Poniedziałek, 25 grudnia
Narodzenie Pańskie
Iz 52,7-10; Hbr 1,1-6; J 1,1-18
„Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali łaskę po łasce”
Wszystko, co mamy, otrzymaliśmy od Niego. Z Jego pełności. Każdą łaskę. Każdy oddech. Każde uderzenie serca.
Syn Boży stał się naszym ludzkim ciałem, aby zamieszkać z nami. On jest Pełnią. Nigdy Go nie zabraknie, chociaż w żłóbku wydaje się być taki mały i słaby.
On jest Źródłem. Obyśmy tylko chcieli z Niego pić.
Wtorek, 26 grudnia
św. Szczepana
Dz 6,8-10; 7,54-60; Mt 10,17-22
„Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”
Ostatnie słowa wypowiedziane przez diakona Szczepana to modlitwa za tych, którzy właśnie go zabijają. Tak trudno jest być dobrym dla tych, którzy nie są dla nas dobrzy. Tak trudno nam o uprzejmość tam, gdzie uprzejmości nie znajdujemy. Wiele kosztuje nas uśmiech, gdy widzimy tylko zacięte twarze.
Tak trudno wytrwać do końca w dobrym. Nieść tylko dobro. Dawać tylko miłość. Nawet w zwykłych codziennych sytuacjach może to urastać do rangi heroizmu.
Odpłacić pięknym za nadobne to nie sztuka. Sztuką jest przebaczyć i kochać dalej.
Środa, 27 grudnia
św. Jana Apostoła
1J 1,1-4; J 20,2-8
„Zobaczył leżące płótna... Ujrzał i uwierzył”
Św. Jan Apostoł często mówi o swoim naocznym doświadczeniu cudu Wcielonego Słowa. W swoim pierwszym liście deklaruje: „To wam oznajmiamy, [...] co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce, bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli”.
Żeby być prawdziwym świadkiem Jezusa, trzeba Go widzieć, trzeba Go dotykać, trzeba z Nim żyć. Ktoś może się spierać o teorie, dowodzić istnienia lub nieistnienia Boga. A ja Go dotykam w Eucharystii, chociaż to jakby przez płótno, i wierzę, i czuję, i wiem.
Czwartek, 28 grudnia
Świętych Młodzianków Męczenników
1J 1,5-2,2; Mt 2,13-18
„Kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do dwóch lat”
Ich jedyną winą było to, że urodzili się w tym samym miejscu i czasie co Jezus. Chociaż umierali nieświadomie, nie wyznając wiary w Mesjasza, nazywani są męczennikami. W jakiś sposób przecież należeli do Jezusa, do Jego pokolenia.
Nie można poniżać człowieka na podstawie jego pochodzenia, wieku, cech zewnętrznych. Tak czyni tylko ktoś, kto jest niepewny samego siebie, jak przerażony Herod drżący przed nowo narodzonym królem żydowskim.
Piątek, 29 grudnia
1J 2,3-11; Łk 2,22-35
„Moje oczy ujrzały światło”
W języku Biblii i światło, i ciemność odgrywają bardzo znaczącą symboliczną rolę. Ciemność to niepewność, lęk; w ciemności nic nie widać, w ciemności czujemy się zagubieni. Światło jest jej przeciwieństwem. Ono akompaniuje jawnym uczynkom dobra. Prawdziwa światłość zajaśniała we Wcielonym Słowie Boga. To właśnie tę światłość ujrzał Symeon w jerozolimskiej świątyni. Jan Apostoł mówi, że aby trwać w tej prawdziwej światłości, trzeba kochać swego brata.
Nie możemy wydłużyć grudniowych dni, ale zawsze możemy dodać światła naszym uczynkom.
Sobota, 30 grudnia
1J 2,12-17; Łk 2,36-40
„Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą”
Trudno jest mi głosić kazania skierowane do ludzi w domu tzw. pogodnej starości. Trudno jest mówić o radości i nadziei, bo wielu z nich nadzieję na zdrowie, na to, że znowu będą chodzić o własnych siłach, że wrócą do dawnego mieszkania, albo już porzuciło, albo właśnie ją tracą. „Na szczęście, mnie to jeszcze nie dotyczy” – myślę. Ale to przecież nie tak. Czas lat podeszłych to wielka łaska, aby dokonać rzeczy, które wcześniej nam umykały. Kiedy już temperament się uspokaja, kiedy można się zastanowić nad swoim życiem, kiedy jest czas na modlitwę.
Rozważania na dzień powszedni są przygotowywane wspólnie z miesięcznikiem homiletycznym „Biblioteka Kaznodziejska”, rok założenia 1906