Spowiednik i przyjaciel
Maksymilian
Fot.
W życiu człowieka przychodzi czasem taki moment, kiedy próbuje spojrzeć wstecz i przeanalizować swoje dotychczasowe postępowanie.
Najlepiej uczynić to podczas rachunku sumienia. Niestety, często dochodzi się wówczas do wniosku, że popełniamy ciągle te same grzechy. Myślę, że najwłaściwszą drogą, by pozbyć się tego regularnie pojawiającego się zła, jest znalezienie zaufanej...
W życiu człowieka przychodzi czasem taki moment, kiedy próbuje spojrzeć wstecz i przeanalizować swoje dotychczasowe postępowanie.
Najlepiej uczynić to podczas rachunku sumienia. Niestety, często dochodzi się wówczas do wniosku, że popełniamy ciągle te same grzechy. Myślę, że najwłaściwszą drogą, by pozbyć się tego regularnie pojawiającego się zła, jest znalezienie zaufanej osoby, której można opowiedzieć o swoim problemie. Innymi słowy, sądzę, że warto mieć stałego spowiednika.
Do niego nie pójdę!
Nieraz żywiłem obawę przed księdzem z parafii, a może właściwie czułem wstyd z powodu swojego grzechu, i dlatego decydowałem się na „anonimową spowiedź”. Anonimową, bo po pierwsze: nie znałem księdza, który spowiadał, po drugie: ksiądz nie znał mnie, po wtóre: nie znałem ludzi, którzy stali ze mną w kolejce do konfesjonału, a oni nie znali mnie. Myślałem sobie: tak jest bezpieczniej, nie ma się czego bać, wyspowiadam się i sprawa załatwiona. A wygodne było i to, że taka spowiedź często trwała krótko, bez „zbędnego gadania”.
Po kilkunastu miesiącach takich wprawdzie regularnych, ale nadal „anonimowych” spowiedzi nie potrafiłem pozbyć się powracającego grzechu. Ktoś poradził mi, że warto mieć stałego spowiednika. Domyślałem się, że spowiadanie się u tej samej osoby musi być czymś poważnym i trudnym. W końcu musiałbym powiedzieć obcej osobie o swoim problemie.
Bez kratek
W dzisiejszym rozumieniu sakrament spowiedzi św. nie musi ograniczać się do konfesjonału w kościele, gdzie dębowa, mocna krata oddziela kapłana od grzesznika. Myślę, osobiście tak to czuję, że spowiedź powinna być spotkaniem człowieka, który chce przeprosić za swój grzech, z przebaczającym Chrystusem. Przypominam sobie obrazy ze spotkań lednickich, podczas których setki ludzi, dziesiątki kapłanów gromadzą się na „polu spowiedzi”, aby przeżywać takie spotkania bez krat, oko w oko, słowo wyznania ze słowem przebaczenia.
To właśnie taka spowiedź bez konfesjonału rozpoczęła moją pracę ze stałym spowiednikiem. Nie było to przypadkowe spotkanie z przypadkowym księdzem. Paradoksalnie to właśnie pracujący w mojej parafii kapłan wzbudził we mnie zaufanie. Bo chyba właśnie to zaufanie do drugiego człowieka jest istotą „posiadania” stałego spowiednika. Potrzeba przecież obustronnej ufności i wierności, ponieważ grzech jest sprawą nad wyraz intymną i osobistą.
Od takiej „prywatnej” spowiedzi i podzielenia się swoim problemem z już nieanonimową osobą rozpocząłem regularne spowiadanie się u tego samego księdza.
Jest to zazwyczaj trudne doświadczenie. Człowiek musi sobie jasno powiedzieć: jestem słaby, mam problem. Nie jest to łatwe, jak niełatwe jest wyjawienie całej nierzadko bolesnej i upokarzającej prawdy. Ale bez tego nie uda się zwyciężyć grzechu; bez tego człowiek nie wejdzie na drogę nawrócenia.
Nie tylko sakrament
Praca ze stałym spowiednikiem łączy się często z kierownictwem duchowym albo raczej, jak to określił mój spowiednik, duchowym towarzyszeniem spowiadającemu się. Nie ograniczamy się bowiem wyłącznie do momentu spowiedzi.
Ważnym elementem jest też rozmowa, czasem bardzo poważna, podczas której zastanawiamy się wspólnie, jak rozwiązać problemy; czasem luźna, aby bardziej się poznać. Dzięki temu spowiednik jest dla człowieka w jakimś sensie innym kapłanem niż proboszcz czy wikariusz. Jest osobą, która powinna w każdej sytuacji nas zrozumieć, co jednak nie znaczy, że zawsze musi swojego podopiecznego usprawiedliwić. Jest po prostu kimś, komu zawsze można zaufać. Jest duchowym przyjacielem.