Głównymi symbolami Bożego Narodzenia w Europie stały się prezenty i choinka. Jezusowi została przydzielona rola drugoplanowa. On jednak nie obraża się z tego powodu i ciągle rodzi się na nowo.
Przykładów zrywania z chrześcijańskimi wartościami na Starym Kontynencie można dziś znaleźć wiele. Mieszkańcy współczesnej Europy odrzucają religię, gdyż ta wydaje im się przestarzała i niemodna w postępowym świecie. Mimo to ci sami Europejczycy obchodzą katolickie święta. Obchodzą, a może po prostu robią sobie kilka dni odpoczynku?
Boże Narodzenia w ludzkim sercu
Święta Bożego Narodzenia to czas, w którym nasze serca radują się z przyjścia na świat Bożego Syna. Tymczasem dla Europejczyków, coraz częściej także dla Polaków, okres ten staje się okazją, by obdarować bliskich prezentami i zapalić lampki na choince. Oczywiście nie ma w tym nic złego. Problem polega jednak na tym, iż prezenty i świąteczne drzewko zamiast być dodatkiem do tego, co w tych dniach najważniejsze, po prostu to zastępują. Współczesny Europejczyk nie znajduje już czasu na to, by pójść do kościoła i przywitać Jezusa. Co więcej, często jest tak, że ten kościół już wcześniej zamknął.
W drugim rozdziale Ewangelii św. Łukasza czytamy: „Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”. Sytuacja sprzed dwóch tysięcy lat powraca, jak bumerang, na początku XXI wieku. Dziś odpowiednikiem betlejemskiej gospody mogą być bogate kraje Europy Zachodniej. Syn Boży mimo ludzkich przeciwności przyszedł na świat w ubogiej stajence. Przyszedł po to, by zbawić ludzi, także tych, którzy wtedy nie mieli dla niego miejsca. Nie inaczej jest teraz. Jezus rodzi się nie dla wybranych, ale dla wszystkich.
Kraje Europy Środkowej, które przez lata były pod sowiecką okupacją, dziś uczą się wolności. Demokratyczne od dziesiątków lat państwa Europy Zachodniej chcą być nauczycielem demokracji dla krajów z centralnej części Starego Kontynentu. Tymczasem zachodnia część zza starej żelaznej kurtyny musi najpierw odpowiednio demokrację zrozumieć, by później móc jej kogokolwiek uczyć.
We Francji czy Belgii wiara została wyrzucona z życia obywateli. Mieszkańcy wielu krajów Europy pragną być całkowicie wolni i dlatego odrzucają wymagania Chrystusa. Ta w swoisty sposób rozumiana wolność, doprowadza do sytuacji, w której powszechnie akceptowane stają się uliczne parady homoseksualistów, przeszkadza natomiast to, co Boże. Przypomnijmy sobie choćby niechciane krzyże w szkołach.
Taka Europa potrzebuje dziś prawdziwego Bożego Narodzenia. Jezus co roku na nowo przychodzi na świat. Wielu nie dostrzega jednak Jego narodzin. W rozpędzonym życiu pamięta się o prezentach i choince, ale zapomina o Chrystusie. Na próżno szukać usprawiedliwień dla takiego stylu myślenia. Człowiek potrzebuje dziś osobistego przeżycia Bożego Narodzenia, które będzie miało miejsce w jego sercu. Czasem jedno zdarzenie powoduje, że człowiek nagle przypomina sobie o Bogu i nagle zdaje sobie sprawę, że 24 grudnia to nie tylko świąteczne podarki, ale coś znacznie więcej.
Dla wielu takim „Bożym Narodzeniem” w wymiarze osobistym była chyba śmierć Jana Pawła II. Ludzie na moment się zatrzymali i dostrzegli pustkę w swoim sercu. Zrozumieli, że potrzebują Boga. Oby zbliżające się święta stały się takim właśnie osobistym Bożym Narodzeniem dla jak największej liczby Europejczyków. On przecież cieszy się z każdej owieczki, która wraca do owczarni.
Stare powiedzenie uczy, że nawet jeśli człowiek nie wierzy w Boga, to Bóg zawsze wierzy w człowieka. Ta prawda pokazuje, że Stwórca nigdy nie wątpi w tych, którym dał życie i zawsze obdarza ich wielką miłością. Odkryjmy tę miłość na nowo w czasie tegorocznych świąt.