Logo Przewdonik Katolicki

Pod skrzydłami Nieustającej Opieki

PK
Fot.

Nasze świątynie. Domy Boże, miejsca bliskie ludziom prezentacja pokonkursowa Matko Boska Nieustającej Pomocy, z największą ufnością przychodzę dzisiaj przed Twój święty obraz, aby prosić o Twoją pomoc. Nie liczę na moje zasługi ani na moje dobre uczynki, ale tylko na nieskończone zasługi Pana Jezusa i na Twoją niezrównaną miłość macierzyńską...

„Nasze świątynie. Domy Boże, miejsca bliskie ludziom” – prezentacja pokonkursowa



„Matko Boska Nieustającej Pomocy, z największą ufnością przychodzę dzisiaj przed Twój święty obraz, aby prosić o Twoją pomoc. Nie liczę na moje zasługi ani na moje dobre uczynki, ale tylko na nieskończone zasługi Pana Jezusa i na Twoją niezrównaną miłość macierzyńską (…)” – to fragment tzw. Modlitwy Rzymskiej, który w każdą środę rozpoczyna Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, która jest patronką mojej parafii – wspólnoty przy ul. Ugory 16 w Bydgoszczy.

Do owej parafii przynależę już ponad 50 lat!

Ochrzczona
15 sierpnia 1954 roku tutaj właśnie otrzymałam sakrament chrztu świętego. Zachowała się fotografia, przedstawiająca moich rodziców chrzestnych, stojących przed grotą Matki Bożej, tuż obok kościoła. Na ich rękach ozdobna poducha, pod którą „kryję się” ja. Na chrzcie otrzymałam imiona: Maria Anna. Mama zawsze mi powtarzała: „Pamiętaj, że Święto Wniebowzięcia NMP, dzień twoich imienin, to również pamiątka twojego chrztu”. Te słowa utkwiły w mojej­ pamięci; nie zachowała się natomiast żadna pamiątka materialna – życzenia, gratulacje… Znamienne.

Przywiązana
Myślę, że z racji półwiecznego związku, mam pełne prawo nazywać ją MOJĄ PARAFIĄ. Mamy więź bardzo ścisłą. Religijna historia mojej rodziny nierozerwalnie wiąże się ze świątynią „przy Ugorach”. Przyszłam na świat jako czwarte, najmłodsze, dziecko swoich rodziców. Rodzeństwo udzielało się w życiu parafialnym – brat był ministrantem, siostry należały do zgromadzeń młodzieżowych. Mama zaś była członkinią Straży Honorowej – i o ile dobrze pamiętam – również koła Matek Różańcowych. Jako 7‑latka zapamiętałam ślub mojej najstarszej siostry, który oczywiście miał miejsce w „naszym” kościele. Związek błogosławił ówczesny proboszcz – ks. Czesław Rólski. Odwiedził nas także w trakcie wesela. Mnie dzieciaka, mocno dziwiło, iż „ksiądz nie bawi się, a woli rozmawiać z tatą”. Wesele odbywało się w domu. Już z własną rodziną mieszkam w nim do dziś.

Wzrastająca
Wzrastałam w szacunku i przywiązaniu do tradycji rodzinnych, religijnych. Niedziela była familijnym świętem. Nie było mowy o opuszczeniu Eucharystii, nie było mowy o jakiejkolwiek pracy. Często gromadziliśmy się przy wspólnym stole. Do dziś pamiętam niedzielne popołudnia przy cieście – „mamina” drożdżówka nie miała sobie równych, była nie do podrobienia!

Podobnie wyglądały największe święta: Zmartwychwstanie Pańskie, Boże Narodzenie. Nikt nie „wyłamał się” z wigilii u Mamy, a potem u Babci. Ileż wspomnień płynie dziś z tych spotkań. Wieczerze, kolędowanie, wyprawy na Pasterkę czy poranne wstawanie na wielkanocną Rezurekcję.

Zapatrzona
Byłam najmłodsza, najdłużej mieszkałam więc z Mamą – aż do jej nagłej śmierci w 1985 roku. Tato zmarł, gdy miałam 17 lat. Mamie zawdzięczam ogromnie wiele – ona nauczyła mnie życia Wiarą. Pamiętam ją modlącą się w domu i jej szczególne przywiązanie do patronki naszej parafii – Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Środowy wieczór był właśnie dla Niej „zarezerwowany”. Mama twierdziła, iż do czasu „jak tylko potrafiłam grzecznie i spokojnie siedzieć w kościele”, uczestniczyłam w nowennach. Wpatrywałam się w wizerunki Matki Boskiej; ten w ołtarzu głównym i ten w bocznej nawie. Jako dziecko, po swojemu postrzegałam elementy obrazu – zadziwiała mnie powaga, dostojeństwo Matki Bożej. Czyżby nie lubiła się uśmiechać? – myślałam. Mały Jezus był za to pogodny. Dzisiaj wiem, że w czytaniu owej ikony wszystkie elementy mają swoje znaczenie. Maryja nosi na obrazie szaty cesarskie, a Jej Syn – królewskie. Symbole przyszłej męki Pana są w rękach archaniołów. To, iż Maryja swoją ręką wskazuje na Jezusa, świadczy, że nas wszystkich do Niego prowadzi. Jezus kurczowo trzyma się matczynej dłoni – oto kolejna wskazówka; Maryi należy oddać swoje troski, u Niej szukać pocieszenia. Możemy liczyć na Jej macierzyńską miłość i wstawiennictwo u Boga.

Ileż próśb, błagań, trosk, złożono już u tego obrazu! I ile podziękowań za otrzymane łaski...


Wizerunek, który towarzyszy ludziom. Z wysokiej kościelnej wieży Matka Boża od lat spogląda na Szwederowo, na Bydgoszcz.

Ufająca
Poczytuję sobie za wielki zaszczyt, iż w parafii, w której króluje Matka Boska, przyjęłam po chrzcie św. kolejne sakramenty. Tu oczywiście przystąpiłam do Pierwszej Komunii Świętej, tu otrzymałam sakrament bierzmowania. 4 sierpnia 1984 roku zawarłam związek małżeński, który błogosławił ks. prałat Władysław Mielcarek – wówczas proboszcz tej świątyni. Mąż mój pochodził również z „maryjnej” parafii – Matki Bożej z Góry Karmel na bydgoskim Miedzyniu. Gdy przyszły na świat moje córki, poszerzyły rodzinę parafialną.

Wszystko działo się i dzieje pod skrzydłami Nieustającej Opieki. W tę opiekę wierzę. Wszystko jej powierzam.

W życiu bywało różnie. Czasem młodość, „durna i chmurna” próbuje wadzić się z Bogiem. Lata pracy, troska o dom, utrzymanie, także są rodzajem próby. Moje osobiste, środowe „spotkania z Matką” nieraz zdarzało mi się ograniczać. Teraz wracam. To moja droga do Pana Boga.


Maria Miławska

Dlaczego wzięłam udział w konkursie? Myślę, że potrzeba mojego serca była ogromna. Prędzej czy później chciałam przecież w jakiejś formie wyrazić choćby symboliczną wdzięczność wspólnocie, w której wyrastałam, wychowywałam się. Przez wszystkie lata życia zaciągnęłam w mojej parafii wielki dług wdzięczności. Dziś próbuję spłacić jego pierwszą, maleńką ratę. Oddaję cześć Matce Bożej Nieustającej Pomocy.

Moje wspomnienia sięgnęły aż do czasów dzieciństwa. To źródło, z którego wciąż czerpię. Wiara moja nie zatrzymała się oczywiście na tym etapie. Wówczas przekonałam się jednak, iż do Matki Bożej można uciekać się zawsze. Ze wszystkimi problemami.

Parafia to również księża. Trudno byłoby ująć w pracy wszystkich, których pamiętam z posługi w naszej wspólnocie. Wzmiankuję tylko kilku. Każdy duszpasterz dorzucił zapewne swą „cegiełkę” do budowy Kościoła, który przez tyle lat budowałam i buduję w sobie, w swojej rodzinie. Za katechezy, nabożeństwa, homilie, posługę sakramentów, wszystkim parafialnym kapłanom chcę po chrześcijańsku powiedzieć – Bóg zapłać!

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki