Twórcy Stowarzyszenia Wolnego Słowa jeszcze niedawno zamierzali tylko opisywać i gromadzić wszystko to, co było związane z niezależnymi mediami lat powojennych. Dziś swoją działalność poszerzają o pomoc ludziom, którzy tworzyli tamte struktury.
Walka o wolne słowo nie zaczęła się wraz z powstaniem podziemnych struktur lat 70. XX wieku, co często podkreślają domorosłe skryby, a co też wcale nierzadko przytrafia się zawodowym historykom; podobnie jak "wolne słowo" nie rozpoczęło swej wędrówki wraz z powstaniem Komitetu Obrony Robotników. Bo też i taką informację można spotkać w mediach. Początek podziemnej prasy to czas tuż powojenny i następne blisko dziesięć lat w Polsce okupowanej przez komunistów. Później następuje ponaddwudziestoletni regres i maj 1976 r., w którym ukazuje się w Polsce broszura Polskiego Porozumienia Niepodległościowego wraz z dodatkiem "Program PPN". Od tego też roku powstałe przed trzema laty Stowarzyszenie Wolnego Słowa datuje "współczesną" historię mediów poza cenzurą.
Rok 1976 i następny to wysyp kolejnych tytułów w bezdebitowych mediach: "30 września ukazał się pierwszy numer "Biuletynu Informacyjnego" - pisma związanego z KOR […] "Biuletyn", pierwotnie przepisywany na maszynie, potem, od numeru 7, na powielaczu, ukazywał się do jesieni 1980 r. Wydano 41 numerów. W piśmie informowano o łamaniu prawa w PRL, o akcjach KOR oraz represjach władz, publikowano dokumenty i oświadczenia ruchu związkowego i studenckiego. […]".*
W tym samym miesiącu pojawił się na warszawskim bezdebitowym rynku pierwszy numer "U progu". Pismo to ukazujące się w latach 1976-1978 było związane "ze środowiskiem niepodległościowym, od 1977 r. z tajnym Nurtem Niepodległościowym […] Miało charakter informacyjny. Wydano 16 numerów". Z końcem kwietnia 1977 roku natomiast "[…]ukazał się w Warszawie pierwszy numer "Opinii" związanej z Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Wydawane w latach 1977-1981, do stanu wojennego ukazały się 54 numery. […] W "Opinii" zamieszczano oświadczenia i deklaracje ROPCiO, a także adresy punktów konsultacyjnych, informacje o działaniach opozycji w Polsce i krajach Europy Środkowo-Wschodniej, doniesienia o przypadkach łamania prawa. Zamieszczano również krytyczne uwagi o polityce kulturalnej, dyskryminacji wsi, uważnie śledzono politykę międzynarodową. 4 października 1977 r. ukazała się pierwsza pozycja "Biblioteki Opinii" zawierająca pełny tekst Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ, Międzynarodowych Paktów Praw Człowieka oraz fragmenty Aktu Końcowego KBWE w Helsinkach".
Dla pamięci
Kalendarium prasy i niezależnych wydawnictw lat siedemdziesiątych można już dziś znaleźć na kartach internetowych Stowarzyszenia Wolnego Słowa. Powstało ono w 2002 r. z inicjatywy dawnych działaczy opozycji "przedsierpniowej". Dziś skupia blisko trzysta osób, a przewodniczy mu Mirosław Chojecki. Mimo niewielu lat działalności Stowarzyszenie zorganizowało już szereg uroczystości i ogólnopolskich imprez związanych z podziemnym ruchem wydawniczym, m.in. Dni Wolnego Słowa w Łodzi, Warszawie, Siedlcach, podczas których prezentowano dorobek podziemia wydawniczego. SWS w tym roku było również współorganizatorem ćwierćwiecza obchodów "Solidarności". Na czas warszawskich uroczystości Stowarzyszenie przygotowało ogólnopolską konferencję "Kultura niezależna w PRL". Wśród tematów znalazły się m.in. "Drugoobiegowy ruch wydawniczy w Wielkopolsce", "Teatr drugiego obiegu", "Gdańskie młodzieżowe happeningi polityczne w latach 1988-1990", "Harcerski ruch wydawniczy" czy "Pieśniarstwo Jacka Kaczmarskiego". - Zorganizowaliśmy te dni dla pamięci i integracji - wyjaśnia Wojciech Borowik, prawnik i działacz SWS. - Upłynął pewien czas i ludzie się rozproszyli. Coraz trudniej było zorientować się, co się z nimi dzieje. Gdzie mieszkają, co robią. Dziś już nasza wiedza w tej kwestii jest o wiele większa. Ważnym elementem tych obchodów jest dla nas również edukacja młodzieży. Ona przecież urodziła się czy to wraz z sierpniowymi strajkami, czy też już w stanie wojennym. Dziś okazuje się, że wydarzenia czasu "Solidarności" i późniejsze to dla niej odległa historia. I mimo że jest tak bliska, to tak mało komunikatywna. I może dojść do paradoksalnej sytuacji, w której ludzie i struktury budujący niegdyś wolne słowo niebawem zostaną zapominani.
Dla integracji
Do niedawna jeszcze SWS zamierzało zajmować się tylko gromadzeniem archiwaliów z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Dotyczyć to miało nie tylko wydawnictw i książek. Wśród zasobów znalazłyby się znaczki, plakaty, dokumentacje związane z niezależnym teatrem, również fotografie, audycje radiowe, telewizyjne i filmowe. W zamierzeniach jest również opisanie teatru domowego, także działalności diecezjalnych muzeów w stanie wojennym. Słowem, Stowarzyszenie postawiło sobie za cel "zewidencjonowanie" całego dorobku "niezależnego społeczeństwa" - w Internecie oraz w wydawanej pod redakcją Jana Strękowskiego gazecie "Bibuła". W dalszej kolejności, albo równolegle, będą poddawane opisowi również i niezależne działania społeczeństw z krajów byłego bloku sowieckiego. Ambicją Stowarzyszenia jest również, by działali w nim ludzie z podziemia.
W trakcie zbierania dokumentacji założyciele Stowarzyszenia zauważyli jednak, że mnóstwo ludzi, którzy działali w podziemiu, jest dziś w poważnych tarapatach. Czy to ekonomicznych, czy też natury psychicznej. Bardzo widoczne okazało się to zwłaszcza podczas obchodów 25-lecia "Solidarności". Wielu zasłużonych dla najnowszej historii Polski, dla "Solidarności", nie mogło przyjechać na obchody rocznicy. Choć i chcieli, ale nie było ich na to stać. Tych, którzy oczekiwali pomocy od innych, jak choćby od struktur "Solidarności", do niedawna nazywano pogardliwie "kombatantami", zapominając o ludzkiej wobec nich solidarności. - Jest mnóstwo problemów trapiących środowisko. Przede wszystkim ekonomiczne. Ale i alkoholizm i depresje - mówi Wojciech Borowik. - Kiedy przyszła wolna Polska, okazało się, że wielu z tych, którzy o nią walczyli jest niepotrzebnych. Ich zakłady polikwidowano. Wielu, szczególnie robotnicy, poszło na bezrobocie. Po latach znaleźli się na głodowych emeryturach. I mają świadomość, mówiąc patetycznie, że Polska odwróciła się od nich. Stąd w środowisku działaczy podziemia da się słyszeć coraz więcej głosów, by SWS stała się również organizacją wspomagającą ludzi podziemia, którzy mają dziś kłopoty. Uważam, że tak jak kiedyś potrafiliśmy się zorganizować wokół niepodległości Polski, tak teraz powinniśmy zorganizować się wokół pomocy tym, którzy tę niepodległość wywalczyli. Bez względu na to, w jakich dzisiaj formacjach znajdują się. Sądzę, że powinien być to nasz patriotyczny obowiązek. Zamierzamy więc budować struktury regionalne SWS we wszystkich większych miastach, żeby ludzie mieli gdzie się zgłosić ze swoimi problemami. Byśmy potrafili im pomóc w dużych dla nich sprawach, jak i mniejszych. Aby mogli przyjść do jakiegoś miejsca i napić się z kolegami herbaty. Zamierzamy też prowadzić szeroką działalność edukacyjną, między innymi organizować sesje naukowe, spotkania klubowe, po to, by nasza niedaleka przeszłość była znana coraz większej liczbie ludzi. Szczególnie nowemu pokoleniu.
Przed kilkoma miesiącami SWS rozpoczęło realizację programu "Śpiący Rycerze". Jego zadaniem będzie przeprowadzenie przez grupę socjologów badań dotyczących działania podziemnego kolportażu. Ale nie tylko. "Projekt badawczy, piszą jego autorzy, dotyczy jednak nie tylko kwestii historycznych. W swoim zamyśle jest on zorientowany na współczesność. Celem badania jest odpowiedź na pytanie: co stało się z aktywnością obywatelską Polaków po odzyskaniu niepodległości".
Badaniami mają być objęci działacze w całym kraju. Na razie jednak udało się załatwić fundusze dla przeprowadzenia prac tylko w Warszawie. - Niedawno byliśmy na spotkaniu z Unią Miast Polskich - mówi Wojciech Borowik. - Okazało się, że nasz projekt przyjęli bardzo serio. Pomoc zadeklarowało już dwanaście miast. Jest więc nadzieja, że prace badawcze obejmą całą Polskę.
* cytaty pochodzą ze: strony internetowej Stowarzyszenia Wolnego Słowa.