W ciągu zaledwie kilku godzin Adam Lipiński – do niedawna uważany zgodnie za jednego z najbardziej uczciwych polskich polityków – stał się dyżurnym „szwarccharakterem”, a do miana Katona i „pierwszej obrończyni polskiej demokracji” urosła posłanka Renata Beger, nie tak dawno skazana sądownie za fałszowanie partyjnych list wyborczych.
Bez wątpienia mamy dziś do czynienia z najpoważniejszym kryzysem politycznym w Polsce od czasu słynnej „nocnej zmiany” w 1992 roku, kiedy to w burzliwy sposób odwołano rząd Jana Olszewskiego. Ujawnione przez dziennikarzy TVN fragmenty taśm z negocjacji między Adamem Lipińskim i Wojciechem Mojzesowiczem z PiS a Renatą Beger, rzekomą „secesjonistką” z Samoobrony, zaszokowały polskie społeczeństwo. Nagrania z ukrytej kamery pokazały ministrów z Kancelarii Premiera rozmawiających z Beger m.in. o stanowisku dla niej w Ministerstwie Rolnictwa i ewentualnych możliwościach rozwiązania sprawy weksli posłów Samoobrony, w zamian za przejście posłanki do PiS.
Opozycja uważa, że to, co zobaczyliśmy, było próbą „korupcji politycznej” i domaga się ustąpienia rządu oraz rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. PiS kontrargumentuje, że takie praktyki są normalnymi negocjacjami politycznymi, jakie prowadzi się na całym świecie od czasów antycznej Grecji i Rzymu, i jest to cena, jaką trzeba płacić za stworzenie koalicyjnej większości.
Podzielone stanowiska zajmują w całej sprawie także prawnicy karniści. Zdaniem prof. Andrzeja Zolla ujawnione nagrania pokazują, że mieliśmy do czynienia ze złamaniem prawa, z kolei według prof. Zbigniewa Hołdy z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, były to „negocjacje polityczne, do których prawo karne nie ma zastosowania”.
W tej sytuacji chyba rzeczywiście najlepiej stałoby się, gdyby całą sprawę jak najszybciej rozstrzygnęły wybory. I dziś wydają się one najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem. Dobrze, że nie jesteśmy na Węgrzech...