Boże Narodzenie - jak to było naprawdę?
Lucyna Muniak
Fot.
Z ojcem dr. Michałem Baranowskim OFMConv biblistą, magistrem Nowicjatu oo. Franciszkanów w Gnieźnie, rozmawia Lucyna Muniak
Proszę Ojca, każdy z nas, przeżywając święta Bożego Narodzenia, wyobraża sobie, jak wyglądały te wydarzenia sprzed ponad 2000 tysięcy lat, które tak silnie zaważyły na dziejach ludzkości. Zacznijmy jednak od początku niewątpliwie samo...
Z ojcem dr. Michałem Baranowskim OFMConv – biblistą, magistrem Nowicjatu oo. Franciszkanów w Gnieźnie, rozmawia Lucyna Muniak
Proszę Ojca, każdy z nas, przeżywając święta Bożego Narodzenia, wyobraża sobie, jak wyglądały te wydarzenia sprzed ponad 2000 tysięcy lat, które tak silnie zaważyły na dziejach ludzkości. Zacznijmy jednak od początku – niewątpliwie samo poczęcie Zbawiciela nie było łatwe dla Maryi, jak i dla jej męża Józefa...
− Rzeczywiście, na pewno nie było to łatwe zarówno dla młodej dziewczyny, jaką wówczas była Maryja, jak i dla Józefa, nieco tylko od niej starszego. Już podczas opisanej w Ewangelii Łukasza sceny Zwiastowania można odnaleźć pewien niepokój, który towarzyszył Maryi przy rozmowie z aniołem. Kiedy on zwiastuje Jej Dobrą Nowinę, Ona z niepokojem pyta: „Jakże się to stanie, kiedy nie znam męża?”. Maryja z Józefem byli już sobie poślubieni, ale w tradycji żydowskiej kobieta przez rok pozostawała jeszcze w rodzinnym domu i dopiero wtedy przeprowadzała się do domu męża. Podobnie jak w okresie narzeczeństwa nie było jeszcze wspólnego życia, ale posiadali już taki sam status jak małżonkowie. Z tego wynikały pewne prawa, ale i obowiązki. Wiadomo było, że kiedy Józef zorientuje się, że młoda żona przybyła do niego brzemienna, może ją odesłać do domu rodziców. Niewątpliwie, gdyby Józef z tego powodu odprawił Maryję, jak początkowo zamierzał, groziła Jej śmierć za cudzołóstwo – przez ukamienowanie. Józef początkowo nie bardzo wiedział, jak ma się zachować wobec nieoczekiwanego i cudownego macierzyństwa Maryi. Zapewne szukał wyjścia z tak trudnej sytuacji, wiedział, że odesłanie brzemiennej małżonki może stanowić dla niej wyrok śmierci. Jego wątpliwości rozwiewa anioł. Przekonuje go we śnie, że dziecko nie zostało poczęte z grzechu, ale przez cudowne działanie samego Boga. Dzięki temu Józef przyjmuje swą młodą żonę.
Oboje, zarówno Maryja, jak i Józef, nie byli wolni od prozy życia, od pospolitych przecież podejrzeń i oskarżeń. Jednak przeżywane rozterki nie umniejszyły ich wiary. Zaufali Bożym zamysłom...
Maryja i Józef musieli pokonać ponad 150-kilometrową drogę z Nazaretu do Betlejem. Maryja była brzemienna, trudno sobie dzisiaj wyobrazić, że musiała rodzić sama, bez fachowej lekarskiej pomocy, wśród zwierząt. Utrwalony w tradycji obraz tego wydarzenia może być dla współczesnych szokujący...
– Narodzenie w Betlejem było częścią Bożego planu. Stary Testament wskazuje właśnie to miasto jako miejsce urodzenia Dawida, największego spośród królów żydowskich. Według zapowiedzi proroka Micheasza, tam właśnie miał przyjść na świat Mesjasz, który zajmie tron swego praojca. Poza tym Józef, udając się do Betlejem, spełniał swój obywatelski obowiązek, ponieważ ogłoszony został przecież spis ludności. Droga była jemu i Maryi dobrze znana, bo pokrywała się w większości z pielgrzymim szlakiem do Jerozolimy czy też wyprawą Maryi do swej krewnej Elżbiety. Nie była to łatwa wędrówka dla będącej w stanie błogosławionym Maryi. Dość wspomnieć, że szlak wiódł przez góry, pewnie część drogi musiała przebyć piechotą. Na miejscu zaś, na strudzonych wędrowców nie czekał zarezerwowany apartament. Nie mieli przygotowanego schronienia i bezpiecznego miejsca na poród. To, że nie znaleźli miejsca spowodowane było prawdopodobnie wielkim napływem ludzi do Betlejem, ale też ubóstwem młodego małżeństwa. Tak więc Jezus Chrystus rodzi się w warunkach niedostatku. Nie zapominajmy jednak, że Betlejem było wówczas pełne ludzi. Wielce prawdopodobne jest zatem, że Maryi w momencie rozwiązania mogły pomagać jakieś akuszerki, miejscowe, albo te, które przybyły również na spis ludności do Betlejem. Zgodne byłoby to z tradycją żydowską, w której rodzącej nie pozostawia się bez pomocy. Dodać należy też, że żaden z Ewangelistów nie wspomina o obecnych w stajence zwierzętach. To tradycja każe nam widzieć w niej co najmniej wołu i osła...
„Jezus malusieńki leży wśród stajenki” śpiewamy w tym radosnym czasie. Większość z nas wyobraża sobie stajenkę jako drewnianą szopkę. Jak faktycznie wyglądało miejsce, w którym narodził się Zbawiciel?
– Tak, rzeczywiście mało kto z nas wyobraża sobie stajnię w grocie bądź jaskini. Starożytne Betlejem było zbudowane na zboczu góry, tak więc najprawdopodobniej, uwzględniając uwarunkowania historyczne i sposób konstrukcji budynków mieszkalnych, możemy domniemywać, że była to grota zaadaptowana na zaplecze gospodarskie. Czyniono tak niejednokrotnie w tamtych czasach w Ziemi Świętej. Wystarczyło dobudować do wnęki skalnej ściany zewnętrzne. Skalna półka mogła być łatwo przerobiona na żłób. Przedstawianie Świętej Rodziny w drewnianej szopce pojawiło się zapewne w zmienionych warunkach geograficznych i kulturowych, np. na nizinach, gdzie zwierzęta na noc, czy na zimę, wprowadzano do drewnianych szop i stajni. Dla nas stajenka wymownie mówi o ubóstwie Maryi i Józefa, a zatem o ubóstwie i pokorze Syna Bożego, który tak zechciał się narodzić. Tą prawdą zachwycił się św. Franciszek z Asyżu, który w 1223 r. zapoczątkował współczesną tradycję przygotowywania szopki betlejemskiej.
Wydaje się nam oczywiste, że Boże Narodzenie obchodzimy 25 grudnia. Czy Chrystus naprawdę urodził się tego dnia?
− Chwila narodzin Jezusa Chrystusa zapoczątkowała obliczanie lat według ery chrześcijańskiej, zwanej też naszą erą. System ten został wprowadzony przez greckiego uczonego, mnicha Dionizego Małego, który wskazał na rok urodzenia Chrystusa. Prawdopodobnie jednak pomylił się w swych obliczeniach. Tak naprawdę nie wiemy, kiedy urodził się Jezus. Nie funkcjonowały przecież wtedy urzędy stanu cywilnego. Żaden z Ewangelistów nie określił dnia ani miesiąca Jego narodzin. Wzmianka o spisie ludności mogłaby w przybliżeniu wskazywać porę roku, ale niestety brakuje nam dokładnych danych co do jego przeprowadzenia w Palestynie.
Tradycja obchodzenia Bożego Narodzenia 25 grudnia sięga przełomu III i IV wieku. Wcześniej obchodzono je 6 stycznia, obecnie święto Objawienia Pańskiego – Trzech Króli. Dzień 25 grudnia został wybrany nieprzypadkowo. Jest to dzień przesilenia zimowego, po którym dzień staje się coraz dłuższy, przybywa światła. W tym dniu w starożytnym Rzymie obchodzono święto pogańskiego boga Mitry – boga Słońca. Tak więc data ta została w Kościele rzymskim wybrana celowo po to, aby pogańskiemu świętu narodzin boga Słońca przeciwstawić narodzenie Boga-Człowieka, prawdziwej „Światłości świata”.
I na koniec, kim byli Trzej Królowie?
− Zacznijmy od tego, że tak naprawdę nie wiadomo, czy było ich trzech. Ewangelia św. Mateusza mówi o nich w liczbie mnogiej. Tak więc wskazuje, że było ich więcej niż jeden. W tradycji wschodniej mówi się nawet o dwunastu. Nie jest znana także ich narodowość, wiadomo tylko tyle, że przybyli ze Wschodu. Pismo Święte nie wymienia też ich imion. Nie wiadomo również, czy byli władcami państw. Ewangelia używa innego określenia w stosunku do nich niż do podejmującego ich Heroda. Nazywa ich magami, co tylko w części odpowiada popularnemu nazywaniu ich mędrcami. W Kościele zachodnim przyjęła się liczba trzech mędrców, gdyż złożyli Dzieciątku trzy dary: złoto, kadzidło i mirrę. Ich imiona pojawiają się dopiero w VIII wieku – Kasper, Melchior i Baltazar, nie ma na to jednak żadnego potwierdzenia.
Byli z pewnością ludźmi obdarzonymi wiedzą w dziedzinie astrologii, bo ujrzawszy szczególną gwiazdę, odczytali to jako znak narodzin króla. Pozostaje dla nas tajemnicą, dlaczego akurat pojawienie się tej gwiazdy skłoniło ich do wyruszenia w tak trudną i niebezpieczną podróż. Przybyli do Betlejem prawdopodobnie, kiedy Jezus miał już kilka tygodni lub miesięcy. Nie znaleźli Świętej Rodziny w stajni. Mateusz w swej Ewangelii pisze, że gwiazda „stanęła nad domem”. Było jednak bardzo ubogo, a jednak „Mędrcy upadli przed Nim na twarz i oddali Mu pokłon”. W tamtych czasach padano na twarz tylko przez władcami lub w świątyni przed bóstwami. Ich pokłon Zbawicielowi symbolizuje pokłon całego świata pogańskiego...