Logo Przewdonik Katolicki

Kapelani trudnego czasu

Mateusz Wyrwich
Fot.

Ks. Władysław Palmowski (diec. krakowska) Święcenia kapłańskie przyjął z rąk kardynała Karola Wojtyły, na kilka miesięcy przed jego wyborem na papieża. Dwa lata później został wikarym w nowohuckiej parafii Arka Pana. Solidarność dla księdza Palmowskiego była przede wszystkim ruchem wielkiej odnowy człowieka. Okazało się, że robotnik, rolnik, student, intelektualista...

Ks. Władysław Palmowski (diec. krakowska)

Święcenia kapłańskie przyjął z rąk kardynała Karola Wojtyły, na kilka miesięcy przed jego wyborem na papieża. Dwa lata później został wikarym w nowohuckiej parafii Arka Pana.

„Solidarność” dla księdza Palmowskiego była przede wszystkim ruchem wielkiej odnowy człowieka. Okazało się, że robotnik, rolnik, student, intelektualista razem się modlą, o czymś wspólnie dyskutują i decydują. I to wówczas najbardziej irytowało SB. Pierwsze bezpośrednie spotkanie księdza z działaczami związku nastąpiło z 12 na 13 grudnia 1981 roku. Szybko stało się oczywiste, że jest on „urodzonym konspiratorem”. Pracował dyskretnie, nieomal niezauważalnie. Z czasem stał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi w podziemnych strukturach Huty im. Lenina. Zawsze wrażliwy na krzywdę ludzką podkreślał, że nie może tak być, by jeden był lepszy od drugiego. Znany był z tego, że można było przyjść do niego o każdej porze dnia i nocy. Przede wszystkim zależało mu na tym, by „zagospodarować” każdego z ludzi, aby rozumiał solidarność w szerszym tego słowa znaczeniu. Zapraszał hutników z osiedla, kiedy trzeba było przygotować kilkadziesiąt paczek. Proponował, by do pracy w kościele zachęcali innych, aby przychodzili z dziećmi, młodzieżą. Siadali przy stołach i pijąc herbatę rozmawiali o religii. Ksiądz wyznawał zasadę, że „najważniejsze jest podanie ręki drugiemu”.

Ks. Hilary Jastak (diec. gdańska)

To legendarny „król Kaszubów”, żołnierz AK. W latach 50. ubiegłego wieku więziony za działalność w Caritasie. Był proboszczem gdyńskiej parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa od 1949 do 1984 roku. W ciągu 35 lat duszpasterzowania otrzymał ponad 500 wezwań na przesłuchania.

W roku 1961 papież Jan XXIII nadał ks. Jastakowi tytuł Szambelana Papieskiego. Kapłan był naocznym świadkiem zbrodni dokonanych przez komunistów na robotnikach Wybrzeża w 1970 roku. To dzięki niemu zarówno prymas Wyszyński, jak i Watykan poznali prawdę o tej zbrodni. Przez kolejne lata dbał o pamięć o ofiarach i ich rodzinach. Podczas sierpniowego strajku w gdyńskiej stoczni odprawiał Msze św. Imponował spokojem i głęboką wiarą. Wkrótce plebania stała się centrum krajowego kolportażu. W stanie wojennym wokół plebanii ogniskowała się działalność podziemia. Ksiądz powtarzał skupionym wokół siebie działaczom „S”: „Róbcie swoje, a ten ustrój niebawem upadnie”. Wokół niego gromadzili się przedwojenni architekci, lekarze, prawnicy. Często komuniści próbowali wprowadzać podziały pomiędzy kapłanów i świeckich, studentów i robotników, naukowców i urzędników. Ksiądz zawsze przestrzegał, że władzy zależy na skłóceniu społeczeństwa. Mówił, że byłby to sukces komunistów. Nigdy nie namawiał do siłowej rewolucji. Przekonywał, że można zwyciężyć godną postawą, moralnością i upominaniem się o swoje prawa. Zmarł w 1994 r.

O. Ludwik Wiśniewski

Siedemdziesięcioletni dominikanin jest przyjacielem ludzi będących aktualnie w różnych formacjach politycznych. Trzydzieści lat temu współtworzyli RMP, „Solidarność” robotniczą i rolniczą, Studencki Komitet Solidarności, Wolność i Pokój. Każdy z nich uważa go za kapelana swojej formacji. Formacji pojmowanej nie tylko jako struktura, lecz również jako proces kształtowania świadomości polityczno-społecznej, moralnej. Był duszpasterzem akademickim w Gdańsku, Lublinie, Wrocławiu, Krakowie.

W 1977 r. znalazł się na liście 60 najbardziej niebezpiecznych polskich opozycjonistów, przygotowanej przez Stasi. SB wpisała go na listę księży przeznaczonych „do likwidacji” – to jednak, a także liczne groźby nie mogły ograniczyć jego aktywności. Wkrótce został współzałożycielem ROPCiO, wspomagał również Ruch Obrony Rolników, Samoobronę Ziemi Lubelskiej.

W latach 80. włączył się aktywnie w budowanie struktur „Solidarności” i ich działalność. Najważniejszym jednak zadaniem, jakie o. Ludwik postawił sobie już na początku stanu wojennego, było eliminowanie radykalnych nastrojów wśród działaczy podziemia, które często były spowodowane prowokacją komunistycznych służb, dążących do wywołania masowych walk. Uważał, że jedyną możliwą do zaakceptowania przez chrześcijanina metodą walki jest walka bez użycia przemocy. Dziś o. Ludwik nie lubi mówić o stanie wojennym. Według niego komuniści zmarnowali energię 10 milionów ludzi.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki