłumaczy ks. Bogacz – nie jest wynikiem herezji, ale chęci ubogacenia dzieła. Świadczy też o tym, że w czasie powstawania obrazów apokryfy były powszechnie znane. Trudno więc twierdzić, że da Vinci ukrywał w ten sposób jakąś wielką tajemnicę.

Najwięcej uwagi poświęcił Brown obrazowi „Ostatnia Wieczerza”. Twierdził między innymi, że namalowana obok Jezusa postać to Maria Magdalena, natomiast zaginionym kielichem jest jej małżeńska miłość z Jezusem.

Czytając o tym, pamiętać trzeba, że fresk „Ostatniej Wieczerzy” powstał w wyniku eksperymentowania Leonarda z różnymi technikami malarskimi, na ścianie w refektarzu, co w efekcie sprawiło, że już 50 lat później obraz był w katastrofalnym stanie. Uniemożliwia nam to dzisiaj dotarcie do szczegółów pierwotnej wizji autora. Zamierzeniem Leonarda na płaszczyźnie technicznej było ukazanie perspektywy, na płaszczyźnie treściowej zaś – poruszenia i emocje, jakie wywołały słowa Jezusa: „jeden z was mnie zdradzi”. Jeśli mielibyśmy doszukiwać się w tym obrazie symboliki – mówił ks. Bogacz – to znajdziemy ją raczej w rozmieszczeniu Apostołów w czterech grupach, co było odbiciem ówczesnych fascynacji nowo odkrytymi czterema stronami świata, ale na pewno nie w kobiecej rzekomo twarzy postaci siedzącej obok Jezusa. Leonardo miał taki styl, że młodych mężczyzn malował delikatnie. Wystarczy zobaczyć szkic głowy Filipa, znajdujący się w Muzeum w Windsorze – nie wiedząc, o kogo chodzi, każdy widz orzeknie, że to powabna niewiasta. Podobnie zresztą będzie z przedstawionym na jednym z ostatnich obrazów Leonarda Janie Chrzcicielu. Budowanie na tym skomplikowanej teorii spiskowej jest nadużyciem i przejawem nieznajomości całości dzieł da Vinci.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki