Logo Przewdonik Katolicki

Jak to kiedyś bywało

Marcin Makohoński
Fot.

Obchody uroczystości Narodzenia Pańskiego w Wielkopolsce i na Kujawach miały od niepamiętnych czasów bardzo uroczysty charakter. Na bogatą obrzędowość, związaną ze świętami Bożego Narodzenia, składały się zarówno tradycje i zwyczaje głęboko chrześcijańskie, jak i różne, całkowicie pogańskie wierzenia i rytuały, które etnografowie określają dziś mianem tradycji ludowych....

Obchody uroczystości Narodzenia Pańskiego w Wielkopolsce i na Kujawach miały od niepamiętnych czasów bardzo uroczysty charakter. Na bogatą obrzędowość, związaną ze świętami Bożego Narodzenia, składały się zarówno tradycje i zwyczaje głęboko chrześcijańskie, jak i różne, całkowicie pogańskie wierzenia i rytuały, które etnografowie określają dziś mianem tradycji ludowych.

Już w średniowiecznych zapiskach odnajdujemy informacje, które świadczą o tym, że do świąt Bożego Narodzenia przygotowywano się bardzo starannie. Przez dwanaście dni poprzedzających Wigilię, a rozpoczynających się od liturgicznego wspomnienia św. Łucji (13.12), bardzo uważnie obserwowano pogodę. Czyniono to w głębokim przekonaniu, że każdy z tych dni oznacza jeden miesiąc nadchodzącego nowego roku. Warunki pogodowe panujące w każdym z tych dni, były więc ważnym zwiastunem pogody, jakiej spodziewano się w określonym miesiącu.

Ogromne znaczenie przypisywano również przebiegowi dnia i nocy wigilijnej. Niewskazane więc było w ciągu tego dnia kładzenie się do łóżka, bo to mogłoby „przyciągnąć” chorobę. Nie można też było pożyczać czegokolwiek od sąsiadów, żeby samemu nie narazić się na straty w nadchodzącym roku.

Tajemna noc
W Wielkopolsce i na Kujawach już przed wiekami wieczerza wigilijna rozpoczynała się wraz z pojawieniem się na niebie pierwszej gwiazdy. Na stół kładziono wówczas siano lub słomę, a gdy był na nim lniany obrus, słomę rozsypywano na podłodze. Wyjątkowość przeżywanego czasu znajdowała swoje odbicie w charakterze posiłku. Wbrew temu co się dziś bardzo często powtarza, na stole bardzo rzadko pojawiało się dwanaście potraw. Zwracano natomiast uwagę na to, by ich liczba była nieparzysta. Jedzono kaszę jaglaną (robioną z prosa) z mlekiem, kluski z makiem lub miodem, parzoną oraz suszoną brukiew, czasami ryby, pito kompot z suszonych owoców, a w najuboższych chatach mleko z cebulą (które zastępowało drogie wówczas śledzie). Przy stole zawsze zostawiano wolne miejsce, jako wyraz pamięci o zmarłych z rodziny lub jako miejsce dla bliskich, którzy przebywali daleko od rodzinnych stron i z którymi w ten sposób łączono się duchowo.

– Przy wigilijnym stole nie śpiewano kolęd, natomiast dużo wspominano i opowiadano o minionych czasach, o członkach rodziny, którzy już odeszli, o dawnych zwyczajach... – mówi Małgorzata Fryza, etnograf z Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy. – Kolędy śpiewano wspólnie dopiero w późnych godzinach wieczornych. Ważnym momentem wigilii było dzielenie się opłatkiem, który to zwyczaj zagościł w całej Polsce dopiero w XIX wieku i był symbolem dzielenia się chlebem. Opłatki wyrabiano zazwyczaj na plebaniach, używając do tego specjalnych form. Oprócz białego opłatka, wypiekano również opłatki niebieskie lub różowe, którymi dzielono się w wigilijny wieczór ze zwierzętami. Obchodzone przez naszych dziadów święta Bożego Narodzenia były czasem, który przeżywano wyłącznie w kręgu rodzinnym. Jako nietakt traktowano więc wizytę u sąsiadów lub znajomych. W wigilijny wieczór domy mieszkańców wsi odwiedzały wyłącznie grupy poprzebieranych kawalerów, zwanych wiliarzami lub gwiazdorami, którzy śpiewali kolędy i składali życzenia. Począwszy od XVIII wieku w większych wspólnotach parafialnych wystawiano okolicznościowe jasełka lub tzw. dialogi bożonarodzeniowe.

W wiejskiej izbie
Ważnym elementem świątecznych obchodów był odpowiedni wystrój domu, z czym wiązało się wiele zwyczajów i wierzeń. Dziś już niewielu pamięta czasy, kiedy na święta Bożego Narodzenia gospodarz stawiał w kącie izby snop niewymłóconego zboża, z którego kłosów wróżono obfitość na kolejny rok. Również z kłosów, a ściśle z ich długości i koloru, panny wróżyły moment swojego zamążpójścia. Dla zapewnienia obfitego urodzaju wyciągano również słomę ze snopa i skręcano w powróz, a następnie obwijano nim drzewka owocowe, wierząc, że zapewni to obfity urodzaj. Do belek stropu z kolei zawieszano ozdoby zwane podłaźniczkami. – Były to zielone gałązki przyozdobione kolorową bibułą, symbolizujące życie, zdrowie, radość oraz urodzaj. Dobre zbiory zbóż miało zapewnić także sypanie owsa, które odbywało się po wieczerzy wigilijnej albo w drugi dzień świąt. Z kolei na pamiątkę ukamienowania św. Szczepana, w wielu kościołach funkcjonował zwyczaj obrzucania owsem księdza.

Dziś, kiedy sposób świętowania Bożego Narodzenia poddany jest wpływom wszędobylskiej i nieco agresywnej komercji, kultura masowa narzuca różne nowoczesne wzorce świętowania, warto wrócić – choćby wspomnieniami – do owych prostych i pięknych tradycji i zwyczajów naszych przodków. Może dzięki temu nasze święta będą nie tyle piękne i bogate, ale nade wszystko będą sprzyjały wydobyciu i przeżyciu ich zasadniczej treści – prawdy o Bogu, który z miłości do nas stał się człowiekiem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki