Patron szczęśliwego końca
ks. Maciej K. Kubiak
Fot.
Spacerując po przepięknej starówce Spiskiej Soboty, dzielnicy słowackiego Popradu, nie sposób ominąć miejscowy katolicki kościół św. Jerzego. Neogotycka budowla kryje prawdziwy skarb. W lewej nawie znajduje się obraz, jeden z nielicznych na świecie, przedstawiający śmierć św. Józefa.
Malowidło ukazuje umierającego Oblubieńca Maryi, któremu Ona towarzyszy wraz z Jezusem....
Spacerując po przepięknej starówce Spiskiej Soboty, dzielnicy słowackiego Popradu, nie sposób ominąć miejscowy katolicki kościół św. Jerzego. Neogotycka budowla kryje prawdziwy skarb. W lewej nawie znajduje się obraz, jeden z nielicznych na świecie, przedstawiający śmierć św. Józefa.
Malowidło ukazuje umierającego Oblubieńca Maryi, któremu Ona towarzyszy wraz z Jezusem. Anioł, klęcząc, trzyma zapaloną gromnicę. Bóg Ojciec gestem ręki jakby zapraszał Józefa do nieba. Cóż wiemy o śmierci cieśli z Nazaretu?
Na pewno była to śmierć spokojna i szczęśliwa. Wszystko wskazuje, że św. Józef umarł, zanim Pan Jezus rozpoczął swą publiczną działalność.
Trudne doświadczenia
Życie opiekuna Zbawiciela było dramatyczne i pełne tajemnic. Począwszy od tajemniczego poczęcia Jezusa, poprzez narodziny Dziecka Bożego w Grocie Betlejemskiej, zatrważające proroctwo skierowane do Jego żony, Maryi, ucieczkę do Egiptu, kraju dawnej niewoli, aż po trzydniowe szukanie dwunastoletniego Jezusa. Tylko głęboka wiara i pokora pozwoliły mu w mrokach życia widzieć światło łaski. Umierając, św. Józef wracał zapewne myślą do tych jakże dramatycznych i tajemniczych wydarzeń. Był mężny i wierny. Odpowiedzialny i nad wyraz dojrzały. Choć śmierć św. Józefa kryje więcej tajemnic niż faktów, patron szczęśliwej śmierci może nam wyjednać łaskę dobrego zakończenia naszego życia, po którym ujrzymy Boga twarzą w twarz. Ale trzeba sobie na to zasłużyć.
Co będzie później?
Posługując się językiem medycznym, śmierć to ustanie pracy serca i mózgu. Z punktu widzenia wiary to rozłączenie duszy z ciałem. Momentowi śmierci, z racji jej majestatu i tajemnicy, należy się właściwy szacunek. Ona sama zaś należy do porządku natury. Każdy, kto żyje, musi umrzeć! Nie sama śmierć jest jednak ważna, tylko to, co nastąpi po niej.
Śmierć spokojna i szczęśliwa po ludzku może być tragiczna z racji zewnętrznych okoliczności, np. wypadku samochodowego. Z drugiej zaś strony można umierać w otoczeniu kochającej rodziny, w swoim domu, jednak z niespokojnym sercem. Dzieje się tak, jeśli człowiek otrzymuje łaskę wiary i ją odrzuca lub marnuje. Do końca, mimo możliwości i pełnej świadomości, nie chce przyjąć łaski Bożego Miłosierdzia, zawartej w świętych sakramentach. Znane przysłowie: „Jakie życie, taka śmierć” zdaje się często mieć uzasadnienie.
O śmierci trzeba umieć mówić, na spokojną i szczęśliwą śmierć trzeba sobie zasłużyć. W czasach, w których coraz więcej i głośniej mówi się o eutanazji, zachodzi konieczność obrony naturalnego umierania. Także ukazywania życia po śmierci w kategoriach odpowiedzialności. „Co człowiek sieje, to i zbierać będzie” – pisze św. Paweł. Błogosławiona niewiedza dotycząca daty śmierci winna być dla nas przestrogą przed infantylnym nierzadko podejściem do życia.
Gdy stanąłem pierwszy raz przed obrazem przedstawiającym śmierć św. Józefa, doznałem duchowego zachwytu. Ludzka ręka pomogła nie tyle rozwinąć moją wyobraźnię, co przyspieszyć bicie serca, w którym ten Sprawiedliwy Człowiek od lat ma swoje miejsce. Przed nami uroczystość św. Józefa, patrona Kościoła, Oblubieńca Maryi, także patrona szczęśliwego końca. Niech ten wielki święty oręduje za nami u Jezusa i Maryi, byśmy umierając – jak On – mogli zobaczyć niebo.