Poznawanie kolejnych szczegółów Pompejów jest najdoskonalszą podróżą w czasie, do jakiej dziś – a może w ogóle – jesteśmy zdolni.
Czas śmierci
Był 29 października 79 roku. Jerozolima została zniszczona dziewięć lat wcześniej, Żydzi rozproszyli się w diasporach. Piotr i Paweł nie żyli już od kilkunastu lat. Żył za to jeszcze św. Jan i była już redagowana pierwsza, Markowa Ewangelia. W imperium rzymskim od kilku miesięcy władzę dzierżył cesarz Tytus Flawiusz – ten sam, który przed objęciem tronu zburzył Jerozolimę, ale potem był już łagodny i wyrozumiały. Swetoniusz nazywał go „umiłowaniem i rozkoszą rodzaju ludzkiego”.
To właśnie w tym świecie, w środku sierpniowej nocy skończyło się istnienie Pompejów – miasta przez niektórych uznawanego za wspanialsze od Rzymu. Wezuwiusz, wulkan u którego stóp położone było miasto, wybuchł.

Największa część zabytków znalezionych w Pompejach przechowywana jest w Muzeum Archeologicznym w Neapolu. Zostały tam przeniesione, gdy po wojnie nagminne stały się kradzieże: jednorazowo złodzieje potrafili wywieźć z miasta po kilkaset kilogramów zabytków i fragmentów budowli , fot. Carlo Hermann/KONTROLAB-LightRocket -Getty Images
Moment
Wybuchu nikt się nie spodziewał. Mieszkańcy miasta nie mieli świadomości, że żyją pod czynnym wulkanem. Wiedzieli, że kiedyś wybuchał, ale to było tysiące lat temu. Teraz na jego zboczach uprawiali oliwki. Owszem, zdarzały się tam trzęsienia ziemi, do nich byli przyzwyczajeni. Jedno, duże, nawiedziło ich kilka lat wcześniej, w 62 roku. Zniszczyło miasto dość mocno, ale szybko je odbudowano. I kiedy wydawało się, że życie jest piękne, nagle, około dziewiątej rano, z góry nad miastem wydobył się wielki słup ognia. Potem czarna chmura na kilka dni przesłoniła słońce. Rozżarzone kamienie zaczęły spadać z nieba, podpalając gdzieniegdzie domy. Wielu próbowało uciekać – wkrótce okazało się, że uciekali zbyt wolno. Lawina była tak gwałtowna, że dotarła do miasta w dziesięć minut. Ludzie umierali natychmiast, od trujących gazów i powietrza, które osiągnęło temperaturę nawet sześciuset stopni. Lawa, popiół i żużel przykryły miasto na długie wieki. Zniknęły pod nimi wodociągi, łaźnie, baseny i fontanny. Zniknęły domy, sklepy, świątynie i tawerny. Zniknęła pralnia, targ i lunapary.
Fast food
To, co było tragedią miasta przed wiekami, dziś jest kopalnią wiedzy dla archeologów. Badania archeologiczne w Pompejach trwają od 1748 r. i wydaje się, że nadal nie widać ich końca. Każdy rok przynosi tu nowe odkrycia – kolejne „spektakularne” i „unikatowe”.
Pośród tych najnowszych odkryć jest na przykład fast food. Wcześniej znajdowano ich więcej, ale ten to doskonale zachowany uliczny bar, zdobiony freskami przedstawiającymi zawieszone do góry nogami kaczki i koguta. To tam sprzedawano mieszkańcom Pompejów gotowe dania: przede wszystkim ślimaki i ryby, choć pewnie i drobiu z fresków też nie brakowało.

Bogate i misterne freski zdobiły niemal każdą budowlę w Pompejach: od świątyń i okazałych willi prywatnych, przez łaźnie i lunapary, aż po przydrożne bary z gorącym jedzeniem
fot. Marco Cantile/LightRocket-Getty Images
Pan i niewolnik
Inne ciekawe i nowe badania prowadzone są w domu z widokiem na Zatokę Neapolitańską i na wyspę Capri. Żyć, nie umierać – zwłaszcza kiedy jest się właścicielem takiego domu, bogatym czterdziestolatkiem, który nigdy fizycznie pewnie nie musiał pracować: od tego miał młodego niewolnika.
Tamtego ranka bogaty właściciel miał na sobie tunikę i ciepły płaszcz, a niewolnik typową dla niewolników tunikę plisowaną. Próbowali uciekać, zeszli do stajni. Trzy konie w zaprzęgu odkryto w tym miejscu już wcześniej. Ich stopy i dłonie są kurczowo zaciśnięte i wykręcone z bólu. Umarli najpewniej w wyniku szoku termicznego, kiedy powietrze nagle miało nie dwadzieścia, ale sześćset stopni.
To pierwsze od 150 lat znalezisko w takim stanie: gdzie widać nawet przedmioty, jakie uciekający zabierali ze sobą.
Bądźmy jednak precyzyjni: ciała ludzkie w Pompejach rozłożyły się i nic już z nich nie zostało. Ale pod warstwami zastygłej lawy i pyłu zostały po nich puste przestrzenie. Jeśli wlać w nie gips, uzyskujemy kształt ludzki – kształt człowieka, po którym pozostał tylko pył.

Odkryta niedawno lada z pompejańskiego fast foodu w niczym nie przypomina dzisiejszych budek z jedzeniem, choć pełniła dokładnie taką samą rolę, fot. Press Office-Spina-AGF/Shutterstock
Rydwan umarłych
Czterokonny, z motywami amorków, nimf i satyrów. A przy tym lekki, bardzo elegancki, zdobiony cyną i brązem, z wizerunkami – co dla Pompejów charakterystyczne – o tematyce erotycznej: tak wygląda wóz paradny, znaleziony w willi bogacza z niewolnikiem. Widać na nim nie tylko ślady poduszek i lin, ale nawet odcisk źdźbła zboża pozostawionego na siedzeniu. Archeolodzy podejrzewają, że nie służył on do zwyczajnych przejażdżek, że był raczej elementem ceremonii ślubnych albo uroczystości ku czci bogiń płodności i urodzaju. I przyznają, że czegoś takiego nigdy wcześniej we Włoszech nie widziano.

Gipsowe odlewy ofiar wybuchu Wezuwiusza – mieszkańców Pompejów, wystawione dla publiczności w styczniu tego roku, fot. Ivan Romano/Getty Images
Ratownik
Wracając do ludzi: jesienią tego roku odkryto w Pompejach ciało. Już nie pustą przestrzeń, ale szczątki, zakopane w skamieniałym popiele. To pierwsze takie odkrycie od ćwierćwiecza. Szczątki znajdują się blisko muru przy wybrzeżu: należały do mężczyzny po czterdziestce, który mógł być członkiem ekipy ratunkowej, ruszającej na pomoc uciekającym z Pompejów. Był w hangarze przy plaży, dokąd uciekali ci mający nadzieję na pomoc z morza. Umarł zapewne, gdy hangar zawalił się na jego głowę. Kim był naprawdę? Trzeba będzie kolejnych badań, które może zdradzą o nim coś więcej.

W czasie II wojny światowej teren wykopalisk w Pompejach został zbombardowany. Nie wszystkie budynki ocalały, część z nich, które można dziś oglądać, są jedynie powojenną rekonstrukcją. Mimo to wrażenie robi chodzenie nie tyle po ruinach, ile wprost po starożytnym, umarłym mieście, fot. Ivan Romano/Getty Images
Niewolnik i kapłan
Jest i inny milczący świadek umarłego miasta, niedawno odkryty. Marcus Venerius Secundio nie zginął w trakcie wybuchu wulkanu: archeolodzy znaleźli jego grób ze zmumifikowanymi szczątkami. Marcus Venerius Secundio był niewolnikiem, który zrobił w Pompejach karierę: wystawiał sztuki teatralne w języku greckim, ale został też kapłanem w kulcie cesarza Oktawiana Augusta. To jego działalność jest dowodem na to, że Pompeje otwarte były na świat – w tym również ten spoza języka łacińskiego. Szczątki Marcusa są jednymi z najlepiej zachowanych w Pompejach, choć zagadką pozostaje, dlaczego nie zostały skremowane, jak było to w ówczesnym zwyczaju. Niezwykłe jest również to, że Marcus nadal na głowie ma widoczne włosy, zachowały się też jego małżowiny uszne.

Marcus Venerius Secundio – najlepiej zachowane szczątki w Pompejach. Były niewolnik, dramaturg i kapłan nie został skremowany, a jego ciało zachowało się w zaskakująco dobrym stanie. Marmurowa płyta na froncie jego grobowca jest pierwszym potwierdzeniem, że w Pompejach obok łaciny używano także języka greckiego, fot. ABA/East News