Jan Twardowski: "Wiersze z szuflady"
Natalia Budzyńska
Fot.
Jan Twardowski
Wiersze z szuflady
Księgarnia Świętego Wojciecha 2007
Kiedy umrze nasz ulubiony artysta: pisarz, muzyk, poeta czy malarz, czujemy żal także z tego powodu, że już nic więcej nie stworzy i nie będziemy mogli cieszyć się jego nowymi dziełami. Czasami zdarza się, że w jakichś zapomnianych czeluściach szuflady czy strychu można coś znaleźć i mimo...
Jan Twardowski
„Wiersze z szuflady”
Księgarnia Świętego Wojciecha 2007
Kiedy umrze nasz ulubiony artysta: pisarz, muzyk, poeta czy malarz, czujemy żal także z tego powodu, że już nic więcej nie stworzy i nie będziemy mogli cieszyć się jego nowymi dziełami. Czasami zdarza się, że w jakichś zapomnianych czeluściach szuflady czy strychu można coś znaleźć i mimo że autora nie ma już między nami, wydaje nam się, że otrzymaliśmy od niego drogocenny list z nieba. Podobnie jest właśnie z tym niewielkim tomikiem wierszy ks. Jana Twardowskiego, za którym tęskni tysiące jego miłośników. W prezencie daje nam dwadzieścia wierszy, które nigdy przedtem nie były publikowane i przeleżały dziesiątki lat w szufladzie. Co więcej, zapomniał o nich nawet sam autor i mocno się zdziwił, gdy podczas kapitalnego remontu u sióstr wizytek znaleziono pożółkłe kartki z pismem ks. Jana. Są to wczesne wiersze z lat 50. i 60., bardzo ciepłe i typowe dla poezji Jana „od biedronki”. Mistyki dodaje fakt, że autor zdążył je zobaczyć i wyrazić zgodę na ich wydanie. Stąd – dosłownie – „Wiersze z szuflady”.