Jan W. Góra OP
„Z nogami za kaloryferem”
Zysk i S-ka 2006
O. Tomasz Dostatni przypomina w posłowiu, że kiedyś o. Góra został nazwany „primabaleriną i Violettą Villas polskiego duszpasterstwa”. Idealne określenie człowieka, który swoją niezwykłą osobowością od lat przyciąga na Msze młodzieżowe do kościoła poznańskich dominikanów tłumy. Chodziło się oczywiście początkowo „na ojca Górę”, a potem jedni szli swoimi ścieżkami, a inni zostawali w duszpasterstwie. O. Górę można było znielubić, i owszem, ale można było się też zarazić od niego energią i miłością do Kościoła, „budować” z nim Hermanice, Jamną, Lednicę. Ponieważ mówimy o książce, należy nadmienić, że jednego nikt mu nie odmówi: jest wspaniałym gawędziarzem i nigdy nie przynudza. Umiejętność opowiadania wykorzystali redaktorzy pisma „W drodze”, proponując mu stałe miejsce na pisanie czegokolwiek. Książka ta jest owocem kilkuletniej porywającej „pisaniny” o sprawach czasem drobnych, ale zawsze bardzo ważnych. Nie trzeba jej czytać od początku do końca, nawet lepiej po prostu otwierać ją na chybił trafił.