U Słowian najkrótsza noc nazywana była nocą kupały. Jeśli ktoś sądzi, że Kupała był pogańskim bóstwem – prawdopodobnie się myli. Informacje o takim bożku pojawiają się bowiem dopiero w XVIII w., co świadczy raczej o tym, że został on wykreowany na fali ówczesnych fascynacji słowiańszczyzną. Nazwa „kupała” oznaczać mogła raczej kąpiel albo po prostu skupienie, zgromadzenie: ta noc zbierała w jednym miejscu całą lokalną społeczność. Noc kupały byłaby więc wtedy raczej „nocą zbiórki” czy „nocą spotkania” niż nocą mitycznego bóstwa.
Ukraina
Ukraińskie świętowanie niewiele różni się od tego, które znamy w Polsce. Skupione jest głównie na elementach pogańskich, ale zdecydowanie bardziej rozwinięte i przesiąknięte folklorem – nie poddało się jeszcze nowoczesności.
Są tu ogniska, tańce, śpiewy, skoki przez ognisko, mające zapewnić szczęście zakochanym, poszukiwanie kwiatu paproci i puszczanie na wodę wianków.
W Polsce najczęściej w wydarzeniach związanych z nocą świętojańską biorą udział rodziny z dziećmi (za zdjęciu: atrakcje przygotowane w skansenie Muzeum Wsi Lubelskiej).
fot. Viktor Pobedinsky/UPG-REPORTER
Białoruś
Szczególne znaczenie w pogańskim świętowaniu nocy kupały miał ogień. Wierzono, że uwalnia on od zła, a skakanie nad ogniem było jednym z najważniejszych rytuałów tej nocy. Zwłaszcza skacząca nad ogniskiem para zapewnić sobie miała w ten sposób szczęście. Zwyczaj ten zachował się między innymi na Białorusi.
fot. CALABAR/PAP-EPA
Hiszpania
W Hiszpanii w tę najkrótszą noc w roku ważny jest ogień – i woda. Tu podobnie jak u Słowian świętowanie ma charakter pogański. Oprócz palenia ognisk ludzie polewają się również wodą różaną lub z rozmarynu, żeby symbolicznie odpędzić od siebie zło i dodać słońcu siły w czasie, kiedy zacznie ono słabnąć. Ognisk nie wolno rozpalać w dowolnym miejscu, ale na tę jedną noc wyznacza się przestrzenie, w których jest to legalne. To przede wszystkim plaże, na które przychodzą w nocy tysiące ludzi, żeby przy swoich ogniskach jeść, pić, tańczyć – i oczywiście skakać przez ogień, żeby zapewnić sobie ochronę na cały rok.
fot. Patrick Pleul/PAP-DPA
Niemcy
W Niemczech, choć centralna postać świętowania nazywana jest „Janem”, więcej niż ze św. Janem Chrzcicielem ma wspólnego z dawnymi wierzeniami. W niemieckim Casel nieopodal Drebkau w Brandenburgii w dzień św. Jana odbywa się niezwykła procesja. Najważniejszą jej postacią jest właśnie „Jan” – uosobienie życia i płodności, ubrany w szatę pokrytą kwiatami i z koroną na głowie. Aby stworzyć jego kostium, już dzień wcześniej młode dziewczyny wychodzą na pola, żeby zebrać tysiące chabrów, a następnie plotą z nich kilkumetrowe łańcuchy, którymi oplotą „Jana”. Rośliny na jego koronę – lilie wodne i róże – dostarczają mężczyźni. Udekorowany „Jan” w procesji konnej jedzie na miejsce świętowania, a potem przejeżdża przez tłum: on i jego towarzysze próbują ocalić kwietną szatę „Jana”, a ludzie robią wszystko, żeby zerwać dla siebie choć odrobinę na szczęście.
Włochy
Uroczystości odpustowe ku czci św. Jana w Turynie. Gianduja i Giacometta
to postaci z włoskiego karnawału, w XVIII-wiecznych strojach, które pojawiają się również w paradzie uroczystości ku czci św. Jana. Gianduja to dobroduszny i wesoły duch Piemontu, hojny, rozsądny, gościnny, miłośnik wina i dobrego jedzenia, choć strasznie roztargniony: mówi się, że kiedyś spędził wiele godzin, szukając osła, na którym siedział. Giacometta to jego żona, symbolizująca mądrość kobiet Piemontu.
Brazylia
Festa Junina to w Brazylii święto obchodzone równie hucznie, jak karnawał: tyle że kostiumy są prostsze, bo ludzie przebierają się za chłopów w słomkowych kapeluszach. Święto przywędrowało tu w epoce kolonialnej wraz z Portugalczykami i z czasem nabrało miejscowego kolorytu. W niektórych miejscach jego obchody mogą trwać nawet 30 dni. W każdym mieście staje słup ozdabiany pomarańczami, kukurydzą, kwiatami i portretem św. Jana. Wypuszcza się również fajerwerki, żeby „obudzić” św. Jana.
fot.PAP-EPA
Filipiny
Filipińskie Taong Putik nie polega na świętowaniu wigilii, ale wczesnego poranka uroczystości św. Jana. Polska nazwa tego święta to Festiwal Błotnych Ludzi. Kiedy w czasach japońskiej okupacji w latach 40. XX w. miejscowi mężczyźni mieli być rozstrzelani przez Japończyków w odwecie za atak rebeliantów, uratował ich deszcz – tak wielki, że Japończycy musieli się wycofać. Miejscowi uznali, że to cud św. Jana Chrzciciela i świętują jego pamiątkę tak, jak świętowali ci, którym cudem ocalono życie: taplając się w błocie i pokrywając całe ciała liśćmi bananowca. Kiedy już są wystarczająco brudni, idą do kościoła, żeby wciąż udział w uroczystej Mszy św.