Ave Maria! Chciałbym podzielić się z czytelnikami pewnym osobistym doświadczeniem – minęło właśnie 20 lat, odkąd znalazłem się na Maryjnym Listowym Szlaku. To moje niezwykłe przedsięwzięcie, wypływające z wiary, której uczyłem się w rodzinnym zakątku – na Krajnie, w jej duchowej stolicy, Górce Klasztornej, w ukochanej Łobżenicy, skąd pochodzę.
Pamiętać trzeba, iż to Krajnę Matka Boża wybrała na pierwsze miejsce spotkania z polskim ludem. W cieniu Matki Pocieszenia, Góreckiej Pani, wychowali się moi przodkowie, rodzice, rodzeństwo. Modlitwa, udział w Eucharystii, pokrzepiający łyk wody z Cudownego Źródełka, czy pobożna rozmowa z bernardynem – Ojcem Pustelnikiem, była tutaj tradycją. Cóż z owej krajeńskiej maryjności pozostało ludziom, którzy – jak ja – przenieśli się w inne miejsca ojczyzny, świata? U mnie właśnie w Górce Klasztornej zrodziła się myśl nawiązania choćby symbolicznej łączności z maryjnymi sanktuariami. Od 20 lat trwam w postanowieniu ich nawiedzania. Gdy gdzieś nie mogę dotrzeć – wysyłam list. Takich pism odprawiłem dotąd około 1200. Poznałem przy tym wielu rozmodlonych ludzi, czcicieli Maryi.
Co roku powracam do moich stron rodzinnych. To nakaz serca. Z moich bliskich nie żyje tu już nikt. Jest za to oddany przyjaciel. Ale przede wszystkim jest Matka Boża. Był kiedyś taki okres – zawodowa służba wojskowa – że do góreckiego sanktuarium przybywać musiałem niemal ukradkiem. Znów splot dziejów. Mój ojciec chrzestny, Jan Grzybowski, w lipcu 1942 roku, w tajemnicy wszedł do klasztoru zaczerpnąć wody dla mamy. W świętym miejscu buszowali wówczas wartownicy SS.
Teraz przyjeżdżam tu doskonalić swoją wiarę. Stąpając po ziemi przodków, wspominam też rody krajeńskie, wszystkich szlachetnych ludzi, których dusze spoczywają w Bożym Pokoju… Historii krajeńskiej ziemi poświęcam nawet wiersze, w których próbuję opisać swoje do niej umiłowanie…
„Listowy szlak pielgrzymkowy” sięga daleko – pocztówka, jaką autor listu otrzymał z sanktuarium południowokoreańskiego